"Ta scena świeci, choć od fleszy dzielą ciemne szkła"#6

87 8 0
                                    

Była już 17, a za dwie godziny musiałam być na drugim końcu miasta.
Lekko pokręciłam moje długie, jasno brązowe włosy, z szafy wyciągnęłam krótką szarą bluzeczkę i czarne spodnie z wysokim stanem. Na stopy ubrałam biało czarne buty na koturnie. Zrobiłam sobie lekki makijaż, po mimo tego, że nigdy nie lubiłam się malować.
- O kurde to już 18 - odparłam patrząc na zegarek wiszący na sciane.
Zadzwoniłam po taksówkę, która miała być pod moim mieszkaniem za 15 minut. 
Zabrałam tylko klucze i nie chętnie poinformowałam Pawła, że nie wiem o której wrócę.
Gdy schodziłam po schodach zadzwonił mi telefon.
   Boże Święty, kto to może być.
- Krzysiek?- przeczytałam na wyświetlaczu.
No tak, dałam mu swój numer.
- Halo?- odezwałam się niepewnie.
Chłopak chciał mnie zaprosić na kolację.
             Nie ma bata, nie idę.
         Przecież jest koncert Filipa.
Grzecznie odmówiłam wyjaśniając mu powód. Chyba zrozumiał, bo powiedział, że jak nie dziś to innym razem.
Teraz już szybko zbiegłam na dół i wsiadłam do taksówki.
Gdy dotarłam na miejsce oczywiście musiałam stać w jednej z kolejek gdzie ochroniarz sprawdzał bilety, ach klasyk.
- No nareszcie - odparałam gdy już mogłam udać się pod scenę.
            Ile tu ludzi...
Nie pchałam się zbyt blisko sceny, stanęłam w jakimś rogu, z którego było wszystko widać i czekałam na rozpoczęcie.

Po jakiś 10 minutach na scenę wszedł Filip, a potem było słychać tylko wrzeszczącą publiczność.
Koncert był naprawdę fajny, zajebiście się bawiłam.
Nagle ktoś we mnie wpadł.
- Przepraszam - usłyszałam kobiecy głos.
- Nic się nie stało - uśmiechnęłam się krzywo.
- Tak w ogóle Ania jestem - podała mi rękę.
- Weronika - odpowiedziałam, ale chyba za cicho bo muzyka mnie zagłuszała.
- Chodź! - pociągnęła mnie w stronę bramki, za którą były jakieś schody.
rozmawiałyśmy chwilę, Ania okazała się naprawdę mega miłą osobą.
Potem zaproponowała, źe pójdziemy na balkon, z którego o wiele lepiej wszystko widać.
- Ale tam w ogóle można iść? - zapytałam niepewnie.
- Tak, niby mogą przebywać tam tylko VIP-Y ale chodźmy - odparła z entuzjazmem.
Kiedy dotarliśmy na górę usłyszałam głos:
- Ania, gdzie Ty się podziewałaś?
- Spokojnie, przyprowadziłam koleżankę - odpowiedziała dziewczyna.
- To mój brat Miłosz - powiedziała do mnie prawie szeptem.
- Dla znajomych Janek - oznajmił patrząc w scenę.
- Otsochodzi?- powiedziałam tak cicho aby nikt nie usłyszał.
- Tak - odpowiedział chłopak.
     Kurwa usłyszał, ale przypał.
Potem z Anią oglądałyśmy dalej Filipa na scenie.
Gdy koncert się już kończył a Szcześniak żegnał się z fanami Ania nagle wypaliła z propozycją:
- Wera idziesz z nami do klubu??
Już miałam się pytać kogo ma na myśli mówiąc "z nami".
Ale uprzedził mnie Miłosz patrząc na swoją siostrę dziwnym wzrokiem.
Chyba nie chciał żebym szła z nimi.
- No braciszku nie bądź taki sztywny.
Nie wiem jak ona to zrobiła ale go przekonała bo usłyszałam od niego tylko ciche "niech będzie".
Po tym wszystkim zrozumiałam że Janek niezbyt mnie lubi.
Chciałam uswiadomić to Ani i nigdzie z nimi nie iść, ale gdzieś poszła. Więc poczekałam na nią chwilę, wracając mi wytłumaczyła mi że była po torebkę. Zeszłyśmy na dół i skŕęciłyśmy w jakiś korytarz gdzie stał Otsochodzi.
- A my nie idziemy do klubu? - zapytałam szeptem Anię.
- Musimy poczekać na Filipa...
- Cooo? - przerwałam jej.
- Eeee, nie mówiłam Ci -odpowiedziała z lekkim zakłopotaniem.
- Ale że Taco idzie z nami? - prawie krzyknęłam, a Miłosz popaczył się na mnie jak na idiotkę.
Zauważyłam tylko jak Ania pokiwała twierdząco głową.

**********
Tam, tam, tam!!!
Zaczyna się...


Miłość to tylko zabawa|Taco Hemingway|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz