1. Wypadek

48 6 4
                                    

          Moja głowa była oparta o szybę samochodu, oczy powoli samoistnie się zamykały. Ciepłe powietrze dochodzące z klimatyzacji jedynie coraz bardziej mnie usypiało. Zastanawiałam się, gdzie tym razem moja niezawodna grupka przyjaciół zabierze mnie na biwak. Co roku od bardzo dawna organizowaliśmy weekendowy wyjazd, którego główną atrakcją było siedzieć w totalnej głuszy i ekscytowanie się, kto pierwszy narobi w gacie.

         Zasnęłam. Nie wiem dokładnie ile spałam ale obudziłam się dosyć późno, gdyż spoglądając w niebo widziałam jednolity czarny kolor. Nagle wszyscy usłyszeliśmy gwałtowny huk. Przed nami zrobiło się jedynie przez sekundę bardzo jasno, to był piorun. Po naprawdę niedługim czasie, maksymalnie pięciu minutach rozpętała się burza. Setki kropli deszczu spadały niesamowicie szybko z ogromnym impetem w przednią szybę samochodu i jego dach. Wychyliłam się minimalnie by dostrzec coś przed przednią szybę. Ogromny las. Na plecach poczułam lekki chłód. Miałam złe przeczucia. Droga była bardzo śliska, a w lesie tym bardziej. To była bardzo niebezpieczna trasa. Jednak nic nie powiedziałam, jechaliśmy dalej.

        Coraz bardziej wjeżdżaliśmy w głąb lasu, coraz bardziej padało i coraz bardziej wszyscy byli senni, nawet kierowca. Zastanawiałam się czy w taką noc jak ta, na takim ogromnym terenie jakiekolwiek zwierzęta prowadzące nocny tryb życia kontynuują swoje poczynania. Wychyliłam się do szyby by sprawdzić czy rzeczywiście nadal nie widać ani jednej gwiazdy. Niestety. Niebo było kompletnie zachmurzone. Nawet nie mogłam znaleźć księżyca, który towarzyszył mi do tej okropnej burzy. W pewnym momencie wiatr był tak silny, że leciutko spychał na boki nasz samochód. Deszcz stawał się coraz obfitszy przez co widoczność stawała się ograniczona.

        Nagle serce podskoczyło mi gwałtownie: - Cholera! Uważaj!! - znajoma siedząca na przednim siedzeniu pasażera wskazała palcem, krzyczała ze strachu. Dotarło do mnie iż przed nami pojawił się inny samochód. Tak nagle, nie wiadomo skąd. Świat zwolnił. Rozejrzałam się, widziałam te wszystkie twarze jadących ze mną przyjaciół, którzy mieli wymalowany ogromny strach na twarzach, a w oczach łzy. Niektórzy krzyczeli ale dźwięki aktualnie nie były dla mnie najważniejsze. Ta chwila, obraz. Głęboki wdech i ogromy trzask. Jednak nie poczułam bólu, a opuszczające mnie światło. Czułam jak ciążą mi powieki, podobnie jak przy zasypianiu. I nagle... nic... wszystko stało się ciemnością.

                                                                                             ***

       Otworzyłam oczy. Słyszałam nieznośny pisk w uszach, widziałam ale tak jakby świat był spowity mgłą, poczułam w ustach krew, spływała mi z nosa. Całe ciało leżało jak kłoda, nogi i ręce trochę drżały. Najbardziej dało się wyczuć serce, biło tak mocno, że cała klatka piersiowa unosiła się niepokojąco szybko i mocno. Po kilku minutach wzięłam głęboki wdech, próbowałam uspokoić przede wszystkim swoje ciało. Zamknęłam jeszcze na chwilę oczy i zaczęłam się podnosić. Przyszło mi to z trudem ale dałam radę. Rozejrzałam się, znowu nogi mi się prawie pode mną osunęły. Zobaczyłam szczątki samochodu, którym jechaliśmy. Chciałam dostrzec czy inni nadal siedzą w samochodzie ale nikogo nie było. Co się z nimi stało? Poszli sobie? Nie zauważyli mnie? Zrobiłam kilka kroków wokół auta. I znowu... mocne uderzenie w głowę. Ale gdzie droga?! Jechaliśmy drogą, a tu jest środek puszczy. Nic nie rozumiem...

       Zaczęłam szukać w aucie, a raczej już kupie złomu mojego plecaka w którym miałam najpotrzebniejsze rzeczy. Znalazłam, na szczęście w dużej mierze nic nie było uszkodzone. Wyjęłam telefon i niezdarnie próbowałam wykręcić do kogokolwiek numer. - Dawaj, dawaj... kurwa! - brak zasięgu. 

Minęło chyba pół nocy nim się zdecydowałam na podjęcie jakichkolwiek kroków, gdyż zaczęło się robić jasno i pierwsze promienie zahaczały o najwyższe gałęzie drzew. Postanowiłam poszukać drogi... sama. Nie mam pojęcia gdzie iść, a tym bardziej co mogę napotkać na swojej drodze jednak muszę spróbować. I tak zrobiłam pierwsze kroki.

ForestWhere stories live. Discover now