Rozdział 7 - Kłótnia.

5K 241 103
                                    

Kap, kap, kap. Jasny blask i zaraz po nim głośny trzask przenikający do kości. Pierwsza prawdziwa letnia burza mąciła spokój nocy, wibrowała w głowie i szarpała namiotem we wszystkie strony. Draco leżał przytomny na swoim łóżku i dzięki rozbłyskom widział jak Gryfonka kuli się za każdym razem, gdy piorun przecinał niebo. „Taka duża a boi się burzy", pomyślał kąśliwie. W przeszłości mógłby tę wiedzę uznać za cenną, ot kolejna, przydatna cegiełka w upokarzaniu Granger. Było takich wiele. Jednak teraz zupełnie nie miał na to ochoty. Gdy kasztanowłosa znów drgnęła na łóżku, westchnął cicho i w myślach wymówił formułkę zaklęcia. W ułamku sekundy zapanowała cisza. Wiatr przestał rzucać namiotem we wszystkie strony, deszcz już nie bębnił o poły materiału, a rozbłyski piorunów zniknęły za magiczną atrapą rozgwieżdżonego nieba, które zawisło pod sklepieniem namiotu. Hermiona zaalarmowana nagłą zmianą w otoczeniu spojrzała przez ramię i dostrzegła małą drogę mleczną zawieszoną pod sufitem. Magiczne gwiazdy migotały w ciszy nie mniej urokliwie od tych prawdziwych, przynosząc ukojenie zmysłom. Poczuła jak ogarnia ją spokój i położyła się na plecach by móc podziwiać galaktyczny pokaz.

- Dziękuję. – powiedziała cicho wciąż patrząc przed siebie.

- Nie ma sprawy. – usłyszała po chwili.

Zastanawiał się kiedy tak zmiękł. Zmarszczył brwi i kątem oka przyjrzał się twarzy Hermiony, na której odbijał się blask sztucznych gwiazd. Szukał w sobie przyczyny tego zachowania i nie był pewien co tak naprawdę czuje. Czy było to spowodowane faktem że razem mieszkali? Że od miesięcy dziewczyna sprawuje nad nim piecze i wprowadziła go do społeczności Złotego Feniksa? A może to przez to że opowiedział jej o tym czego doświadczył. Otworzył się przed nią, zdradził swój sekret? Nie miał pojęcia. Gdy tydzień wcześniej, nad ukrytym w lesie jeziorem doszło do niezaplanowanego przez niego użycia magii bezróżdżkowej, bał się czy Gryfonka zachowa to dla siebie. Jednak ona milczała, był o tym przekonany, gdyż w innym wypadku Kingsley z pewnością chciałby go wykorzystać w walce przeciwko Śmierciożercom i Voldemortowi. Poczuł nagły przypływ złości i irytacji. Dlaczego, do cholery, zaczyna myśleć iż źle robi ukrywając swoją moc przed innymi? Przymknął oczy i cicho westchnął. „To jej wina", przyznał w duchu. To jej ciągłe gadanie o wspólnocie, o rodzinie, o walce, o miłości i przyjaźni.. Jej słowa i czyny zaczęły zagnieżdżać się w nim niczym małe, uparte ziarenko, które pragnie wykiełkować i co gorsza, zaczyna mu się to udawać. Obiecał swojemu mistrzowi że nigdy nie użyje magii bezróżdżkowej do złych celów i miał zamiar dotrzymać obietnicy. Tak samo jak obiecał, że ochroni kogo tylko będzie mógł. Nawet ją. Lecz wciąż czuł że gdzieś głęboko w nim, w najmroczniejszych zakamarkach jego duszy wciąż tlą się zgliszcza jego dawnego ja. Ciemne i okrutne, pozbawione litości, przepełnione jadem i naukami jego ojca oraz Czarnego Pana. Czasami lubiły o sobie przypomnieć.

Coraz bardziej zmęczony i zły machnął różdżką i w mgnieniu oka lśniące gwiazdy zniknęły. Sklepienie namiotu znów stało się czarne i mroczne. Odwrócił się na bok i usłyszał wydobywający się z ust Gryfonki cichy jęk rozczarowania. Wiedział że to dziecinne, jednak od razu poczuł się lepiej. „Chyba nigdy nie przestanę być do końca sobą", pomyślał i poczuł jak ogarnia go senność. Jednocześnie nie wiedzieć czemu, ucieszył się że burza już minęła.

*

Pierwszym co Hermiona zobaczyła po przyjściu do namiotu medycznego, była uśmiechnięta i radosna twarz Sary Mitchell, ich uzdrowicielki. Piękna, trzydziestoletnia blondynka właśnie dokańczała poranną kawę i energicznie poklepywała po ramieniu Alberta Wilkinsa, przystojnego, czterdziestoletniego magomedyka, którego mina zdradzała iż jest pogrążony w całkowitej rozpaczy.

- Dzień dobry! – zawołała raźnie Sara na widok Hermiony i Dracona którzy weszli do namiotu i założyli swoje białe, lekarskie kitle.

- Dzień dobry. – odparła Gryfonka mniej entuzjastycznie. Czuła się niewyspana. Najpierw męczyła ją burza, a później myśli zaprzątał jej Malfoy. Wolała na razie do tego nie wracać, więc lekko wstrząsnęła głową. – Czy coś się stało? – zapytała utkwiwszy wzrok w Albercie.

Porywy Namiętności. {Dramione} ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz