#4

37 4 0
                                    

"Ktoś się szpeci, ktoś się tnie.
To nie nasza sprawa wiem.
Zawsze warto, można spytać.
Gdyż pomocy może chcieć."
-niebieski_migdalek

Myślałam cały czas o Gustavie. Nie wiedziałam, czy to miłość, czy przeznaczenie. Miałam w głowie tysiące myśli, ale jedno mi się przypomniało. Jutro wracam do szkoły... Osłupiałam... Każdy będzie gadał o mnie i mojej próbie. Postanowiłam, że pójdę się przywitać i wrócę do domu. Tak właśnie oto było, tylko, że stało się coś czego nie planowałam... Kiedy Cię widzę, dostaję motylków w brzuchu...
Do naszej klasy doszedł nowy uczeń. Miałam w głowie miliony myśli jak do niego zagadać, ale przypomniało mi się, że jeżdżę na wózku...
Wtedy moja pewność siebie znikła...
Posmutniałam i chciałam pojechać do klasy, po czym zwróciłam się ku sali. Klasa widząca mnie osłupiała.

-Ccc...oo ci się stałoo?! - zapytał Kamil.

-Nic takiego...- odpowiedziałam.

Lekko się zszokowałam, kiedy dowiedziałam się, że nikt nie wiedział o moim wypadku. Jednak... Myliłam się. Każdy udawał, ktoś im kazał. Nie wiedziała tylko jedna osoba. Jedna... Jedyna. Był to ten nowy chłopak. Widocznie zaciekawiła go moja postać, gdyż postanowił zapytać.

-Hej. Jak masz na imię? Ja jestem Alex. -zapytał, mimo tego, że wiedział.

-Victoria. - odpowiedziałam znudzona.

-Miło mi. - powiedział uśmiechając się.

Odeszłam... Zawstydziłam się mojego kalectwa. Lecz on nie odpuszczał. Był wścibski, to mi w nim imponowało... Jego powalająca pewność siebie...

-Czemu chodzisz taka smutna? - zapytał, jednak pytanie jego skrzywdziło mnie i uroniłam łzę.

-Nie wiem czy zauważyłeś, ale ja nie chodzę. - odparłam odjeżdżając.

-Poczekaj! Przepraszam... Ja... Nie miałem tego na myśli. Naprawdę... Przepraszam... - odpowiedział zawstydzony.

-W porządku. - odpowiedziałam lekko się uśmiechając.

Tutaj właśnie urwaliśmy rozmowę. Jednak nie potrzebnie odchodził... Zadzwonił Mój telefon. Numer zastrzeżony. Odrzucam połączenie. Drugi raz, trzeci, czwarty... I tak ciągle. W końcu dał spokój. Na lekcji wychowawczej, znowu zadzwonił.

-Victorio. Może odbierzesz? - zapytała miło nauczycielka.

Jednak nie chciałam odbierać. Nie wiedziałam kto to. A chłopaki odwalili mi okrutną rzecz, przez którą oto taka jestem. Nauczycielka zdziwiła się widząc mnie, kiedy odrzucam połączenie i blokuję numer.

-Kto to? - zapytała zaciekawiona.

-Nikt ważny. - odpowiedziałam, wychodząc słysząc dzwonek.

Kiedy przyszłam do szkoły miałam brata. Pomógł mi zanieść bluzę do szatni. Teraz go nie było. Poprosiłam o pomoc Samarę.

-Hej... - mam prośbę, mogłabyś mi przynieść moją bluzę? - zapytałam.

-Jasne. - odpowiedziała uśmiechając się.

-Ey, Victoria. - nie ma jej tutaj.

-A okej, brat mi widocznie ją wziął. Ale dziękuję za pomoc. - odpowiedziałam.

Zastanowiłam się, przecież miał iść do pracy...

-Ey, malutka! Tego szukasz zdziro? - krzyknął głos, którego nie znałam. Nim się obróciłam, zobaczyłam jakiegoś typka trzymającego moją bluzę.

-Oddaj mi ją. - powiedziałam spokojnie.

-To wstań. I sobie ją weź. Z chęcią popatrzę jak dziewczynka chodzi. - powiedział z wrednym uśmiechem.

Nawet nie wiem skąd, ale był tam Alex. Krzyknął na niego donośnym tonem, wyzywając. Skończyło się na bójce, a jego buzia była cała w siniakach.

-Tak mi przykro... - powiedział nie dając mi bluzy.

-Odkupie ci ją. Obiecuję. - powiedział. Widział jak posmutniałam. Zobaczyłam ją... Z czerwonym napisem. Napisem... Nie jakimś tam zwykłym "bazgrołem". Pisało tam... Tam było napisane... "Są inne sposoby na skończenie życia. Bardziej skuteczne".

-Jak się trzymasz? - zapytał.

-A jak myślisz? - odpowiedziałam pytaniem.

-Nie wiem... Nie mam bladego pojęcia co się dzieje w tej szkole. I nie chciałem wiedzieć, lecz ty nie jesteś szkołą. Ty jesteś jej historią...

-Więc... Jak się czujesz? - zapytał ponownie z uśmiechem.

-Czuję się nijako... Nie mogę sama wstać, sama zjeść. Jedyne co mogę sama to siedzieć, nie zmieniając pozycji głowy. - odpowiedziałam ze łzami w oczach.
Te uczucia wracały. Z tej szkoły. Z tego korytarza. Z tej klasy. Z tej ławki. Z tego budynku.

-A możesz się uśmiechać?- zapytał z nadzieją, że się uśmiechnę. Jednak wiedział, że się ruzczaruje.

-Kiedy ja już nie mogę. - odpowiedziałam.

-Czego nie możesz? - głupio zapytał. Ja wiem... Nie ma głupich pytań bla bla... Są tylko głupie odpowiedzi blaaa. A jednak... Są głupie pytania.

-Nie wytrzymuję. - powiedziałam.

-Ale czego? - pytał.

-Nie umiem. - zalałam się łzami.

-Ale o co chodzi? - pytał.

-O to samo. - usłyszał szokującą odpowiedź.

-Czyli? Czego nie wytrzymujesz? Czego nie możesz? Czego nie umiesz? - miał tyle pytań, ile ja odpowiedzi.

-Żyć. -odpowiedziałam jednym słowem, na kilka pytań, jednocześnie kończąc naszą rozmowę...

"Musimy zawsze dać sobie szansę pomóc. Inaczej zabłądzimy..."

"Twoje oczy mówią wszystko..." ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz