Wspomnienia są lepszego i gorszego sortu. Przeciekają przez klepsydrę jak rtęć. Dźwięk się w niej rozpływa.
Na dnie jeziora leży miasto cieni. Nigdy nie wpadły w taflę lustra; uciekały przed słońce, i galopowały na skrzydlatych koniach.
Jeden z koni miał w głowie pudełko zamykane na klucz. W środku była księga. Wielka księga baśni i zasad, jedyne świadectwo istnienia wyspy nad chmurami, gdzie żyją smoki ze szkła.
Nigdy nie zamknę swojego pudełka, wolę rozdać tę opowieść.
Ten, kto odnalazł na dnie morza kompas, musiał mieć szczęście. Ja zaś mam tylko motyle i kilka ołówków z brzozy.
YOU ARE READING
W oparach absurdu
RandomDziwne teksty. Nie wiem, kiedy powstają. Są i nie ma ich. Piszę, co mi ślina na myśl przyniesie.