07.

25 3 2
                                    




Długo się zastanawiałam jak powiedzieć o wszystkim Namjoonowi. Jakich słów użyć, jakim tonem mówić...W końcu zebrałam się na odwagę, żeby zadzwonić. Długo nie odbierał.

- Namjoon..?

-Kochanie, nie mogę teraz rozmawiać, odezwę się wieczorem, dobrze? - odpowiedział mężczyzna, po czym od razu się rozłączył. Cholera.

Czułam się tu strasznie samotna. Ji chciał przyjechać, ale ludzie z wytwórni do zatrzymali. Postanowiłam zadzwonić do Sary Ann, z którą dawno nie rozmawiałam.

- Sara Ann? Masz chwilkę? - zapytałam, kiedy kobieta odebrała.

- Ooo...Dain. Cześć. - odparła kobieta bez entuzjazmu.

-Pewnie przeszkadzam? - próbowałam dopytać.

- Nie...i tak się nudzę... - odparła niezbyt przekonująco. No okej.

- Wybacz ale kompletnie nie mam z kim porozmawiać, nie zajmę ci dużo czasu... - zaczęłam. - Lekarz d mnie podbijał, spławiłam go a jutro mnie operuje. Jest strasznie wkurwiony. Co byś zrobiła na moim miejscu..?

- W moim przypadku leżałby na urazówce, znasz mnie przecież. - odpowiedziała Sara Ann pół żartem, pół serio. Bardziej jednak serio.

- Weźmy pod uwagę, że jeżdżę na wózku i mam dziecko, nie mogę wylądować w kryminale.

-Mogę podesłać ochronę jak chcesz. - zaproponowała kobieta.

- Problem w tym, że ochrona lekarzowi na ręce nie spojrzy... - byłam załamana. - Z resztą, sama nie wiem jakiej rady oczekuję, przepraszam, że zawracam ci głowę...

- Załatwię zmianę lekarza. Będzie dobrze. - zapewniała Sara Ann. - Miałam przeczucie, że coś będzie nie tak... A mówiłam Joonowi, że najlepiej będzie jak pojedziesz do kliniki oferowanej przez mojego ginekologa...

- Wszystko jest tu zajebiste, Mooni bardzo szybko zdiagnozowali...tylko ten kutas...ale to pewnie moja wina. - byłam na skraju płaczu. Hormony wciąż we mnie buzowały...

- Zaraz wszystko załatwię. Mój lekarz, dr Kam So Jun będzie się tobą od dziś zajomować. To wysokiej klasy specjalista, drogo się ceni. Ale w tym przypadku to nie powinno cię obchodzić. - cała Sara Ann. Konkretna jak zawsze. - Przyjedzie do was. Mam swoje ukłądy i kontakty, a plik banknotów potrafi czynić cuda.

- Oddam ci wszystko jak będę mogła...

- Chyba sama przyjadę i spiorę ci dupsko. Mam dług wobec ciebie i o żadncyh zwrotach nie ma mowy. - no cóż, warto było spróbować. - Wybacz Dain ale muszę kończyć.

- Dziękuję ci. - odparłam, po czym kobieta się rozłączyła. Joon nie miał czasu, Ji nie miał czasu, ona nie miała czasu...to chyba czas poszukać sobie znajomych na forach dla mamusiek...

Może dr Jung miał rację? Może faktycznie nikogo nie obchodzimy? To smutna wizja, jednak z dnia na dzień wydawała się być coraz bardziej prawdopodobna...

Znów zasnęłam i znów spałam naprawdę długo. Kiedy się obudziłam, zobaczyłam jakąś obcą kobietę nad moją córką.

- O, pani Yoon, już się pani obudziła...Dr Park So Min, jestem psychologiem i chciałabym z panią porozmawiać. - uśmiechnęła się kobieta. O nie. Nie lubiłam psychologów... - Proszę mi powiedzieć, jak się pani czuje?

- Dobrze... - skłamałam, co nie umknęło uwadze kobiety, która niczym przesłuchujący podejrzanego detektyw zmusiła mnie do mówienia. - No dobrze, może trochę samotna i...porzucona?

- Rozumiem...Czy czuje się tam pani od samego porodu?

-Nie, te wszystkie komplikacje trochę psuły mi humor ale gorzej się czuję od kiedy tu jestem... - kontynuowałam. Niechętnie, ale kontynuowałam. Fialnie opowiedziałam jej o wszystkim, a ta zdiagnozowałą depresję poporodową. Kolejna do kolekcji.

- Proszę pani, będzie trzeba skończyć karmienie piersią i wrócić do leków...do tego przygotowałam dla pani broszury z informacjami pomocnymi przy wychowywaniu niemego dziecka...Proszę szczególnie zwracać uwagę na jej rozwój emocjonalny, ponieważ dziecko napewno próbowało płakać, na przykład w nocy, jednak nikt jej nie słyszał więc przestała próbować. U takich dzieci może rozwinąć się choroba sieroca...Proszę spędzać z nią jak najwięcej czasu, dobrze? I gdyby potrzebowałą pani kolejnej konsultacji, zostawiam swój numer telefonu...

Kiedy kobieta wyszła, znów wybuchnęłam płaczem. Boże. Próbowałą płakać i nikt nie przychodził się nią zająć. Powinnam była siedzieć i patrzeć na nią kiedy śpi...Tak się cieszyłam, że mam spokojne dziecko, a tym czasem to dziecko skrycie cierpiało...czułam się jak najgorsza matka na świecie, Mooni zasługiwała na więcej. Na dużo, dużo więcej...

Moje rozważania przerwał mi dzwonek telefonu. Namjoon. Wideorozmowa. Nie mógł mnie zobaczyć w takim stanie, o nie. Odrzuciłam i oddzwoniłam normalnie.

- Hej...jest ciemno, i tak nic byś nie zobaczył... - wytłumaczyłam się od razu.

- Hej...przepraszam, że nie mogłem gadać, mieliśmy próbę, później koncert...jakieś dobre wieści? - zapytał mężczyzna z nadzieją. Bardzo chcałam, jednak nie potrafiłam zachować optymizmu.

- Mam tylko...złe i gorsze...od której zacząć..? - zapytałam, przełykajac łzy.

- Może od tej złej..? - poprosił Namjoon, wyraźnie już zdenerwowany. Przepraszam, kochanie, nie chciałam cię denerwować...

- Przede mną jeszcze kilka miesięcy na wózku...a Mooni ma uszkodzony nerw błędny i prawdopodobnie nigdy nie będzie mówić... - wyszeptałam i czekałam na reakcję. Te sekundy wydawały się trwać wieczność...

- Ale jak to, dlaczego uszkodzony nerw..? - zapytał smutno Joon.

- To przez ten wcześniejszy poród, pępowina zmiażdżyła nerw...ale nic innego jej nie grozi... - próbowałam go uspokoić, jednak wiedziałąm, że kompletnie mi to nie wyjdzie. Znów milczał. Nie tak wyobrażał sobie nasze życie. Miało być idealnie, tym czasem z dnia na dzień było coraz trudniej...

- Dain, ja...muszę kończyć, Seijin nas woła... - no, takiej reakcji się nie spodziewałam.

- Naprawdę nic nie powiesz? Zostawiasz mnie z tym..? - nie kryłam już łez. Brak wsparcia nawet od niego...tego było za dużo na moje nerwy.

- Zadzwonię za chwilę jak dowiem się o co chodzi, okej? - zapytał, po czym się rozłączył.

Od razu rozwieję wątpliwości - nie, nie zadzwonił.

Następnego ranka miałam zabieg, który wykonał doktor przysłany przez Sarę Ann. Wszystko wyszło tak dobrze, że już następnego dnia mogłyśmy dostać wypis. Jiyong po nas przyjechał. Podczas dość długiej podróży opowiedziałąm mu wszystko ze szczegółami. Oboje płakaliśmy.

- Może ty jedź do mamy? - zaproponował, kiedy staliśmy już na podjeździe pod domem. Nie uśmiechało mi się to, więc odmówiłam. - Okej, wobec tego zostawiam cię tutaj i za jakieś dwie godziny będę. Wproadzam się do czasu powrotu Namjoona, a później zobaczymy. Nie zostawię was, królewny.

———

Bo nie byłabym sobą gdyby wszystko było zawsze kolorowo... ;)

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 30, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Hold me tight IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz