Rozdział IX - Dlaczego mnie tak nienawidzisz?

666 76 10
                                    

Siedziałam na mięciutkiej jak marzenie sofie z drinkiem w jednej ręce i telefonem w drugiej. Dookoła mnie kręcili się przeróżni ludzie - aktorzy, producenci, dźwiękowcy, kamerzyści, generalnie światek filmowy. Zajęliśmy wszystkie pokoje w hotelu w Albuquerque, a i tak ledwo się mieściliśmy, tak nas było dużo. Mimo to, nawet wśród tylu osób, czułam się okropnie samotna. Znałam tu dosłownie trzy osoby: Dylana, Chrisa i Thomasa. W dodatku z żadnym z nich nie miałam teraz ochoty rozmawiać, bo widok Thomasa za każdym razem rozdzierał mi serce na mniejsze strzępy, Dylan zdawał się nie widzieć napięcia, jakie tworzyło się między nami kiedy tylko znaleźliśmy się pięć metrów od siebie, a jeśli chodzi o Chrisa, to wolałam nie wykorzystywać przesadnie jego dobrej woli. Jego pomoc w samolocie spadła na mnie tak nieoczekiwanie i jakoś nienaturalnie, że nie wiedziałam, czego się po nim spodziewać.

- Czemu tak siedzisz sama? Dzisiaj powinniśmy się bawić - roześmiał się ktoś, siadając obok mnie na sofie. Podniosłam wzrok na sympatyczną szatynkę, której wysoka postać w dżinsach i koszuli w kratę opierała się właśnie o poduszki obok mnie.

- Jakoś nie jestem w humorze na zabawę - mruknęłam bardziej do siebie. Przeczesałam włosy dłonią i spróbowałam zatrzeć negatywne wrażenie, jakie musiałam na niej wywrzeć moim niezbyt radosnym komentarzem. Ludzie nie lubią smutnych ludzi. - Jestem Elisabeth, asystentka Dylana.

- Dylana O'Briena? Kocham tego człowieka, naprawdę - uśmiechnęła się. Jej słowa sprawiły, że poczułam nieprzyjemne ukłucie gdzieś w środku. Tak w okolicy żołądka. - Jestem Kaya. Nie widziałam cię tu wcześniej, od dawna pracujesz dla Dyla?

Wzruszyłam ramionami.

- Koło tygodnia, to była bardzo spontaniczna decyzja.

Kaya pokiwała głową i łyknęła trochę swojego drinka o niepokojąco niebieskim odcieniu. Nie byłam w stanie stwierdzić, czy lubię tą dziewczynę, czy nie. Wydawała się sympatyczna, ale z drugiej strony nie podobało mi się, jak blisko wydawała się być z Dylanem. Z trzeciej jeszcze strony nie miałam prawa być zazdrosna i zaborcza w stosunku do niego. Westchnęłam mimo woli i znów przeczesałam włosy. Nie lubię nie wiedzieć, co powinnam myśleć.

- Słuchaj Beth, nie chcę się jakoś wtrącać w twoje życie, ale wydajesz się spięta. Nie wiem, czy to dlatego, że nas nie znasz, czy masz jakieś swoje problemy, ale w każdym razie to okej. Nie musisz się nas bać, wiesz? Jeśli coś cię martwi, nie wiesz co robić i wszystko cię przytłacza, możesz z nami pogadać, wszyscy chętnie ci pomożemy - powiedziała cicho szatynka, pochylając się tak, żeby nikt nie wiedział, o czym rozmawiamy. - Mój mąż zawsze powtarza, że rozmowa to najlepsze rozwiązanie każdego problemu... a jak nie, to pięść - zaśmiała się.

Podniosłam głowę nagle zainteresowana tematem.

- Masz męża?

- Yup, męża i syna - uśmiech rozjaśnił jej twarz tak, że wydawała się promieniować własnym blaskiem. Automatycznie odpowiedziałam tym samym, ale grymas na mojej twarzy wyrażał bardziej "boli mnie ząb i to ósemka" niż "gratuluję udanego małżeństwa".

- Kaya? - odezwałam się po chwili nieśmiało. - Mogę ci zadać osobiste pytanie?

Dziewczyna uśmiechnęła się, jakby wcale nie dziwił jej fakt, że nieznajoma zamierza pytać ją o sprawy osobiste.

- No jasne, wal śmiało.

- Skąd wiedziałaś, kogo wybrać? W sensie... skąd wiedziałaś, że twój mąż to ten jeden mężczyzna, z którym chcesz spędzić całe życie?

Na chwilę zapadła cisza, a ja spuściłam głowę, zawstydzona, że zadałam zbyt osobiste pytanie.

- Nie mam pojęcia - odparła w końcu Kaya szczerze. - Wydaje mi się, że po prostu... czułam, że postępuję właściwie. Wiesz, tak jakby serce mi mówiło, co mam robić. Oczywiście nie można kierować się tylko sercem - zastrzegła od razu. - Ale to bardzo ważny wyznacznik. Nie motylki w brzuchu, nie gęsia skórka w odpowiedzi na każdy jego dotyk. To właśnie próbują nam wmówić wszystkie tanie romanse. Tak naprawdę chodzi o to, żebyś czuła, że postępujesz słusznie. I chodzi też o decyzję, o odpowiedzialność. Jeśli codziennie rano zadasz sobie pytanie, kogo dziś wybierasz, za kogo dziś oddałabyś życie, i za każdym razem myślisz o tej samej osobie, to to właśnie jest miłość.

Siedziałam oniemiała, z otwartą nieatrakcyjne buzią, wsłuchana w mądrość płynącą z ust niewiele starszej ode mnie osoby. Skąd ci ludzie brali tyle doświadczenia, tyle wiedzieli o życiu? Przecież żyłam w tym samym co oni świecie i nie do końca byłam księżniczką z bajki. Ze mną też obchodzono się okrutnie, też przeżyłam piekło. Więc dlaczego nie umiałam odpowiedzieć na swoje pytania tak, jak robili to obcy ludzie?

- Zamknij usta, bo mucha w nie wleci - mruknął mi ktoś do ucha. Odwróciłam się gwałtownie, dłonią ocierając kąciki ust w poszukiwaniu jakichkolwiek niepożądanych substancji. Tuż za mną stał, uśmiechając się promiennie, Dylan we własnej osobie. Pochylił się i powitał mnie krótkim całusem w policzek. Nie potrafiłam ukryć rumieńca, który pokrył moją twarz szkarłatem.

Dylan pomachał przyjaźnie do Kai i zamienił z nią jakieś parę zdań, zanim złapał mnie za rękę i pociągnął w kierunku windy. Nie mogłam się skupić na niczym - ani na tłumach ludzi zbierających się do swoich pokoi po skończonym przyjęciu, ani na krzyczącej coś za nami Kai, ani na obejmującym mnie w talii Dylanie, ani nawet na mierzącym mnie z oddali zimnym spojrzeniem Thomasie. Moja uwaga skupiła się wyłącznie na brunecie, stojącym w pewnym oddaleniu, z bólem obserwującym Dylana w roli zakochanego we mnie mężczyzny, a mnie - z mieszaniną lodowatej nienawiści i pełnego bólu zawodu. I tak patrząc na niego mogłam zadać tylko jedno pytanie. Dlaczego mnie tak nienawidzisz?

~~~~~~~~~~~

Haha wiem, że mówiłam, że będzie częściej, ale guess what? Nie miałam weny tak totalnie. Serio. Mam taki trochę beznadziejny okres w życiu i nic mi nie wychodzi, z pisaniem łącznie. Także przepraszam, że tyle czekaliście.

Jeszcze jedna sprawa. Wiecie, że LBTS (bo po co pisać pełen tytuł) jest na 34 miejscu pod tagiem 'tmr'??? Zobaczyłam to rano i z tej radości napisałam rozdział. Ale czad!!!

Dużo miłości Ludziki dla Was, Wy mi też możecie jej trochę posłać 💜
H. xx

Lies behind the script || Thomas SangsterWhere stories live. Discover now