"Ona ma serce jak lód, ty masz arelgię na chłód" #4

90 10 3
                                    

13 lipca, tak to ten dzień, to dzień koncertu Filipa.
Jejuu, pewnie cały dzień będę czekać jak na szpilkach.

Siedziałam spokojnie w sypialni gdy nagle usłyszałam dźwięk rozbijającej się szklanki. A no tak Paweł...
Szybko pobiegłam do kuchni.
- Nic Ci nie jest? - zapytałam z powagą patrząc jak mój kuzyn zbiera kawałki szkła.
- Nie - odparł, a ja poszłam po zmiotkę.
On wstał przyglądając się jak sprzątam.
"Przyglądając" to mało powiedziane, jego wzrok był w tym momencie straszny.
Wiem że byłam w spodenkach i skąpej bluzeczce ale nie musiał mnie pożerać wzrokiem.
Przecież to twój kuzyn, Wera ogarnij się!
Gdy skonczyłam zamiatać to całe szkło szybko udałam się do sypialni przebrać w coś normalnego. Coś normalnego znaczy w coś takiego żeby Paweł nie patrzył na mnie tak jak przedtem.
Teraz już w spokoju poszłam do kuchni zrobić sobie herbatę.
Chłopak siedział przy stole pijąc kawę.
- Pij bo ci wyparuje - zaśmiałam się.
- Dziś jakoś wyjątkowo masz dobry humor?
- Dziś akurat tak - odparłam nie zastanawiając się skąd on może wiedzieć czy tylko dziś, czy może codziennie budzę się z uśmiechem na ustach.
- O 19 idę na koncert - powiedziałam zalewajac cherbatę.
- Serioo, a miałem nadzieję, że spędzimy wieczór tak jak wczoraj.
Nagle Paweł podszedł do mnie łapiąc mnie za biodra.
- Co ty robisz? - prawie krzyknęłam odkładając cherbatę, żeby się nie poparzyć.
- Spokojnie...- zbliżył się do mnie jeszcze bardziej.
- Przestań!!! - odepchnęłam go.
- Ty kurwa jesteś normalny?! - krzyknęłam jeszcze głośniej niż wcześniej, już mnie nawet nie obchodziło co pomyślą sąsiedzi.

Bez zastanowienia wyszłam z mieszkania przebierając tylko pantofle na jakieś klapki, które stały przy wyjściu. Zamykając drzwi zobaczyłam jego zdziwioną minę.
- Kurwa - powiedziałam sama do siebie schodząc po schodach.
Gdy już wyszłam z budynku przycupnełam na pobliskiej ławce.
Po jakiejś chwili usiadł koło mnie jakiś mężczyzna. Nawet się mu nie przeglądałam, kątem oka tylko widziałam że wyciąga papierosy.
- Fajke? - zapytał trzymając pudełko.
- A daj pan - sięgnęłam do opakowania ręką.
Teraz miałam chwilę żeby się mu przyglądnąć.
- Krzysiek? - na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech.
- Tak - odparł ze smutkiem.
- Aż dziwne że ktoś mnie rozpoznaje po tym jak przestałem się zadawać z Kubą - odpalił papierosa podając mi zapalniczkę.
Widziałam że coś go przytłacza, on i Que byli najlepszymi kumplami od dzieciństwa. Nie mogłam oceniać czy Kuba dobrze zrobił zrywając z nim znajomość, nie znałam ich, może jedynie z przygód wesołego hypemana albo z nagrań niektórych koncertów.
- Coś nie tak? - zapytałam zaciągając się dymem.
- Wciąż mam wyrzuty sumienia, nie raz już go przepraszałem, ale wszystko na nic. Nienawidzę siebie za to co zrobiłem Kubie - w jego oczach było widzać łzy.

Nienawidzi siebie za to co zrobił Kubie? Tak, jakiś rok temu na grubej imprezie Krzychu przeleciał dziewczynę Que.

- W ogóle przepraszam, że się tak zwierzam, ale potrzebowałem się komuś wyżalić.
- Każdy czasem tego potrzebuje - odparłam patrząc mu w oczy.
Nagle mój telefon zadzwonił, wyciągnęłam go z kieszeni.
Paweł...
Czego on chce, zwłaszcza po tym co zrobił.
Szybko odrzuciłam połączenie.
Na ziemi zakiepowałam już końcówkę papierosa.
- Już idziesz? - odparł Krzysiek.
- To daj mi chociaż swój numer.
Zdziwiłam się, pare minut na jednej ławce, a on chce mój numer?
No, ale okej.
Wymieniliśmy się numerami.
Po czym udałam się do swojego mieszkania.

***
Ponad 500 słów, ja w siebie nie wierzę. Następna część wieczorem.

Miłość to tylko zabawa|Taco Hemingway|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz