— Dobra — wymamrotał w końcu Rafał, mięknąc pod siłą spojrzenia Floriana. Siedzieli na komendzie od dwudziestu minut, a że sprawa zaczynała być ogromnej wagi, za lustrem weneckim znajdowało się jeszcze dwóch policjantów, Płaszczka i Walczak. Walczak, ponieważ mógł zapamiętać parę rzeczy, które prawdopodobnie by umknęły Schulzowi i Dunhamowi, a Płaszcza... bo się uparł, że to jego zasługa i chce posłuchać, co młodzian ma do powiedzenia.
— Słuchamy — ponaglił go blondyn, stykając palce w piramidkę.
— Nie ma żadnego kolegi. Byłem w barze, wiecie, tym w Działoszynie na Piłsudskiego, V.I.P bodajże. Miesiąc wcześniej skończyłem osiemnastkę, więc zamówiłem sobie drinka i sączyłem go powoli, kiedy dosiadła się do mnie jakaś landryna — mówił ze spuszczoną głową. Ruszał niespokojnie nogą, jak zwykle ludzie robią, kiedy zjada ich stres.
— Opisz ją — przerwał mu Benjamin, otwierając już niezastąpiony notes. Milko przeszukał pamięć.
— Miała na sobie lateksowy, skąpy kostium, zielone oczy, tak na pewno były zielone. Nosiła srebrny naszyjnik, który zupełnie nie pasował do wyzywającego stroju — odparł Rafał, ostrożnie dobierając słowa.
— Zadziwiające, że pamiętasz ją z takimi szczegółami. — Florian uniósł brew, a chłopak fuknął.
— Chcecie, abym zeznawał czy nie? Zachowujesz się jak mój ojciec. — Przewrócił oczami.
— Trochę szacunku do starszych — mruknął jedynie Benjamin, posyłając Florianowi ostrzegawcze spojrzenie: tym razem nie daj się wyprowadzić z równowagi.
— No, to zeznawaj — dodał tylko blondyn, odpowiadając na zerknięcie bruneta. Rafał przymrużył lekko oczy.
— Zaciągnęła mnie na zaplecze i pokazała piguły. Powiedziała, że można mieć po tym niezłą fazę. Wziąłem, spodobało mi się. Oznajmiła, że dostanę więcej, jeśli pomogę jej to rozprowadzać. Więc się zgodziłem — przyznał, ale zdecydowanie ciszej. Coś za łatwo mu to przyszło.
— Jak miała na imię? — zapytał aspirant.
— Przedstawiła się jako Anka. Ostatnio dostałem nowy towar, miałem go rozprowadzić, ale matka wkradła się do pokoju i wam podrzuciła. Na szczęście miałem jeszcze jeden pod łóżkiem; nigdy tam nie zagląda — parsknął.
— Powinna — rzucił Benjamin. — Straszny masz tam syf, może czas posprzątać?
— Po co? — Milko spojrzał wyzywająco mu w oczy. — Żeby mogła bez przeszkód panoszyć się po moim terenie?
— Nie zapominaj, że mieszkasz pod jej dachem i to jest jej dom, więc ma do tego zupełne prawo — wtrącił się Florian.
— Niedoczekanie — prychnął Rafał.
— Masz bogate słownictwo i wyrażasz się inaczej od dziewięćdziesięciu procent osób w twoim wieku. Co czytasz? — Zmienił natomiast temat Benjamin.
— Jo Nesbø. Ale przepadam za Małgorzatą Rogala. Czytałeś? Agata i Sławek, Wydział Kryminalny, polecam. Michał został zamordowany, tak w ogóle. — Błysnął zębami. Florian wziął wdech i spojrzał na Benjamina. Młodzian miał pojęcie o policyjnych procedurach.
— Czyli na pewno słyszałeś o artykule dwieście dwudziestym kodeksu karnego, który mówi, że kto ma wiarygodną wiadomość o dokonaniu czynu zabronionego, w tym wypadku o rozprowadzaniu narkotyków, i nie zawiadamia niezwłocznie organu powołanego do ścigania przestępstw podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech? — wyrecytował Dunham.
CZYTASZ
Zebra w dolinie ✓
AksiZebra już jest w dolinie, powtarzam, Zebra jest już w dolinie. Rozpocząć operację "Kanarek". Bez odbioru. UWAGA! WCHODZISZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ. Nie odpowiadam za psychiczne urazy spowodowane zbyt dużą ilością błędów logicznych i gramatycznyc...