Złoty Feniks już dawno nie doświadczył takiego poruszenia. Biegający dookoła ludzie, płaczące głośno dzieci. Mogłoby się wydawać że nastąpił koniec świata i już za chwilę, pod nogami ludzi zawali się ziemia. Luna Lovegood z zapłakanymi oczami zapieczętowywała namiot ze znajdującymi się w środku sierotami, tak by nikt oprócz niej nie mógł dostać się do środka. Czyjś głośny krzyk dobiegł jej uszu więc gdy tylko skończyła czar, pobiegła w jego kierunku z mocno bijącym sercem.
Szpital wypełnił się rannymi. Dwójka magomedyków uwijała się jak w ukropie, jednak nie daliby sobie rady bez wsparcia. Pomagał kto tylko mógł.
- Albert, skończył się eliksir przeciwbólowy! – zawołała Sara w stronę ciemnowłosego czarodzieja którego ręce całe były we krwi. Właśnie skończył opatrywać jednego z rannych. Klnący pod nosem magomedyk przeszedł do kolejnego łóżka, lecz po chwili odszedł zasłaniając martwe ciało białym prześcieradłem.
- Tego też wynieście. – powiedział w stronę dwójki mężczyzn stojących i czekających na polecenia lekarzy.
Robił to od lat. Leczył jak umiał najlepiej, ale także pomagał przejść na drugą stronę. Jako czterdziestodwulatek był już świadkiem wielu zgonów. Popatrzył na reanimującą kogoś Sarę Mitchell. Jej blond włosy podrygiwały w rytmie mocnych ucisków klatki piersiowej pacjenta. Właśnie to lubił w niej najbardziej, upór i brak kompromisów.
- Wilkins! – wrzasnęła w kierunku Alberta Sara. – Pomóż mi!
Lekko siwiejący brunet otrząsnął się z chwilowego zamyślenia i ruszył przed siebie.
- To babcia Neville'a. – powiedziała kobieta ze strachem w oczach i kontynuowała reanimację. Serce Augusty Longbottom wciąż pozostawało przerażająco ciche.
~
Gdyby mógł, rozniósłby cały namiot na strzępy. Pozbawiony różdżki i szalejący z wściekłości prawie rzucił się na Rona gdy ten wbiegł do jego namiotu.
- Uspokój się Harry, mnie też zabrano różdżkę. – powiedział Weasley. Usiadł na pobliskim krześle i ukrył twarz w dłoniach. Informacja o napadzie Śmierciożerców na szpital Świętego Munga była dla wszystkich ogromnym szokiem. Gdy tylko się dowiedział pobiegł do Kingsley'a by zgłosić się na ochotnika, jednak zbyt późno zorientował się jakie Shacklebolt ma wobec niego zamiary. Mógł się domyśleć że matka zawczasu poprosi go o zabranie mu różdżki. Tyle razy marudziła by się więcej nie narażał, nie sądził jednak że posunie się do czegoś podobnego. Nagle do namiotu wpadła zdyszana i zapłakana Luna.
- Usłyszałam twój krzyk. Co się stało? – zapytała ze strachem w oczach.
- Zabrali nam różdżki, to się stało! – wrzasnął Harry. – Przeklęty Shacklebolt! – ryknął i usiadł na łóżku. Jednak zerwał się z niego po chwili, gdyż przez przejście do namiotu weszła Ginny.
- Hermiona i Draco tam są. – powiedziała niemal martwym głosem. Gdzieś w jej gardle słychać było narastającą gulę strachu i płaczu. Ron zerwał się na równe nogi.
- Dlaczego.. Dlaczego im pozwolił? – zapytał wpatrując się w Harry'ego. Z odpowiedzią pospieszyła mu Luna.
- Mung jest wielką placówką, zapewne potrzebował kogoś oprócz Lupina i Jakuba. – powiedziała ocierając łzy z policzków. Ginny chwyciła ją za rękę i ścisnęła ją mocno.
Od tylu lat zawsze byli razem. Wspólnie stawiali czoła niebezpieczeństwom, wrogom, złu. Wiedząc że ktoś z ich grupy jest teraz daleko i sam ryzykuje życie nie mogąc liczyć na wsparcie pozostałych, czuli niemoc i wściekłość.
CZYTASZ
Porywy Namiętności. {Dramione} ZAKOŃCZONE
RomansaHermiona Granger wraca wspomnieniami do czasów z Drugiej Wojny czarodziejów, trwającej prawie siedem lat. Poznała wówczas człowieka który na zawsze zmienił nie tylko jej życie, ale także bieg historii. Czy miłość w realiach wojny miała szansę na prz...