4. Na drugi brzeg

32 3 5
                                    

               Czułam pod sobą miękki grunt. Każdy krok zapadał się głęboko pod siebie. Powietrze było wilgotne i lekko duszące. Był środek dnia, a Szare Mokradła wyglądały jakby tu zapadał zmrok. Powolnym i czujnym krokiem szliśmy przez bagna. Nagle chłopak stanął po czym kucną koło nieprzyjemnej wody.

 Nagle chłopak stanął po czym kucną koło nieprzyjemnej wody

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

               Przyjrzałam mu się. Tak samo jak przy wyrastaniu rośliny, którą potem spożyliśmy i tym razem ręka mu drżała. Robił lekkie oczka na wodzie. Miał zamknięte oczy i oddychał głęboko. W tej chwili wyglądał jakby on i otaczająca go natura tworzyli jedno. Kiedy miał tak mocno zamknięte oczy, pełne skupienia, spojrzałam na jego twarz. Była naprawdę piękna. Tyle było w nim człowieka, że nie mogłam uwierzyć iż jest elfem. Jednak jego twarz była nadludzka. Onieśmielała. Biło od niej czystym światłem, szczęściem, miłością i dobrem. Miałam wrażenie, że jeszcze chwilę, a zahipnotyzuję się w jego osobie. Nagle odepchnęłam te wszystkie dziecinne myśli, zapomniałam na czym muszę się skupić, co jest priorytetem. Droga. Odnaleźć najbliższych... i w końcu ... wrócić do domu.

- Nie dobrze. - Usłyszałam. To był on, Łowca. - Woda jest chłodna, a do tego lekko drży. Dzisiaj to miejsce aż roi się od niepożądanych istot.

         Serce mi mocniej zabiło.

- Co masz na myśli mówiąc "niepożądane istoty"? - Przełknęłam ślinę, miałam już dość magicznych istot po ostatnim zajściu z potworem przypominającym wilka.

- To znaczy, że masz być bardzo cicho, iść za mną i najlepiej jedynie patrzeć się przed siebie. - Spojrzał na mnie poważnie i odwrócił się gotowy do drogi.

         Mój niepokój był zbyt silny by ot tak zacząć wędrówkę po Szarych Mokradłach. Szybko podeszłam do niego i pochyliłam się nad jego uchem. Nawet nie zwróciłam do tej pory uwagi, jak bardzo nogi mi się trzęsą, a oddech przyspieszył.

- To nienajlepszy moment na takie pytanie, jednak chcę szczerej odpowiedzi... czy... tutaj może nas coś zaatakować?

- Em, uspokój się. - Zauważył jak się denerwuję. - Na pewno łatwiej będzie im nas wyczuć, kiedy będziesz panikować. Ach, owszem, może nas coś zaatakować ale dopiero wtedy jak będziemy kroczyć nierozważnie i głośno. - Przytaknęłam. - Gotowa? - Znowu pokiwałam głową. Próbowałam uspokoić mój oddech i serce , które chciało wyskoczyć ze swojego miejsca. - To jeszcze raz idziemy bezszelestnie, rozważnie i patrzymy się do przodu. - Poczułam jak sam zrobił obfity wdech. - Ruszamy.

            Mój krok, jego krok, mój krok, jego krok. Szłam jego śladami. Nie spuszczałam wzroku z ziemi, aby nie zgubić jego odcisków butów. Idąc coraz głębiej robiło się coraz mgliściej. Każdy powiew wiatru oznaczał zmartwychwstanie życia panującego na mokradłach. Słychać było pojedyncze żabie skrzeki bądź gwałtownie poruszającą się jakąś rybę pod taflą jeziora.

          W pewnej chwili usłyszałam lekkie szepty, które z każdym krokiem narastały. Szepty, szepty, szepty, coraz głośniejsze... Nie mogłam swoich emocji opanować. Pot lał mi się po plecach, brałam szybkie lecz płytkie wdechy, byłam o krok od przeraźliwego krzyku. Powoli panikowałam. Czy to ja szaleję? To te potwory? Podeszłam bliżej Łowcy.

ForestWhere stories live. Discover now