Ósma z chwil

318 35 3
                                    

Obudził się rano w swoim łóżku, bez spodni i płaszcza, ale za to w szarej koszuli i czarnych skarpetkach. Głowa pulsowała mu tępym bólem, gdy usiadł, z niedowierzaniem przyglądając się swojemu strojowi. Na dłuższą metę było mu to jednak obojętne, może wypił zbyt dużo, by przejmować się piżamą, gdy po powrocie kładł się do łóżka... Podniósł się z ociąganiem i skierował do łazienki. Dopiero chłodny prysznic przyniósł zrozumienie.

Mycroft zdecydował się osobiście dopilnować, by bezpiecznie dotarł do domu. Pamiętał jego ciepłą dłoń i oschły ton, gdy prowadził go do limuzyny, karcąc za nierozważne zachowanie i brak umiaru. Pamiętał, jak w domu namówił go do ściągnięcia butów, odwiesił płaszcz do szafy i nakazał usiąść na kanapie w salonie. Zniknął wtedy w kuchni, by prędko wrócić z kubkiem herbaty i wcisnąć w jego chłodne dłonie. Inspektor posłusznie pił, spoglądając na geniusza znad fioletowego naczynia, chciał zagaić rozmowę, zmęczony ciszą między nimi, ale jego pijany umysł podsyłał mu tematy, których nie chciał poruszać, więc ostatnimi resztkami rozsądku, milczał.

-Mycroft...- zaczął cicho, zdobywszy się na odwagę, jednak lodowate spojrzenie, którym został obdarzony, zniechęciło go do kontynuowania.

-Inspektorze Lestrade- odpowiedział mu z zimną uprzejmością. Tego było zbyt wiele, z hukiem odstawił, opróżniony do połowy kubek, dzięki czemu niewiele napoju wylądowało na stoliku.

-Szara eminencjo- burknął, wstając. Zatoczył się, wpadając na siedzącego w wygodnym fotelu geniusza, chwycił się jednak oparcia i zawisł nad nim.- Przez ten czas... zastanawiam się... dlaczego właściwie... ty odszedłeś bez słowa?- spytał, starając się mówić, jak najwyraźniej. Prawdopodobnie tylko, dlatego że był całkowicie wręcz zalany, Holmes pozwolił sobie na okazanie jakichkolwiek uczuć, głównie zdziwienia, które na ułamek sekundy pojawiło się na jego twarzy, jakby budowany od wielu, wielu lat mur, zachwiał się przez bliskość policjanta.

-Gdzieżbym śmiał stać ci na drodze do randkowania, Inspektorze- oparł z jadowitą wręcz uprzejmością. Greg prawie się przejął, ale jednak był zbyt pijany, by tego typu ton go ruszył. Westchnął tylko, nachylając się bardziej.

-Nie było żadnego randkowania, tylko biznesowe spotkania z twoją asystentką- wyrzucił z siebie z nagłym znużeniem.- A ty stchórzyłeś- dodał, zaczynając chichotać. Chłodna ręka odepchnęła go lekko, a następnie został zaprowadzony do sypialni.

-Idź spać, Greg- nakazał mu szorstko. Pewnie, by się sprzeciwiał, gdyby geniusz nie użył jego imienia. Zrzucił z siebie spodnie, udając, że nie dostrzega nieco zmieszanego wzroku i wciąż chichocząc, położył się posłusznie do łóżka. Chwycił dłoń mężczyzny, nerwowo zaciskając na niej palce, była gorąca i sucha i mimowolnie roześmiał się głośniej, nieco bardziej trzeźwym śmiechem, dostrzegając rumieniec, który wykwitł na szyi Holmesa, ruszając w górę. 

-Cholera jasna- wyrzucił z siebie, gdy wspomnienia z ubiegłej nocy wróciły do niego z pełną mocą. Zmienił wodę z chłodnej na lodowatą, niedowierzając własnemu zachowaniu, a już tym bardziej reakcji mężczyzny. Umył głowę, prędko spłukując pianę.- Więcej nie piję, nie piję- mruczał pod nosem. Zignorował ręcznik, wciągając bokserki na mokre ciało i włożywszy łapcie, ruszył do kuchni. Niczego tak nie potrzebował, jak gorzkiej, mocnej kawy.







Dziewięć chwilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz