~>Alex<~
Nie jestem dziwadłem. On wiedział o tym najlepiej, więc dlaczego tego nie rozumiał? Bał się mnie? Nie dziwię mu się. Sama się czasami siebie boję.
Kiedy wybiegłam z baru przy porcie, skierowałam się w stronę pustego już sierocińca, w którym mieszkałam rok temu. Nie wiedziałam do końca dlaczego akurat tam chcę się udać, jednak to właśnie w tym miejscu czułam się najbezpieczniej.
Kiedy dotarłam na miejsce, przemyślałam jeszcze raz, czy na pewno chcę tam wchodzić. Z tym miejscem wiąże się tyle bolesnych wspomnień...
Po kilku minutach stania na ulicy otworzyłam właz i zeszłam na dół po metalowej drabince. Gdy już byłam na dole, przeszłam przez długi korytarz, tym samym znajdując się w salonie. Rozejrzałam się dookoła. Przyznam szczerze, że jeszcze nigdy nie byłam w tak obskurnym miejscu. Nie dziwię się, że jest tu tak okropnie. W końcu przez rok nikt tu nie zagladał. Dawni lokatorzy dzięki mnie korzystają teraz z życia w Auredonie. Niestety ja znowu utknęłam na Wyspie Potępionych pozostawiona sama sobie. Najgorsze jest to, że przyjechałam tutaj z własnej woli. Pomyśleć, że zrobiłam to dla Harrego. Wróciliśmy na Wyspę aby odnaleźć Harriet, tymczasem nikt nie ma pojęcia gdzie ona jest. To przecież absurd. Jaka ja jestem głupia! Z drugiej strony, gdybym teraz była w Auredonie, mieszkałabym w psychiatryku. Tutaj przynajmniej się nie wyróżniam.
Weszłam do swojego starego pokoju i usiadłam na zakurzonym materacu. Chciałam posiedzieć w samotności i ochłonąć po tym wszystkim. Nie miałam ochoty nikogo widzieć. Wszyscy mnie zostawili. Byłam teraz zupełnie sama.
- Nie będziesz sama, jeśli przyjdziesz do mnie... - kolejny raz usłyszałam ten głos. Myślałam, że słabszy być nie może, jednak byłam w błędzie.
- Kiedy ja nie chcę - skrzyżowałam ręce na piersi. Westchnęłam - Chcę, żeby było jak dawniej.
- Pomogę Ci. Mogę sprawić, że będziesz szczęśliwą Księżniczką Auredonu. Potrafię sprawić, że Hadi znowu będzie Cię wspierać i nigdy się od Ciebie nie odsunie, a Harry znowu będzie Tobą oczarowany i nie ośmieli Ci się sprzeciwić - drzwi do mojego starego pokoju zaczęły płonąć na niebiesko, jednak nie wyglądały tak, jakby miały się doszczętnie zniszczyć od ognia - Wystarczy, że przejdziesz przez te drzwi.
Zastanawiałam się przez chwilę i z zaciekawieniem przyglądałam płonącym drzwiom. Zastanawiam się, jak to możliwe, skoro na Wyspie nie ma magii. Klosz nie wpuszcza jej ani nie wypuszcza. To musi być paranoja. Zapewne mam zwidy.
- Kusząca propozycja. Ale jaką mam gwarancję, że dotrzymasz danego słowa? Zgaduję, że jesteś którymś z Potępionych, więc lubisz naobiecywać a potem zapomnieć - uśmiechnęłam się dumnie.
- Masz całkowitą rację moje dziecko. Ale proszę, nie pomożesz staremu, umierającemu dziadkowi... - w tym momencie zaczął się ksztusić.
Nad niczym się nie zastanawiałam. Jak na zawołanie pobiegłam do palących się drzwi. Ogień tak samo jak wtedy mnie nie parzył. Otworzyłam je...
***
- Obudź się, Alex...proszę Cię...nie rób mi tego...błagam...
Poczułam jak ktoś przybliża mnie do siebie i mocno przytula. Nie miałam siły aby nawet otworzyć oczu, więc postanowiłam jeszcze przez chwilę nie dawać oznak życia i nabrać sił. Poczułam coś dziwnego...jakiś zapach...coś jakby...męskie perfumy. I to nie byle jakie. Takich urzywała tylko jedna, jedyna osoba na tym świecie. I doskonale wiedziałam kto.
- Harry, dusisz - wymamrotałam najgłośniej jak potrafiłam.
On chyba nie usłyszał co powiedziałam, bo nadal trzymał mnie w żelaznym uścisku.
CZYTASZ
Descendants-Powrót [ZAKOŃCZONE]
FanfictionII część książki "Descendants - Wygnaniec". Anna i Harry dostają szansę powrotu na Wyspę na określony czas i odwiedzenia lub zabrania kogoś ze sobą. Jednak kiedy tam wracają, Anna zaczyna dziwnie się zachowywać. Próby uspokojenia jej przez Harry'eg...