Po zjedzeniu pysznego śniadania, moja mama udała się do pracy. Jako, że są wakacje nie zbyt mam co robić ze swoim życiem. Mój jedyny przyjaciel wraca do Amsterdamu, ze Stambule dopiero za dwa dni, więc zostałam sama.
Postanowiłam wybrać się na zakupy, które zawsze poprawiały mi humor. Ruszyłam do swojego pokoju w celu ogarnięcia tego czegoś, czym się stałam. Otworzyłam szeroko szafę i usiadłam na łóżku naprzeciwko mebla.
Z szafy wybrałam jeansową (?) spódnicę przed kolano z guzikami, musztardowy sweterek, który jest stanowczo na mnie za duży. Z komody obok szafy wyciągnęłam czystą bieliznę, skarpetki w kwiatki i ruszyłam do łazienki.
Wzięłam kolejny szybki prysznic dzisiejszej dnia. Dokładnie umyłam swoje ciało żelem brzoskwiniowym, a rude gniazdo na mojej głowie okiełznałam moim ulubionym szamponem kokosowym. Wiem, że mało istotne jest to jaki zapach mają moje kosmetyki, jednak ja na zapachy zwracam szczególną uwagę.
Wyszłam z kabiny i opatuliłam siebie i swoje długie włosy osobnymi ręcznikami uprzednio wyciągając je z szafki.Ponownie stanęłam przed lustrem.
Teraz moja twarz nie wyglądała tak źle jak po obudzeniu. Co prawda była już godzina 13 więc, może dlatego czułam się już lepiej.
Zaczęłam suszyć swoje gęste i długie włosy w odcieniu przygaszonej marchwi. Mimo, że jestem posiadaczką rudych włosów, uwielbiam je. Gdy włosy były już suche, czyli po około 15 minutach, z łatwością rozczesałam je swoją ulubioną szczotką, a następnie związałam w dwa warkocze holenderskie. Wypuściła kilka pasm wokół twarzy i zabrałam się za makijaż.
Nie jestem typem dziewczyny co poświęca godzinę na makijaż, więc po dziesięciu minutach byłam już gotowa. Podkreśliłam lekko brwi, zakryłam ślady niewyspania pod oczami korektorem, pomalowałam rzęsy, a na usta nałożyłam delikatny błyszczyk.
Ubrałam się i w końcu opuściłam, zaparowaną łazienkę.
Zabrałam tylko telefon wraz ze słuchawkami. Wyszłam z pokoju uprzednio zamykając szafę i drzwi od pokoju.
Zbiegłam po schodach na dół. Z blatu kuchennego zabrałam klucze, na nogi wsunełam trampki i wyszłam z domu. Wychodząc z budynku zorientowałam się, że nie zamknęłam drzwi od mieszkania.
Z powrotem weszłam do windy i wybrałam piętro dziesiąte. Tym razem jednak w windzie nie byłam sama. Obok mnie stał chłopak, na oko miał siedemnaście lat. Przy moim wzroście 165 wydawał mi się bardzo wysoki. Być może miał gdzieś metr osiemdziesiąt. Jego zielone oczy błyszczała się jak lakierowane guziczki, a gęste włosy opadające na czoło, kolorem przypominały gorzką czekoladę. Wargi w odcieniu dojrzałej truskawki, aż same prosiły się o pocałunek.
Clarisa o czym ty myślisz! Opanuj się kobieto.
Skarciła mnie moja podświadomość.
Racja.
Nigdy go tutaj nie widziałam.
-Gapisz się. -stwierdził mój towarzysz, głosem kojarzącym mi się ze spokojem i gorącą czekoladą.
-Skąd. -odparłam i z palącymi policzkami spuścił wzrok na swoje palce, które stały się tak bardzo interesujące.
-Spokojnie, nie mówię, że mi to przeszkadza. -odezwał się ponownie przez co czułam jak się rozpływam. Dalej nie podniosłam wzroku, ale czułam jego palące spojrzenie na swojej twarzy.
Czemu ta winda tak wolno jedzie nooo
I jak na moje życzenie, metalowe, rozsuwane drzwi maszyny otworzyły się, a głos niczym Ivony wypowiedział słowa
Piętro dziesiąte.
-Zawsze bawił mnie ten głos.- powiedział, ze śmiechem. Śmiechem, który chciałam, żeby istniał tylko dla mnie. Śmiechem tak pięknym, że sama również się zaśmiałam.
Wyszłam z windy. Chłopak też wyszedł z windy.
Co więcej, zmierzał w tym samym kierunku co ja.
Co jeszcze więcej, okazał się być moim sąsiadem.
Olałam fakt, że nigdy wcześniej go nie widziałam i wyciągając klucz z plecaka zakluczyłam dom.
Chłopak również to zrobił.
Taki słodki zbieg okoliczności.
Zielonooki chyba też to zauważył, bo znowu tak cudownie się zaśmiał.
Ruszyłam ponownie do windy. Już kurde trzeci raz dzisiaj. Ponownie z nim.
-Cornel. -wyciągnął dłoń w moim kierunku. Spojrzałam na jego promienną twarz i z uśmiechem uścisnełam jego dłoń.
-Clarisa. -również się przedstawiłam.
-Miło Cię poznać Clarisa. Gdzie się wybierasz? -zapytał nowo poznany chłopak opierając się o barierkę przy lustrze w windzie.
-Mam zamiar odwiedzić galerię, może pole tulipanów. -odpowiedziałam ściskając w dłoni telefon. To wcale nie ze stresu.
-Pole tulipanów? Mogę wybrać się z Tobą? -zapytał Cornel z nadzieją w głosie, patrząc mi głęboko w oczy.
-Nie mam nic przeciwko. -odpowiedziałam ukazując chłopakowi jeden z moich najszczerszych uśmiechów.
-Masz piękny uśmiech. -powiedział ściszonym, ponętnym głosem. Czułam jak się rozpływam kolejny raz dzisiaj. Musiałam to jakoś przerwać. Drzwi od windy już trzeci raz otworzyły się przed moimi stopami.
-To najpierw do centrum czy na pole?
###############################
727 words.
Podoba mi się chyba.
Jak czasem napiszę Kornel zamiast Cornel to wybaczcie kochani 💕
DżoDżo
CZYTASZ
washed out of feelings
Romansa-Nie potrzebuję Cię.-powiedział krótko. Zaczesał gęste włosy i wyszedł. -Udowodnię Ci, że jednak tak.-powiedziałam sama do siebie, widząc jego cień znikający za rogiem.-To jeszcze nie koniec.