5,5. "no homo"

175 16 66
                                    


Ekko usadził go na taborecie w kuchni, a kiedy próbował się ruszyć, przytrzymał go w miejscu, przykładając rękę do piersi. Czuł przez nią szybkie bicie jego serca, a potem popatrzył na jego twarz i zobaczył, jaka jest czerwona.

— Masz gorączkę? — zapytał, przykładając dłoń do czoła, aby sprawdzić.

Ajuna patrzył się na niego, mrużąc oczy.

— No i co mam? — zapytał, wzdychając po kilku sekundach.

— Nie wiem. Nie wiem, jak gorące musi być czoło, aby mieć gorączkę — wymamrotał i zabrał swoją rękę, która zawisła się bezwładnie u boku — Ale i tak... najpierw twoje nogi.

Wyglądał na spanikowanego, kiedy Ekko postawił taboret w niewielkiej odległości naprzeciw niego. Zaczął się nerwowo rozglądać na boki, jakby szukając czegoś, czym mógłby się obronić.

— Nie mógłbyś po prostu iść do domu? Sam się sobą zajmę.

— Ale ja chcę z tobą pogadać.

Ajuna nagle przyłożył obie swoje ręce do czoła i wykrzyknął:

— O, mam gorączkę, chyba muszę się położyć! Boli mnie głowa.

Ekko popatrzył na niego i zaczął się zastanawiać, co takiego zrobił, aby Ajuna go tak bardzo nienawidził. Nic nie przychodziło mu do głowy. Podrapał się po skroni, a drugą ręką przetarł oczy.

— Serio, bo nie mogę sam na to wpaść, co ja tak właściwie zrobiłem?

Ajuna uspokoił się i popatrzył na niego, układając dłonie na kolanach. Po chwili zaczął się kołysać na boki i skanować wzrokiem całe pomieszczenie.

— Nic — powiedział Ajuna, a brzmiało to, jak zarzut — Nic.

— A miałem coś zrobić?

— Ona... — głos Ajuny załamał się, a on wyglądał, jakby żałował tego, że w ogóle zaczął coś mówić — Ja... a potem ty...

Ekko nie potrafił nic z tego zrozumieć. Było to zwykłe mamrotanie do siebie bez większego ładu. Jak miał w tej sytuacji wiedzieć cokolwiek? Zapytał o to, a Ajuna spojrzał na niego z czymś, co wydało mu się szczerą niechęcią.

— Ja naprawdę się starałem... ale masz rację... z tobą można tylko niesubtelnie. Jesteś tym typem człowieka.

I to też brzmiało jak zarzut. Ekko zmarszczył brwi.

— Dobrze wiedziałeś, że właśnie takim typem jestem. Znamy się od zawsze. Wiesz o tym. Czemu więc czekasz, aż sam zrozumiem, zamiast powiedzieć?

— Bo! Ponieważ... Ekko, to nie takie proste, naprawdę.

Powiedział jego imię, Ekko zauważył nieobecnie, zanim zaczął się głupio tłumaczyć:

— Jeżeli byś to powiedział... wiesz, że sygnały na mnie nie działają. Trzeba mi wywrzeszczeć wszystko w twarz.

— No, cholera, Ekko...

Ajuna oparł łokcie o stół znajdujący się za nim i spojrzał na niego spod przymkniętych powiek. Było w tym coś wolnego, po raz pierwszy w trakcie ich dzisiejszego spotkania, wyglądał, jak przyjaciel, którego znał na co dzień, zanim coś się pomiędzy nimi popsuło.

Było normalnie i Ekko przez chwilę chciał zapomnieć o konfrontacji, jaką musieli przejść. Czy nie mogli wrócić do tego, co było, bez tych dziwnych kłótni, niejasnych znaków i uciekania przez parking na bosaka? Jeszcze dwa tygodnie temu, jeżeli ktoś powiedziałby mu, że dojdzie do takiej sytuacji, to wyśmiałby go i stwierdził, że zmyśla. „Nasza przyjaźń jest nierozerwalna" mówiłby. Teraz kiedy patrzył na Ajunę, też wydawało mu się, że mógłby to powiedzieć. Ajuna na parkingu za to wyglądał jak zaszczute przez wilki zwierze.

Świat naprawdę był dziwny. Ten, w którym przyszło mu żyć. Trochę filozoficznie zaczął myśleć o swoich wszystkich reinkarnacjach tam gdzieś w innych światach i miał nadzieję, że one nie mają podobnych problemów z uciekającymi przez szkło kolegami. To naprawdę nie byłoby dobrze, gdyby w każdym uniwersum był tak głupi, aby nie zrozumieć Ajunę.

Ekko znowu się obwiniał. Może powinien iść na jakąś terapię? Bo coś naprawdę, gdzieś w nim, mówiło mu, że to nie jego wina. Chciałby tego posłuchać. Może życie byłoby łatwiejsze?

A może nie? Ponieważ gdyby był zły o to, że Ajuna był zły, to wcale nie byłby teraz tak blisko rozwiązania całej sytuacji. Nie biegłby za nim, nadal trzepałby dywan z tą zacietrzewioną miną. I może miałby ją tak długo, że wkrótce stałaby się jego wyrazem twarzy. A taki wyraz twarzy to naprawdę by była męka. Wieczny wkurw. „To przez to, że kiedyś kolega nie chciał ze mną gadać", tłumaczyłby znajomym. Miałby ich niewielu, ponieważ kto by się chciał zadawać z takim wiecznie wkurzonym człowiekiem. Tylko jacyś śmiałkowie.

Mówiłby wtedy tę historię swojego życia, kiedy to na końcu pierwszej klasy liceum najlepszy przyjaciel od pieluch przestał się do niego odzywać...

A wszystko zaczęło się...

Zamrugał kilka razy.

— Chodzi o Jinx prawda? — zapytał i czekał prawie minutę na odpowiedź, ale Ajuna milczał.

Czuł, że pląta się po powierzchni problemu Trochę, jak Jezus po Jordanie, stąpa po nim, ale nie potrafi się w niego zanurzyć. To pieprzony cud, że Ekko jest takim głąbem. Co on miał zrobić?

Miętolił w dłoni pudełko z plastrami i wodę utlenioną, zupełnie o nich zapomniawszy. A potem Ajuna na nie spojrzał i nagle sobie przypomniał.

— Chcesz...

— Opatrz mnie, a potem dowiesz się, o co mi chodziło. Od razu mówię, że niczego po tym od ciebie nie oczekuję. Możesz wyjść bez słowa i nigdy się do mnie nie odezwać.

- Ajuna, nie dramatyzuj.

— Nie dramatyzuje, mówię tylko, że zrozumiem, jeżeli to zrobisz. Bo...

Ekko położył rękę na jego kolanie w uspokajającym geście.

— Nie zrobię tego.

Poczuł, jak Ajuna gwałtonie się poruszył, ale nic sobie z tego nie zrobił, tylko powiódł dłonią po jego łydce i łapiąc za kostkę, podniósł ją i położył sobie na kolanie, aby mieć dobry widok na spód jego stopy. Nie słyszał świszczącego i gwałtownego wdechu Ajuny. Jęknął, Ekko pomyślał, że z bólu, więc chciał pogłaskać jego duży palec u stopy w uspokajającym geście, ale zanim to zrobił, usłyszał trochę przytłumiony i niski głos:

— Rób, co masz robić.

Ekko posłusznie zaczął oglądać stopę i wyciągać z niej pomniejsze małe wbite w nią kamyczki i kawałki szkła. Była naprawdę poraniona.

— Chciałeś przede mną uciec, aż tak bardzo?

— Tak.

Ekko to zabolało. Nie mógł zaprzeczyć. Zatrzymał się na chwilę, aby popatrzeć Ajunie w oczy.

— Jak mówiłem — powiedział, patrząc w bok i unikając jego wzroku — Uciekałem, ale nie chodziło o ciebie. Naprawdę, nawet cię nie nienawidzę... Chodzi o mnie...

— O co...?

— Powiedziałem ci, że się dowiesz. Zajmij się moimi nogami. Im prędzej z tym skończysz, tym prędzej będziesz wiedział.

— Okej.

Zaczął polewać dziurki wodą utlenioną i popatrzył na Ajunę, aby upewnić się, że nie boli go to go, aż tak bardzo. Ale ten nie wyglądał na pogrążonego w cierpieniu. Jego policzki na powrót były czerwone i odwrócił wzrok, kiedy tylko ich spojrzenia się spotkały.

— Nic mi nie jest — powiedział.

— Musimy poczekać, aż przestanie się pienić.

— Okej. Przecież wiem, sam ci to powiedziałem.

Ajuna opatrywał jego zdartą łydkę, kiedyś na wycieczce rowerowej. Ekko próbował gwałtownie zahamować, aby zostawić ślad kołem na ziemi i wywrócił się przy tym, przejeżdżając po ziemi nogą od kolana do kostki. Wtedy woda utleniona bolała jak diabli. Ale cierpliwie znosił ból, dopóki Ajuna nie stwierdził, że rana jest oczyszczona.

Teraz Ekko robił z nim to samo. Ale Ajuna nie wyglądał, jakby przeżywał tortury, takie jak on wtedy. Zastanawiał się, czy to natura rany jest inna, czy zwyczajnie jego wytrzymałość na ból.

Zakleił nogę kilkoma plastrami.

— Będziesz musiał chodzić w skarpetach — powiedział, ponieważ inaczej plastry by się odkleiły — Ale... będziesz w stanie chodzić?

Ajuna wywrócił oczyma.

— Słuchaj, nie zmiażdżyłem sobie kości, tylko wbiłem kilka małych szkiełek. Dam radę.

Ekko wyglądał, jakby trochę nie mógł w to uwierzyć, ale pokiwał głową i zajął się drugą nogą. To nie tak, że mógł Ajunę zmusić do czegokolwiek, ale...

— Mam w domu kule, jeżeli...

Przerwał mu głośny śmiech. Ekko popatrzył na Ajunę z uniesionymi brwiami.

— Ty serio...? Weź, wyluzuj, mówię poważnie. Nic mi nie będzie — uśmiechał się trochę z niedowierzaniem, a trochę zadowoleniem.

A potem, kiedy Ekko odwzajemnił uśmiech, jego nagle znikł i znowu na jego twarzy pojawił się ten smętny wyraz i wielkie wahanie, które widział w jego kalkulujących oczach.

Ekko skończył i puścił jego nogę, ale Ajuna jej nie zabrał. Zamiast tego odchrząknął i podniósł rękę do ust, kilka razy wyglądał, jakby miał coś powiedzieć, ale ostatecznie potrząsnął głową i popatrzył na Ekko z błaganiem.

Ale Ekko nie mógł tego tak zostawić i po prostu wyjść, to znaczyłoby, że znowu nic nie jest pomiędzy nimi w porządku. A on chciał, aby było. Konfrontacja to konfrontacja w końcu. Prawda?

— Ajuna, możesz mi powiedzieć?

Ajuna znowu pokręcił głową. Ale wyglądał, jakby nie słyszał jego słów, a jakby zaprzeczał własnym myślom.

— Ajuna...

— Ja... — wydusił.

— Tak?

Nic nie mówił.

— Ajuna?

Popatrzył na niego z nagłym ogniem i determinacją w oczach. Na jego twarzy wypisane było takie ostre „Okej robię to", a Ekko dostał niemal wstrząsu od tego, z jaką prędkością wszystko zdarzyło się następnie po kolei.

Stopa zniknęła jego kolana. Niemal upadł ze stołka z siłą, z jaką ręce Ajuny chwyciły go za materiał bluzki i przyciągnęły bliżej do siebie. Stracił oddech Ostatnie przerażone spojrzenie, jakie dzielili. A potem Ekko zamknął oczy.

A Ajuna go pocałował.

Było to inne od wszystkiego, czego do tej pory doświadczył. Całkowicie znieruchomiał i ledwo mógł zarejestrować upływ czasu, jaki trwał od momentu początku do zakończenia pocałunku.

Ajuna go puścił, odepchnął od siebie i dysząc, otarł usta.

— Teraz możesz mnie nienawidzić — powiedział.

A Ekko nie wiedział co powiedzieć. Jego umysł się zatrzymał. Ponieważ nagle wszystko czyniło sens, ale on nie mógł zauważyć w tym żadnego porządku.

— Co... — zdążył wydukać.

Potem usłyszał tylko, jak Ajuna zrywa się z taboretu, przebiega obok niego i trzaska drzwiami do pokoju.

— Możesz sobie serio iść — usłyszał, trochę złamane i niesamowicie żałosne.

Nie chciał iść, ale też nie potrafił zauważyć innego wyjścia. A może jakieś było. Siedział na tym samym taborecie, patrzył się na pusty taboret przed nim i potrząsnął kilka razy głową. Musiał coś zrobić. Powinien wstać i coś powiedzieć. Ale najpierw musiał zrozumieć, co tak właściwie się stało.

Ajuna był osobą, którą znał przez całe życie.

Ekko wstał i wyszedł z jego domu.

Jeszcze nie wiedział, jakie to wszystko będzie trudne dla niego potem.

___

DRAMAAAAAA (w dodatku gejowa)

kiedy jesteś dla kogoś gejem, ale ten ktoś nie jest gejem dla ciebie. 

sad, ale ja się śmieje

jestem chłopco miłośnistkom przepraszam

ALE HETERO ZWYCIĘŻa

widzicie, cieszę się. 

znowu poprawie jutro albo coś, bo na razie się śmieje. pa



come my lady [ekko jinx]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz