Rozdział 18

280 22 5
                                    


Olivia pov

Dni mijały nieubłaganie szybko,jakby przenikały mi przez palce. Ani się obejrzałam a do pieprzonego ślubu zostało tylko miesiąc. Od dnia który spędziłam cały z Kostją,chłopak przestał się do mnie odzywać . Nie napisał ani jednego sms,ani razu też nie zadzwonił. Próbowałam się z nim skontaktować,lecz nic z tego nie wyszło. Byłam smutna,straciłam jedyną osobą,która darzyła mnie opieką . Mogłam mu się wygadać ze wszystkiego a teraz on ma mnie w nosie. Nikomu nie byłam potrzebna. Otuliłam się kocem,który wyciągnęłam z pod mojego łóżka. Chciałabym zniknąć , zapewne nikt by tego nie zauważył a nawet pewnie byłoby im to na rękę. Jedyne co teraz mogłam zrobić to rozpłakać się. Powoli łzy zaczęły wypływać z moich oczu a ja opadłam na poduszki. Od dwóch dni nie noszę na ręku bransoletki o czarnowłosego. Nie miałam po co ją nosić. Dla nikogo się nie liczyłam. Dopadł mnie sen,szybko oddałam się w objęcia morfeusza,jednak to co mi się zaczynało śnić,to nie wiedziałam czy to nazwać koszmarem czy marzeniem. Byłam na spacerze z Kostją w ogromnym parku. Była letnia ciepła noc. Chodziliśmy rozmawialiśmy wszystko było fajnie. Czarnowłosy cały czas trzymał mnie za rękę,jakby bał się,że ktoś może mi zrobić krzywdę. W pewnym miejscu przez ten park przepływa mała rzeczka,a nad nią jest mostek,który zawsze jest oświetlony światełkami. Kiedy byliśmy na jego środku chłopak się zatrzymał. Ja byłam zdziwiona co on robi. Odwrócił mnie w swoją stronę lekko objął ramionami w pasie i oparł nasze czoła o siebie. Zaczął coś mówić ja jednak nie słuchałam tego byłam zatracona w intensywnej barwie jego tęczówek. Dopiero ostatni dwa słowa które powiedział dotarły do mnie. A były to najpiękniejsze słowa na świecie,czyli kocham cię. Po chwili zaczął mnie całować delikatnie, ja zaczekam oddawać pocałunki i oplotłam go ramionami wokół szyi. Kilka chwil później obudziłam się. Gwałtownie podniosłam się do siadu i zaczęłam mrugać oczami. Nie chciało mi się wierzyć,że w moim śnie Kostja wyznał mi miłość. Złapałam się za głowę i zaczęłam na spokojnie wszystko przypominać co tam się działo. Za dużo myślałam ostatnio o Kostji i to pewnie dlatego. Nie wiedziałam czemu,ale poczułam ogromną chęć wygarnięcia mu wszystkiego co o nim myślę. Nie wiele myśląc chwyciłam telefon i zaczęłam pisać do niego sms.

Me:Kostja zaufałam ci a ty mnie perfidnie olałeś i oszukałeś. Byłeś jedyną osobą z którą mogę normalnie porozmawiać. Ty jednak mnie olałeś i dla ciebie nic nie znaczę. Prawie dwa tygodnie minęły od tego jak ostatnio się widzieliśmy. Nie odzywasz się słowem,nie odpowiadasz też na moje wiadomości. Jeśli nie obchodzę cię i nic nie znaczę to proszę cię napisz mi to,a ja już nigdy nie napiszę do ciebie żadnego sms i nigdy nie zadzwonię. Ciężko mi jednak będzie,że świadomością ze z przymusu muszę żyć z człowiekiem który żywi do mnie jakaś urazę. Mam jednak nadzieję Kostja,że pójdziesz po rozum do głowy i będzie jak wcześniej.

Po wysłaniu tego długiego sms odłożyłam telefon na swoje wcześniejsze miejsce. Cieszyłam się z siebie,że odważyłam się napisać mu takie coś. Może w końcu po tym sms zacznie normalnie myśleć. Bardzo bym chciała,żeby tak było,jednak wewnątrz siebie wiedziałam,że to nie jest realne. Będzie mi ciężko ponownie rozmawiać z Kostja. Prawdopodobnie nie będę się do niego odzywać w ogóle,albo kiedy tylko potrzeba. Będę musiała przyzwyczaić się do jego codziennej obecności. Chciałabym żeby był wobec mnie tak opiekuńczy jak wtedy kiedy byliśmy na Hawajach. Kostja był wtedy zupełnie inną osobą. Zajmował się mną. Czułam się wtedy komuś potrzebna. Miałam wtedy świadomość,że komuś na mnie naprawdę zależy. Jednak to już przeminęło i pozostały mi jedynie wspomnienia,które z czasem będę zanikać aż w końcu całkowicie o tym zapomnę. Z dzieciństwa też pozostały tylko mgliste wspomnienia. Zaschło mi w gardle,niechętnie podniosłam się z łóżka i powoli zeszłam po schodach na dół.

-Coś się stało córciu?-spytała mój tata kiedy przechodziłam obok salonu w drodze do kuchni.

-Nie nic się nie stało,idę napić się wody-odparłam spokojnie na co rodzice pokiwali spokojnie głowami.

W kuchni szukałam moich ulubionych szklanek,gdy z jednej z szafek wypadło zdjęcie. Przedstawiało one mnie kiedy byłam mała. No tak moja mama ma czasami taki odruch,że zdjęcia chowa w szafkach. Schowałam je tam gdzie było wcześniej i wróciłam z wodą do pokoju. Popijałam wodę i sprawdziłam social media. Po sprawdzeniu wszystkich moich kont,odstawiłam szklankę na szafkę i wyszłam na balkon. Otuliło mnie chłodne powietrze późnego wieczora. Usiadłam na chłodnych płytkach i patrzyłam w niebo na gwiazdy które się tam powoli pojawiały. Wyglądały pięknie,tak samo jak na Hawajach. Dużo razy patrzyłam tam w gwiazdy i chyba mi już tak zostało. Mimo chłodu który całkowicie owiał moje ciało,nadal siedziałam tam gdzie siedziałam. Jedyne co mnie trochę przed tym zimnem ratowało to gruba czarna bluza. Kupiłam ją sobie dawno temu,ale mimo upływu czasu nie zniszczyła się i nadal ją noszę,bo po prostu jest wygodna. Naciągnęłam rękawy jeszcze bardziej na swoje dłonie. Mogłam być później przeziębiona,lecz nie obchodzi mnie to. Może jeśli bym się rozchorowała to wtedy ktoś może zwrócił by na mnie uwagę. Niebo powoli zaczęły zasnuwać chmury,zasłaniając gwiazdy i księżyc. Pewnie zaraz się rozpada. Teraz pada praktycznie codziennie normalnie jakby niebo płakało nad moi marnym losem. Powoli się podniosłam się z zimnej podłogi. Weszłam do pokoju i zamknęłam balkonowe drzwi żeby zimno nie leciało. Weszłam do łazienki i zaczęłam ogarniać się do spania. Już po kilkunastu minutach byłam gotowa. Położyłam się na łóżku i zakopałam się w kołdrę. Miałam problem z zaśnięciem,prawie o drugiej w nocy zasnęłam.

Ślub z przymusu/MelovinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz