05.

32 6 2
                                    


- Napewno sobie poradzicie? - zapytał Namjoon, zajmując miejsce typu Kiss and Ride pod szpitalem w Busan. - Tak mi przykro, że nie mogę tu z wami zostać...

- Jedna z nas jest już duża i potrafi o siebie zadbać, drugą zajmą się specjaliści...o nic się nie martw, Joonie. - odparłam, po czym pocałowałam go w policzek.

- Może poszukam innego miejsca i chociaż pomogę ci z torbą? - zaoferował mężczyzna, jednak nie było takiej opcji.

-Nams, jedź już, spóźnisz się na samolot...Torba nie jest ciężka. - zapewniłam, odpinając przenośny fotelik małej Mooni. Joon uśmiechnął się smutno.

- No dobrze...opiekuj się mamą, myszko. - powiedział do córki, po czym pocałował ją w czółko, a ta uroczo machała rączkami. - Kocham was, dziewczyny.

- A my kochamy ciebie. - odparłam, składając na jego ustach ostatni pocałunek. Czekało nas parę tygodni rozłąki spowodowanej krótką trasą po Korei związanej z comebackiem BTS oraz nagrywaniem kilku programów. Niby byłąm do tego przyzwyczajona, ale po raz pierwszy miałyśmy być z So Moon same i nie da się ukryć, że trochę mnie to stresowało...

Mimo wszystko należało wziąć się w garść i stawić czoła pobytowi w szpitalu. Udałyśmy się do recepcji, skąd miła kobieta zaprowadziła nas na właściwe piętro. Miałyśmy niewielką, prywatną salę z ogromnym oknem, z którego rozciągał się piękny widok na miasto. Moje łóżko było całkiem spore jak na szpitalne, a do dyspozycji Mooni był mały kojec i kącik z matą i zabawkami. Nie wyglądało to źle. Powiem więcej, wyglądało to naprawdę świetnie. Miałyśmy swoją pielęgniarkę, która od razu zawołałą lekarza prowadzącego.

- Jestem doktor Jung, będę się paniami opiekował. - powiedział podając mi rękę. - Proszę przebrać siebie i małą, za kilka minut przyjdę i omówimy szczegóły pobytu, dobrze?

Szybko zrobiłam co mi kazał. Wydawał się być naprawdę kompetentnym lekarzem i wzbudzał zaufanie. Przez cały czas szczerze się uśmiechał i był bardzo przystojny.

Kiedy wrócił, usiadł obok mnie na łóżku, a apiery położył na szafce nocnej.

- Z dokumentów wynika, że skupiamy się na tym, żeby zeszła pani z wózka i mogła zajść ponownie w ciążę...a jaki jest priorytet? - Widzi pani, zabiegi które proponujemy mogą spowodować, że jeszcze przez kilka miesięcy pani z niego nie zejdzie, a przy komplikacjach może nie zdarzyć się to nigdy, dlatego musimy ustalić priorytet.

- Moim priorytetem jest kolejna ciąża. - odparłam bez chwili zastanowienia. - Już nawet przyzwyczaiłam się do mojego nowego środka transportu...ale jest możliwość, że całkowicie mnie pan naprawi? - zapytałam, a on serdecznie się zaśmiał.

- Pani Yoon, zaręczam, że zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby stanęła pani znów na te śliczne nóżki i żeby urodziła pani jeszcze conajmniej jedno tak piękne dziecko. - odparł, przeczesując sobie włosy ręką. Coś mi tu nie pasowało, ale wiedziałam, że mam skłonności do przesady. - A maleństwo? Jak się nazywa?

- Kim So Moon. - odparłam, zerkajac z dumą w stronę jej łóżeczka. - Ona jeszcze nigdy nie płakała. Nie wydaje kompletnie żadnych dźwięków.

- Wezwę mojego kolegę, jest najlepszym neonatologiem w Korei i przy okazji laryngologiem dziecięcym. W ciągu najbliższych kilku dni wszystko wyjaśnimy. Przez resztę czasu proszę się relaksować i korzystać ze wszystkiego, co nasz szpital oferuje. Szczególnie polecam spa, do którego może pani iść sama lub z dzieckiem, oczywiście kiedy potwierdzimy, że na sto procent nie jest przeziębiona. Czy mogę prosić o pani numer telefonu? Chciałbym panią informować na bieżąco od razu kiedy dowiem się czegoś nowego, żeby nie czekać do dyżuru... - zapytał doktor Jung. Znów patrzył mi w oczy. Przesadzałam? Już sama nie wiedziałam, jednak dałam mu ten numer, żeby faktycznie w razie czego wiedzieć wszystko z pierwszej ręki.

Kiedy pisałam numer na karteczce, na salę weszła pielęgniarka i kazała mi podpisać papierek na badania Mooni, po czym ją zabrała. Wtedy też zaczął dzwonić mój telefon. To był Jiyong.

- Przepraszam pana doktorze, muszę odebrać...czy to wszystko? - zapytałam, a na jego twarzy pojawiło się lekkie poirytowanie.

- Tak, na dziś to wszystko. Zlecę pani rozszerzone badania krwi i moczu, usg i kilka innych badań pomocnych w diagnozie... Już dziś nie będzie mnie na oddziale, ale jutro mam nocną zmianę. W razie problemów jestem dostępny pod numerem telefonu na wizytówce. Życzę miłęgo pobytu, pani Dain. - powiedział, puszczając mi oczko. Uśmiechnęłam się do niego niepewnie i odebrałam telefon.

- Dain, możesz gadać? Długo nie odbierałaś... - zaczął Ji.

- Mogę, przperaszam, lekarz mnie zagadał... - odparłam szybko. - Co tam u ciebie, smoczku?

- Żartujesz? Dużo bardziej interesuje mnie teraz twój los. Dobrze się czujesz? Warunki są akceptowalne? Moja siostrzenica dobrze się trzyma? - wypytywał Ji, wywołując u mnie atak śmiechu.

- Tak, tak i tak. Jest w porządku, tylko... - zawahałam się, ale kiedy usłyszałam zniecierpliwione "no?" po drugiej stronie, musiałam mu powiedzieć. - Lekarz chyba mnie podrywa.

- Co? Laskę na wózku? Chyba nisko mierzy. - zaśmiał się GD. - Chwila chwila, to nie jesteś tam z Namjoonem?

- Nie, jesteśmy same, Joon ma pojutrze koncert, tylko nas tu podrzucił wypożyczonym samochodem...Serio myślisz, że przesadzam? - zapytałam. Miałam nadzieję na odpowiedź twierdzącą, to trochę by mnie uspokoiło.

- No nie wiem, ostatnio podejrzanie dobrze wyglądasz z tymi kilogramami po ciąży... - zaśmiał się Ji. - Przysłać ci wydrukowane zdjęcie Joona w ramce kurierem żeby się odpierdolił? - zaproponował pół żartem, pół serio.

- Może na początek ustawię sobie jego zdjęcie na tapetę... - pomyślałam. I na wygaszacz. To nie było takie głupie. - Dzięki, smoczku. Będę cię informować jak tylko się czegoś dowiem.

- No ja myślę. - odparł GD. - Pozdrów Mooni. Kocham was.

Rozmowa z nim dodała mi trochę otuchy, ale już nie miałam czasu o tym myśleć. Mooni wróciła ze swoich badań i wydawała się być niespokojna.

- Na razie wszystko z nią w porządku? - zapytałam pielęgniarkę.

- Tak, chociaż faktycznie dziwnie się zachowuje...Nie widziałąm jeszcze żeby dziecko nawet nie mruknęło przy badaniach...Napewno szybko wszystko ustalimy. - odparła uśmiechnięta kobieta. - Robiliśmy krew, mocz, kał, usg, ekg i tomografię.

- Tomografię? - zdziwiłam się. Podejrzewali zmiany w mózgu..?

- Neonatolog o to poprosił, jutro przeanalizuje zapisy i powinniśmy mieć już wstępny obraz. A teraz koleżanka przejmie małą, a ja zabiorę panią na badania, dobrze?


-----------

Hej, przepraszam, że tak krótko ale muszę wpaść w rytm po tak długiej nieobecności. Nie spodziewałam się, ze ktoś tu o mnie pamięta, a jednak kilka duszyczek się upomniało o rozdział <3 Mam nadzieję, że nie wyszłam z formy :D

Hold me tight IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz