Nie wiedział, czy mają gadać z Ajuną, jak przyszedł do szkoły. Ale zaczął z nim gadać, jakby wszystko było normalnie, ponieważ zwyczajnie nie wiedział, co ma zrobić. A Ajuna odpowiadał mu tak, jak zawsze, więc Ekko zaczął myśleć, że nic się nie zmieniło.
Całe szczęście.
Było chyba nawet lepiej, ponieważ Ajuna przestał zachowywać się dziwnie, kiedy mówił o Jinx i też o nią zapytał. Tak jakby wczoraj się nie zdarzyło i jakby Ekko kompletnie nie olał w momencie, w którym zaczął opisywać randkę.
W pewnej chwili Ekko pomyślał, że wszystko nie może być okej i to go trochę zaczęło martwić, więc spojrzał na Ajunę poważnie, ponieważ chciał odbyć równie poważną rozmowę o uczuciach, ale on jakby to przewidział, uśmiechnął się i poklepał go po ramieniu.
— Nic się nie stało wczoraj Ekko, miałem trochę gorszy humor, bo, wiesz, złapała mnie migrena. Nie chodziło o ciebie.
Ale on nie był chyba, aż taki głupi, jak myślał, ponieważ pomimo zapewnień, dobrze wiedział, że chodziło o niego. Nie wiedział, skąd ta pewność się brała, ale na pewno nie z narcyzmu. Po prostu, kiedy wracał wczoraj do domu, to czuł się, jakby coś tego dnia zjebał, zasługując na gniew Ajuny.
— Ajuna — zaczął, kompletnie przerywając mu wywód o tym, jak nie mógł spać w nocy, kompletnie wyssany z palca, to też wiedział. Zdziwił się, jak on nagle dużo wiedział. Miał czasami takie przebłyski — Wiesz, ze mną nie można być subtelnym.
Ajuna był w środku jakiegoś wielkiego gestu rękoma, a głos Ekko przerwał mu, zawieszając jego rękę nad głową w powietrzu.
— Słucham?
— Subtelność to nie ze mną, czaisz.
— Wiem.
— Więc możesz mi zupełnie niesubtelnie, powiedzieć co ci leży na sercu.
Zadzwonił dzwonek. Ajuna wyglądał, jakby przyszło na ziemie samo zbawienie i chciał w jego stronę uciekać. Ekko przytrzymał go za rękaw.
— Ajuna — powiedział, najpoważniej, jak potrafił, co nie było też zbyt poważnie, było raczej parodią powagi, ale miał nadzieję, że się nada — Pogadaj ze mną o tym. Ja wiem, czaisz, ja wiem, że coś jest źle, ale jestem za głupi. Musisz mi powiedzieć.
Teraz wyglądał, jakby chciał zniknąć.
— Jest bardzo bardzo źle — wyszeptał — Ale będzie jeszcze gorzej, jak ci powiem. Pa!
I uciekł na lekcje, a Ekko zaczął przeklinać losowo dzwoniące dzwonki, których nikt nie potrzebował.
***
Nie gadali potem trochę dłużej. Ekko trochę się przestraszył, ponieważ skoro „było źle" i „będzie jeszcze gorzej", to może lepiej unikać konfrontacji, dopóki sama ich nie dopadnie i nie zabije. No może przesadzał, ale na razie wolał jej unikać.
Nie poszedł do Ajuny po szkole, umówili się na to, że będą expić i gadać przez telefon. Potem tylko biegali swoimi postaciami i tańczyli przed sobą, zupełnie nie rozmawiając. Tylko bili się z elfami i smokami, dopóki Ajuna nie napisał, że chce mu się spać. Powiedzieli sobie dobranoc.
— Cholera jasna, co tu się odpierdala? — załamał ręce Ekko i przetarł zaspane powieki.
Pół nocy spędził na małej sesji egzystencjalizmu, której wcale nie planował. Nawet nie znał tego słowa, ale kiedy powiedział Jinx, że myśli nad tym, czy jego życie ma jakiś sens, stwierdziła, że filozofuje. Kiedy powiedział jej, że Ajuna nie chce z nim gadać, wysłała mu smutną minkę i powiedziała, że zapyta Lux czy coś o tym wie. Ekko powiedział, że może to nie najlepszy pomysł, ponieważ to była sprawa, którą powinni rozpracować pomiędzy sobą. Nieważne, że nie wiedział, kiedy i jak to zrobią i czy pogodzą się, zanim umrą. Czy do końca życia będą tylko expić pierwsze elfy i mówić sobie dobranoc, jeżeli któremuś zachce się spać?
To brzmiało jak koszmar.
Ale Jinx powiedziała mu, żeby się nie przejmował, ponieważ tak już jest czasami i zaczęła mu opowiadać, jak Lux się do niej nie odzywała przez tydzień, ponieważ nie kupiła jej szminki z przeceny, o którą ją prosiła. „Tak już jest, przyjaciele są trochę przewaleni", tak twierdziła, a Ekko, ponieważ pomagało mu to trochę z poczuciem winy, które czuł przez tak wyraźne ignorowanie problemu, wbił sobie to do głowy i postanowił się tego trzymać. A Ajuna już nawet się do niego przyznał. Przecież tego chciał, Ajuna powiedział mu, że ma problem, był skłonny o nim porozmawiać, a Ekko nawet nie chciał go usłyszeć. Bał się, że to coś, co stanowi problem, zmieni ich przyjaźń i relację raz na zawsze i nieodwracalnie. A nieodwracalnie wydawało się mu strasznym słowem, ponieważ oznaczało, że nie dało się czegoś cofnąć. Żaden respawn ani restart. Szkoda mogła zostać na zawsze i gnębić ich do końca życia.
A Ekko chciał, żeby było między nimi normalnie i nie chciał być gnębionym do końca życia. To także wydawało się, jak coś, co musiało ssać. Tak samo, jak nieodwracalność słów, które powinny być wypowiedziane, a które on powstrzymał.
Mówił to wszystko Jinx, a ona odpisywała mu naklejkami przez jakiś czas, tylko po to, aby potem napisać:
„Ej, chodźmy się całować"
Więc poszli.
Ekko wyszedł z domu o godzinie wpół do trzeciej i mieli spotkać się w centrum w jednej z tych knajp „24/7". Jinx zjawiła się i nie wyglądała wcale ponętnie, jej włosy były pogniecione i nierozczesane, a długa biała bluzka poplamiona cieniami do powiek i tuszem do rzęs. Ciężkie czarne buty były niezawiązane, a oczy podkrążone jakby trochę przećpane.
— Ćpałaś?
— Tylko trochę?
— Kiedy opowiadałem ci historię swojego życia?
— Super historia, serio stary. Dziesięć na dziesięć.
Wystawiła mu kciuk w górę. I Ekko myślał, że się popłacze. Trochę z frustracji, a trochę z niedowierzania. Ponieważ Jinx była taka, że nawet nie chciało się wierzyć w jej istnienie. Oderwana od wszystkiego, łaskawie pozwalająca się przyczepić tym kilku ludziom, z którymi zaczęła rozmawiać zupełnie przypadkiem. Nawet Lux tak przy niej wyglądała. Jakby była zbędnym towarzystwem.
Zaczął myśleć, że może on też jest zbędny i jego cała historia też ją wcale nie obeszła. Zaśmiałby się z siebie, gdyby nie był w miejscu publicznym, gdzie pewnie uznany by został za histeryka. Ponieważ miał ochotę zwinąć się w kulkę na podłodze i śmiać się, dopóki nie zacząłby płakać.
A potem, kiedy zauważyła, chyba że odszedł gdzieś myślami, złapała go za ramię i wyszeptała sycząco do ucha:
— Twój tata był chyba złodziejem, bo ukradł wszystkie gwiazdy i umieścił je w twoich oczach.
Popatrzył na nią, zupełnie zbity z tropu i zagubiony, mrugnęła do niego i uśmiechnęła się zachęcająco. Zarumienił się i zaczął patrzeć na najbliższy stojak z okularami przeciwsłonecznymi. Nie miał w tej chwili ochoty na nią patrzeć, miał wrażenie, że jeżeli teraz się odezwie, to jego gardło opuszczą tylko urywane jęki, a kiedy już uda mu się coś powiedzieć, będzie to złamane "Jestem smutny". Zupełnie żałosna sytuacja, której wolałby uniknąć. W oczach zebrały mu się łzy, ponieważ przez ostatni tydzień Jinx wydawała mu się taka świetna, a teraz chciał, tylko aby się zamknęła. I może zniknęła.
A on chciał znaleźć się w swoim łóżku pod kołdrą i płakać do rana, ponieważ, jak sytuacja mogła się zjebać tak bardzo w ciągu jednego tygodnia?
— Znowu płaczesz, Ekko? — nadal przysuwała się do niego i otarła jego policzek końcem tipsa, choć jeszcze żadna z łez nie zdążyła upaść.
— To przez światło — wypowiedział tę okropną wymówkę, której nawet dłużej nie chciało mu się bronić.
Tracił przyjaciela, a krasz okazał się osobą, która nie dbała nawet o to, jak się czuje. Pomimo że ponoć się przyjaźnili. Mogła, choć nie udawać.
Pokiwał głową głupio, kiedy zapytała go, czy chce, aby się nim zaopiekować. Przez chwilę myślał, że będzie chciała go odprowadzić do domu, ale potem zrozumiał prawdziwe znaczenie jej słów.
Pociągnęła go za rękę w kierunku budki, w której można było zrobić sobie zdjęcia. Zdał sobie sprawę z tego, co ma się stać, kiedy pchnęła go na mały fotel, a potem sama usiadła obok niego. Byli niesamowicie ściśnięci, ale jakimś cudem zmieścili się wspólnie na jednym siedzeniu.
Z szeroko otwartymi oczyma, patrzył, jak zbliża twarz do jego twarzy. Nie wiedział, jak zareagować. Jego mózg krzyczał, „To już? Teraz? Całujemy się?" i musiał chyba wyglądać na przerażonego, ponieważ Jinx otwarła w końcu oczy i popatrzyła na niego zmartwiona.
— Nie całujemy się?
A Ekko w swojej obawie, że zawiedzie dzisiaj jeszcze jedną osobę, zaczął kręcić głową i tłumaczyć:
— Nie... po prostu nigdy wcześniej tego nie robiłem.
— Mmm, pasuje mi to — uśmiechnęła się, jakby to, że zupełnie naćpana kradła mu pierwszy pocałunek, mogło mu w jakiś sposób schlebiać.
Nie mógł uwierzyć, otworzył usta, a ona biorąc to za znak, że jest gotowy, nachyliła się nad nim i wpakowała język do gardła, liżąc wnętrze jego ust. Było to dziwne uczucie, w pewien sposób obce, ponieważ ciało w jego buzi nie było jego i podświadomie czuł, że nie miało tam wcale się znajdować.
Ale pozwolił się całować, oddychając przez nos, usiłując się przez to nie udusić.
W końcu odsunęła się od niego. Myślał, że to koniec, ale potem pocałowała go jeszcze raz, cmokając i ssąc dolną wargę.
Nie wiedział, jaką minę ma, ale musiała ją rozbawić, ponieważ zaczęła się śmiać.
— Wiesz, młody, musisz odpowiadać na pocałunek. Na ogół tak się robi — pogłaskała kciukiem jego podbródek — Ale mi to odpowiada, lubię taki stan oddania. Jesteś uroczy.
Uśmiechnął się niewyraźnie i pokiwał głową, akceptując komplement, którego wcale nie chciał. Po prostu chciał już być w domu.
— Słuchaj, możemy iść do mnie i zagrać w Final Fantasy, co ty na to? — zaproponowała mu.
Nie miał teraz ochoty na granie, ale jeżeli to Final Fantasy, pomyślał, to czemu nie?
Całowali się jeszcze kilka razy. Parę razy na kanapie, potem w drzwiach, kiedy wychodził nad ranem. Mama Jinx zaproponowała mu, żeby został na śniadanie, ale kulturalnie odmówił, ponieważ chciał wrócić, zanim jego mama zauważy, że nie było go tak właściwie całą noc.
Którą spędził na...
Całowaniu. Się. z. Jinx.
Cholera. Zaczął przeczesywać włosy nerwowo. Co miał z tym zrobić? Wyciągnął telefon, aby napisać Ajunie, ale potem przypomniał sobie o sytuacji, w jakiej znajdował się przed tą dziwną nocą. Wydawała mu się ona, kiedy już wrócił do domu i leżał w łóżku, zupełnie wyrwana z rzeczywistości. Jakby nie należała do uniwersum, którego był częścią i do którego powinien należeć. Jakby spędził ją na jakiejś obcej planecie.
Nadal czuł smak gumy balonowej, którą żuła Jinx w ustach i czuł przemożną ochotę, aby umyć zęby i wypłukać buzię płynem do płukania jamy ustnej. Ale przecież ludzie nie reagowali tak na pierwsze pocałunki. Więc położył się tylko w łóżku na ostatnie trzydzieści minut, zanim będzie musiał wstać do szkoły.
Za trzydzieści minut miał do niego przyjść Ajuna. Taka była ich rutyna.
Obudziły go promienie słoneczne, wpadające przez rolety, które ktoś odsłonił. Otworzył jedno oko i wymamrotał, niewyraźne:
— Już wstaje.
Nikt mu nie odpowiedział. Nikt nie zaczął go zdzierać z łóżka, choć wcale wbrew swojemu zapewnieniu nie zaczął wstawać. Coś było nie tak. Zamrugał kilka razy, aby przegonić sen z powiek i zaczął, rozglądać się po swoim pokoju.
Zupełnie pustym.
Wziął telefon do ręki i sprawdził godzinę. Było wpół do dwunastej. Prawie południe.
— Mamo! — wrzasnął.
— Co?! — usłyszał z kuchni.
— Gdzie Ajuna?
— Nie wiem, nie było go dzisiaj.
Usłyszął szybkie kroki i mama weszła do jego pokoju z talerzem świeżych, pachnących naleśników, które położyła mu na komodzie.
— A powinien przyjść, myślałam, że tak się umówiliście?
Ekko zaczął sprawdzać wiadomości, aby upewnić się, czy rzeczywiście się tak nie umówili, ale nic nie znalazł. Widział tylko powiadomienie, że Jinx zmieniła jego nazwę na „bae".
— Chyba tak się umówiliśmy — skłamał, a potem popatrzył na nią — A i mamo... chyba mam dziewczynę.
Patrzyła na niego, przez chwilę jakby zdziwiona przez tor, jakim pobiegła ta rozmowa, ale potem twarz jej się rozjaśniła, a ona sama poklepała go lekko po ramieniu.
— No to gratulacje, chłopie, wreszcie — walnęła go tak jeszcze parę razy — Jak ma na imię?
— Jinx.
— Ładna?
— Chyba?
— Lubisz ją?
— Chyba?
— Będę mogła ją poznać?
— Może?
Za każdym razem wzruszał ramionami. Jego mama wzięła to za wstyd i zachichotała.
— Już nie bądź taki wstydek, Ekko.
— Mamooo, przestań — zaczął narzekać, ponieważ chciał, aby dała mu święty spokój.
Chciał pójść spać i przespać cały dzień. Chciał obudzić się, kiedy jego życie już wróci trochę do normy.
Ale...
Świetnie, miał dziewczynę.
Zawył i walnął się w głowę.
Miał dziewczynę.
CZYTASZ
come my lady [ekko jinx]
Fanfictionpięc razy, kiedy Jinx podrywała Ekko i jeden, kiedy tego nie zrobiła perypetia seksualności Ekko i o tym, jak cały świat odkrywał, że jednak jest hetero.