Przeprowadzka nie trwała długo, a panowie którzy remontowali dom zarwali noc, żeby wszystko było gotowe na czas. Kiedy tam dojechaliśmy, byłam naprawdę zadowolona. Dom był z białej cegły, miał ogromny, zadbany ogród i wysokie ogrodzenie. Faktycznie nie był duży, ale za to niesamowicie przytulny. Na podłodze porządne, szare deski, białe ściany i meble utrzymane w szarości i mięcie. Na dole salon z aneksem kuchennym, mała łazienka i pokój dla gości. Górę miałam zobaczyć później, bo Namjoon musiałby mnie wnieść, a był to czas karmienia małej, więc musiałam powstrzymać swoją ciekawość. Byłam pod ogromnym wrażeniem. Poprawiłam Mooni w chuście, po czym razem pojechałyśmy podgrzać mleko, które podałam jej w pokoju gościnnym. Przysypiała z butelką, była taka kochana...
- Śpi? - zapytał szeptem Namjoon, pokazując na świeżo skręconą przez niego kołyskę. Kiedy potwierdziłam, wziął małą na ręce, poczekał aż się jej odbije, po czym dał jej buziaka i położył w kołysce. Mogłabym patrzeć godzinami na nich razem... - Chodź kochanie, obejrzysz górę. - zarządził, po czym wziął mnie na ręce i wzniósł po schodach, gdzie była główna łazienka, pokój małej, nasza sypialnia i jeszcze jeden pokój...gościnny?
- Na razie gościnny, może kiedyś dla drugiego dziecka, jak myślisz? - zapytał, po czym mnie pocałował. Oczywiście poryczałam się z radości, hormony szalały a tego było tak dużo...
- Jooniee, po tej operacji może być...ciężko, zdajesz sobie z tego sprawę, prawda..?
- I to prowadzi do kolejnej niespodzianki...zapisałem nas do kliniki, w której dokładnie zbadają nas wszystkich i powiedzą co i jak...szczególnie Mooni, wiem jak się martwisz że nie płacze... - wyszeptał, sadzając mnie na naszym nowym łóżku. Było identyczne jak to, które miał gdy jeszcze mieszkali w dormie...
- Czym ja sobie zasłużyłam na najcudowniejszego mężczyznę na świecie? - zapytałam, wyciągając ręce w jego stronę, by położył się tu ze mną, po czym namiętnie go pocałowałam. Chciałam go tu i teraz.
- Za wcześnie, myszko, lekarz nie pozwolił...A uwierz mi, pytam za każdym razem. - zaśmiał się, odwzajemniając pocałunki. Moje kochanie. - Właśnie...słuchaj, po południu mamy spotkanie z Bangiem...jest na mnie wkurwiony, że nie przekonałem chłopaków do kariery solo...chce, żebyśmy wszyscy byli obecni, nawet Ty...
- Nie zabierzemy Mooni na spotkanie z waszym strasznym szefem. - odparłam stanowczo. Namjoon zgodził się ze mną i ustaliliśmy, że jeśli będzie taka potrzeba, to połączę się na Skype.
Miałam spore obawy związane z tym spotkaniem. Wiedziałam, że skoro Bang jest na niego zły, to może się to odbić na nas. Szczególnie, że wcześniej tak chwalił jego solową trasę, której powtórki nie chcieliśmy. Joon chciał jak najmniej wyjeżdżać. Kiepsko się ostatnio czuł, a czas spędzony z córką działał na niego najlepiej. Dzięki niej był spokojny jak nigdy dotąd. Cieszyłam się jednak, że wszyscy skorzystamy z badań, bo miałam przeczucie, że jego zmęczenie może być spowodowane czymś więcej niż tylko stresem...był ostatnio blady i jadł mniej niż zwykle. O siebie się jakoś specjalnie nie martwiłam. Tylko ten cholerny wózek...jeśli nie zacznę chodzić o własnych siłach, usuną mi macicę. Czytałam o tym całkiem sporo. To oznaczało kolejne miesiące gojenia, ale stuprocentową pewność, że przyniesie ono efekty i będę poruszać się bez bólu. Na razie raz dziennie przyjeżdżała pielęgniarka, by podać mi kroplówkę i zmienić opatrunki. To było okropne i uciążliwe...Nie lubiłam kiedy ludzie wokół mnie skakali czy zwracali większą uwagę na moją osobę. Po prostu nie. Wolałam być z tyłu.
Namjoon pojechał na spotkanie, zostawiając mnie i So Moon samw w nowym domu. Postanowiłam zabrać ją na trochę do ogrodu. Siedziałyśmy pod wielkim drzewem wiśni, kiedy zadzwonił telefon. To był menadżer zespołu.