IV

32 9 9
                                    

Verdy wraz z kolegami z plutonu siedział w kantynie. Jedzenie jednak nie bardzo mu smakowało. Właściwie to nikt nie przepadał za tym "świńskim żarciem" jak potocznie nazywano w placówce wydawane posiłki. Żołnierze zadowalali się tym co udawało się im znaleźć w terenie. Czasami na głównym placu można było spotkać szczęściarzy, którzy handlowali prawdziwymi przysmakami. Verdiemu udało się wymienić myśliwski nóż (znalazł go w zburzonym domu, który należał do jakiegoś opiekuna lasu. Starsi nazywali go leśniczym) na prawdziwy truskawkowy dżem. Niestety po tym rarytasie został tylko pusty słoik, który teraz stoi pod pryczą młodzieńca. Verdy kończył paskudny posiłek, kiedy podszedł do niego nieznany mu żołnierz.

- Major zaprasza do siebie - powiedział

Brzmiało to jednak jak wyrok a nie informacja, czy tym bardziej zaproszenie. Młodzieniec powoli skończył posiłek po czym wstał i ruszył za nieznajomym. Ten zdenerwował się jego zachowaniem ale starał się trzymać nerwy na wodzy. Gdy jednak zauważył że Verdiemu się nie spieszy podszedł do niego i stanowczym tonem powiedział

- Słuchaj skurwielu. Masz naprawdę przesrane także nie pogarszaj swojej sytuacji. Dobrze ci radzę...

Żołnierz obrócił się i szedł dalej. Verd stracił pewność siebie. Czy to możliwe by sierżant robił taką afere o zajście w sklepie? Chłopak początkowo sądził, że chodzi o zdanie raportu z patrolu na którym był trzy dni temu. Miał się tym zająć Ted. Mógł jednak zapomnieć. O raport nie robiono by takiej afery. Chodziło więc o coś innego.

***

Młodzieniec siedział na krzywym stołku w biurze majora. Pierwszy raz mógł się dobrze przyjrzeć swojemu głównemu dowódcy. Mężczyzna był w podeszłym wieku. Na głowie miał dobrze widoczne zakola, które kontrastowały z siwymi włosami. Wyglądałby jak miły dziadziuś gdyby nie lekki zarost, jeszcze nie siwy. Coś nie tak było też z lewym okiem majora. Było całe białe i rytmicznie pulsowało. Verdiemu znudziło się przyglądanie staruszkowi. Zaczął rozglądać się po jego biurze. Mężczyzna natomiast nadal przeglądał papiery młodego żołnierza. Robił to już dobre kilka minut, kiedy w końcu się odezwał

- Egzamin w terenie zdany celująco, natomiast egzamin praktyczny tylko poprawnie?

Młodzieniec spojrzał zdziwiony na przełożonego

- No... Skoro tak jest napisane - odpowiedział po chwili.

- Hmm... Uwagi: Nieodpowiednie zachowanie wobec starszych rangą żołnierzy - czytał głośno major - Kwestionowanie rozkazów...

Vardy spuścił wzrok i z cwaniackim lekkim uśmiechem słuchał dalej. Będąc kadetem dość często zdarzało mu się nie przestrzegać regulaminu. Stare dobre czasy pomyślał. Dowódca skończył i spojrzał na podwładnego.

- Jak widać, niektórych rzeczy wciąż się nie nauczyłeś - rzekł

Młodzieniec pytająco na niego spojrzał

- Rozkazów się, kurwa nie kwestionuje! - krzyknął major po czym już spokojniej kontynuował - Słuchaj no Verd, dobry z ciebie żołnierz, na pewno będą z ciebie ludzie. Niestety muszę być sprawiedliwy wobec wszystkich, dlatego nie ominie cię kara. Nie będzię jednak taka o jaką prosił sierżant. Trochę ci odpuszczę. Ostatni raz.

Młody żołnierz karą się nie przejmował. Interesowała go osoba przez którą ją otrzymał. A to skurwiel. Ciekawe czy wspominał o tym jak prawie nie zdechł ze strachu przed kanibalami Verdy zapanował jednak nad emocjami. Z sierżantem policzy się w swoim czasie.

- Jaka jest moja kara? - zapytał przełożonego

- Dwa tygodnie czyszczenia kibli - uśmiechnął się major - Pamiętaj, mogło być znacznie gorzej.

Hej :)
Proszę o zostawienie opinni w komentarzu. Zapraszam do czytania mojej drugiej opowieści "To nie miało nastąpić"
Dzięki!

Pozdrawiam XxEarisedxX - pierwszego czytelnika ;)

Początek końca (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz