Rozdział dziewiętnasty

24 7 0
                                    

Benjamin oparł plecy o krzesło i przeleciał wzrokiem postać Wiktorii.

— No? — mruknął niezbyt życzliwie.

— Jeśli przeszkadzam, mogę...

— Nie, nie. Proszę mówić. — Ugryzł się w język, aby nie powiedzieć nic bardziej kąśliwego. Pomasował skronie i wypuścił powoli powietrze, jednak to nie pomogło w pozbyciu się ucisku w gardle. Do licha, Benjamin, skupże się, rozkazał sobie w myślach, ignorując bezlitosne kąsanie sumienia.

— Przypomniałam sobie, gdzie znalazłam tatę, kiedy po raz pierwszy dowiedziałam się o jego pracy. Nie wiem, czy cokolwiek jeszcze tam jest, ale zawsze można zapytać sąsiadów. — Kanarkowa popatrzyła mu prosto w oczy, a następnie wyciągnęła z kieszeni kartkę. — Poszukałam na mapie i znalazłam stary magazyn, tutaj. — Podała policjantowi odręcznie zapisany adres. Benjamin chwycił kartkę i przyjrzał się jej, obrócił kilkukrotnie w palcach.

— Dziękuję, to bardzo ważne. Czy to wszystko?

— Tak, raczej już nic z siebie nie wykrzeszę.

— Damy pani znać, czy akcja się powiodła — pożegnał ją, wstał i otworzył jej drzwi. Odpowiedziała mu skinieniem głowy i wyszła na korytarz, a Benjamin wrócił za biurko i usiadł na krześle. Chwilę myślał, mrużąc oczy, a następnie sięgnął do telefonu.

„Hej, Florian,
Prawdopodobnie znamy już miejsce przebywania Zebry. Dam znać, jak poszło"

SMS został wysłany niemalże natychmiast, a po chwili namysłu dopisał jeszcze jedną wiadomość:

„Przepraszam, jakoś ci to wynagrodzę".

Pomyślał o pizzy i myśl ta trochę go uspokoiła. Nie będzie tak źle, pocieszał się w myślach. Przecież Florian, mimo wszystkich faktów, nigdy by nie zabił własnego brata.

Benjamin wstał i poszedł prosto do pokoju Michała.

— Kotek, mam prośbę — zaczął, wychylając się zza drzwi. Kotowiak prawie opluł się kawą, odstawił kubek na biurko i zmroził Dunhama spojrzeniem.

— Ostrzegaj, człowieku.

— Postaram się. — Beniek się krótko zaśmiał, widząc, jak Michał sięga po chusteczkę, aby wytrzeć podbródek. — Mógłbyś mi zorganizować oddział AT, może być nawet ten, który był z nami przy pierwszym umówionym spotkaniu z Kanarkiem. Ponadto potrzebuję nakaz przeszukania i, najważniejsze, abyś sprawdził ten adres. — Wyjął karteczkę z kieszeni i położył ją na blacie. Michał spojrzał na nią, a następnie na bruneta.

— Nie za dużo ode mnie wymagasz? — zapytał, ostrożnie sięgając po adres. Przestudiował go wzrokiem, pomyślał chwilę.

— Wymagać to od ciebie będzie twoja żona, nie ja.

— A skąd ty niby o tym wiesz? — zapytał mimochodem, odwracając się w stronę komputera. Wpisał adres na klawiaturze i przeszukał bazę danych.

— Przeczucie. — Benjamin uwiesił się na jego ramieniu. — Masz już coś?

— Beniek, jesz stanowczo za dużo. To, że kurtka skutecznie ukrywa twoje fałdki, wcale nie oznacza, że możesz na mnie wisieć.

— Pytałem o coś innego. — Puścił go jednak, stanął obok. Spojrzał na ekran, taksując wzrokiem tabelki z nazwiskami, adnotacjami i innym policyjnym bełkotem, którego Benjaminowi nie chciało się czytać. Jego telefon zaburczał, więc wyjął go z kieszeni.

„Skup się na sprawie.", napisał Florian. Benjamin przymknął oczy i westchnął ciężko. Na pewno się skupi, bo właśnie odkrył, że łapiąc jakiś trop, zupełnie zapomniał o niedawnych wydarzeniach. Praca pozwalała mu oczyścić myśli ze zbędnych zmartwień, wyciszyć umysł i skoncentrować się na jakimś problemie.

Zebra w dolinie ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz