Rozdział 29

240 17 11
                                    

Olivia pov
Powoli otwierałam oczy. Głowa mnie niemiłosiernie bolała. Czemu ja wczoraj tyle wypiłam? Po całkowitym otwarciu oczu zobaczyłam przed sobą Kostję. Czarnowłosy nie spał i wpatrywał się we mnie jak w obrazek, oczami w których były radosne iskierki. Uśmiechnęłam się delikatnie do niego.

-Hejka skarbie-nachyla się i całuje mnie w usta. Smakowały mięta i czymś jeszcze co było bardzo słodkie. Oczywiście oddałam z chęcią tą pieszczotę. Chwilę się całowaliśmy. Następnie czarnowłosy zamknął mnie w swoim uścisku silnych ramion.

-Jesteś moim słonkiem-mruknął mi do ucha.

-A ty moim księżycem-zasmiałam się i po chwili wyswobodziłam się z jego objęć.

W ciągu godziny ogarneliśmy się i zjedliśmy śniadanie.

-Olivia co powiesz na spacer do lasu?-spytał się mnie czarnowłosy gdy wystawiałam naczynia do zmywarki.

-Tak możemy. Lepsze to niż siedzenie w domu.-usmiechnełam się i podeszłam do Kostji, który od razu mnie objął. Zatopiłam się w jego ramionach. Poczułam się niezwykle wygodnie i komfortowo. Wtulił twarz w moje włosy. Lubiłam takie przytulanie się. Czarnowłosy doskonale o tym wiedział i dlatego często mnie tak przytulał.

-To co idziemy?-spytał mnie z delikatnym uśmiechem.

-Jasne pójdę tylko po telefon-wrociłam do pokoju. Na moim telefonie widniał jeden sms.

Alex:co ty sobie szmato myślisz? Że tak po prostu możesz się prowadzac po mieście z tym farbowanym palantem? Zniszczyłaś mi życie,bo zostawiłaś mnie dla tego czegoś, czego nawet facetem nie można nazwać. Radzę ci uważać bo w końcu on już nie będzie taki piękny.

Przeraziłam się tym. Postanowiłam na razie nic nie mówić o tym Kostji. Wzięłam telefon i zeszłam na dół. Uśmiechnęłam się do niego. Opuściliśmy dom i powolnym spacerkiem. Byłam lekko przygaszona przez to, co nie uszło uwadze czarnowłosego.

-Olivia coś się stało, że jesteś taka nieobecna?-w jego głosie słyszałam troskę oraz zmartwienie, to samo wyrażały oczy, które teraz dokładnie mnie skanowały.

-Nic się nie stało. Wczoraj po prostu za dużo wypiłam i mnie trochę głowa boli.

-Moje biedactwo kochane- podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Zarzuciłam mu ramiona na szyję a ten delikatnie unosił mnie do góry. Nie minęła chwila a znów się całowaliśmy. Nasze usta idealnie ze sobą współgrały. Było bajecznie. Kostja sprawił że przestałam się przejmować tym głupim sms, który zapewne nic nie znaczył. Skończyliśmy pocałunek, czarnowłosy odsunął swoją twarz od mojej na odległość może dwóch lub trzech centymetrów.- Już się lepiej czujesz?- na jego twarzy widniał zawadiacki uśmiech.

-Tak. Zdecydowanie lepiej- odpowiedziałam z szerokim uśmiechem.

-To dobrze. Nie chcę żeby moja księżniczka się źle czuła- uśmiechnął się do mnie.

-Jak widzę książę się bardzo troszczy-na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

- Książę chcę by jego księżniczka czuła się jak najlepiej.

- Od kiedy staliśmy się księżniczką i księciem?-w jego oczach pojawiły się radośne iskierki.

- Od kiedy się poznaliśmy. - cmokał delikatnie moje usta.

- Już od tamtej pory byliśmy dla siebie stworzeni- moje ręce z szyi chłopaka przeniosłam na jego policzki.

- Masz absolutną rację, skarbie. Od samego początku nas do siebie ciągnęło i w końcu się stało, to co najlepsze.-gdy skończył mówić przyciągnęłam jego twarz do swojej i delikatnie całuje go w usta. Kostja mruknął zadowolony w moje usta. Oddawaliśmy się wspólnej pieszczocie.

- To idziemy dalej?-spytał gdy oderwaliśmy się od siebie. Byliśmy jakieś dwadzieścia minut drogi od lasu.

-Tak możemy iść-chwycił moją dłoń i splótł nasze palce razem. W tym momencie sprawa sms była dla mnie nic nie znaczącą. Delektowałam się obecną chwilą z moim ukochanym Kostją. Nie wyobrażam sobie lepszej chwili w całym swoim życiu.

- Już lepiej się czujesz?-spytał z troską w głosie czarnowłosy.

-Tak zdecydowanie lepiej.-odparłam z uśmiechem.

- To się cieszę. Wiesz o tym, że bardzo cię kocham?

- Wiem. Ja też cię bardzo kocham- wtuliłam się w bok Kostji. W tym momencie weszliśmy do lasu. Leśne dróżki i jej okolicę były przepiękne. Liście drzew nie przepuszczały promieni słońca co dawało przyjemny cień i ochłodzenie. Były miejsca gdzie nie było zasłony z drzew i świeciło słońce. W tych miejscach było bardzo ciepło. Usiedliśmy w jednym takim miejscu pod drzewem. Kostja siedział oparty o drzewo a ja byłam oparta o jego tors. Jego ramiona mocno mnie obejmowały i przytulały mnie do siebie. Było cudownie. Podziwiałam piękno przyrody, bo czarnowłosy wtulił twarz w zagłębienie mojej szyi i bawił się moimi włosami. Jego ciepły oddech łaskotał moją skórę, było to bardzo przyjemne uczucie. Rzadko się zdarzyło że siedzieliśmy tak z dala od ludzi, sami we dwoje. Postanowiłam korzystać z tego ile można. Zamknęłam oczy i zamyśliłam się nad tym co cudownego się teraz dzieje.

-Podoba ci się to?-w jego głosie słyszałam rozbawienie.

- Tak-odpowiedziałam z uśmiechem.- jest bardzo przyjemne. Dmuchał ciepłym powietrzem w moją skórę, co tworzyło gęsią skórkę. Lubiłam takie pieszczoty. Siedzieliśmy tak ponad dwie godziny rozmawiając o wszystkim i o niczym. Dużo się przytulaliśmy. Wracaliśmy tak, że Kostja niósł mnie na plecach. Wtuliłam się w niego, chciałabym zasnąć w tej chwili. Najgorsze co się stało po drodzę to jest to, że zaczęło padać. Co ja mówię padać, zaczął lać deszcz. Zeskoczyłam z jego pleców i zaczęliśmy biec, by jak najszybciej być w domu. Kiedy byliśmy w środku, byliśmy już całkowicie przemoczeni. Pierwsza zajęłam łazienkę. Przebrałam się w suche ubrania i po pół godzinie opuściłam łazienkę. Po dwudziestu kilku minutach, opuścił łazienkę. Nie mieliśmy co robić, więc po prostu leżeliśmy na łóżku wtuleni w siebie.

Ślub z przymusu/MelovinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz