Rozdział 8

517 50 13
                                    

Minęło pare dni, potem tygodni, przez które nic się nie wydarzyło. Ból głowy ustał, tak samo jak głosy. Przesypiałem spokojnie noce, koszmary nareszcie zniknęły, a ja znowu mogłem żyć jak przedtem.

Co prawda jedynym minusem było to, że praktycznie codziennie widziałem się z Cassie. Jak nie spotykałem się z nią na treningach, to przychodziła do mojej pracy, albo co gorsza do domu. Raz wpadła na mnie, gdy biegałem, co było naprawdę dziwne, bo w parku byłem o 5:00 a ona dziwnym zbiegiem okoliczności, zawsze musiała na mnie wpadać. Dlatego mój bieg zawsze potem był nieudany. Cassie za dużo mówiła. Zadawała mi mnóstwo pytań, z czego na połowę jej nie odpowiadałem. To było dziwne, że musiałem ją wszędzie spotykać. Tak jakby ona mnie śledziła.

Postanowiłem nawet zrobić eksperyment i raz pobiegłem o 8:00 miejąc nadzieję, że jej nie spotkam, ale dziwnym trafem, wbiegła centralnie we mnie. Gdy zapytałem czemu biegnie o tej godzinie, ona tłumaczyła się tym, że chciała dłużej pospać. Zawsze miała jakieś wymówki.

Starałem się jej delikatnie przekazać, że nie chce mi się z nią gadać, ale ona tak jakby nie słuchała mnie i mówiła nadal o sobie. Męczyła mnie jej osoba i gdybym mógł pozbyłbym się jej.

Ostatnio zaprosiła mnie nawet na to abym zobaczył jak ona się bije z jakąś inną dziewczyną na ringu. Szczerze mówiąc, wiedziałem od razu, że tam nie pójdę. Nie kręciło mnie ani to co ona będzie tam robić, ani jej osoba. Postanowiłem więc zostać w domu i podczas gdy jadłem obiad, w mojej głowie znowu pojawił się ten okropny głos, który nakazał mi iść zobaczyć jak Cassie się bije.

Próbowałem z tym jakoś walczyć, ale niestety bezskutecznie. Musiałem się udać na ten boks, choć naprawdę nie chciałem tego robić. Jednak ten głos odzywał się zawsze wtedy jeśli chodziło o Cassie. Próbował on jakby zbliżyć nas do siebie, co nie podobało mi się.

Wyciągnąłem z kieszeni spodni kartkę na której była informacja na jakiej ulicy znajduje się to całe wydarzenie. Zacząłem iść w tamtym kierunku, bo było to całkiem niedaleko mojego domu. Był już wieczór, więc znając życie do domu wrócę jakoś po 22:00. Nie to, że bałem się nocy czy coś, ale to będzie oznaczać to, że pewnie będę musiał odprowadzić Cassie pod jej mieszkanie, albo zabrać ją do siebie. Miałem jednak nadzieję, że ktoś po nią przyjedzie.

Kiedy dotarłem na miejsce, dało się słyszeć jakiś hałas. Mnóstwo ludzi stało przed wejściem i czekali na to, aż jakiś mężczyzna ich wpuści. Wszyscy ubrani byli na czarno więc nie wyróżniałem się praktycznie niczym.

Gdy nastała moja kolej, mężczyzna bezproblemowo mnie wpuścił. Zacząłem więc schodzić w dół po schodach, kierując się strzałkami. Wszędzie było ciemno, ale miałem doskonały wzrok, więc bezproblemowo wszystko widziałem.

Kiedy znalazłem się na miejscu, usłyszałem ogromną wrzawę. Przede mną znajdował się tłum ludzi, a trochę dalej za nimi znajdował się wielki, oświetlony ring na którym jeszcze nikogo nie było. Zacząłem się kierować w jego stronę i gdy stanąłem praktycznie przed nim, zobaczyłem przed sobą Cassie. Dziewczyna zauważyła mnie i podeszła do mnie. Znowu miała na twarzy ten irytujący uśmiech...

- Cieszę się, że jesteś - oznajmiła i rzuciła mi się na szyję. Zaczęła mnie mocno do siebie przytulać, a ja nawet nie zareagowałem i stałem jak wryty. Gdy się otrząsnąłem, odepchnąłem ją od siebie. Była zdziwiona moim zachowaniem, ale nic nie mówiła. - Lecę. Muszę się jeszcze przygotować...

***
Ogólnie to wszystko nie trwało długo, ale mógłbym powiedzieć, że to były jedne z gorszych chwil w moim życiu. Nie wiem jakim cudem, ktoś może lubić to jak dziewczyny okładają się pięściami po twarzach. Nie kręci mnie to. Nie chciałem na to patrzeć i gdy chciałem się wycofać i wyjść, pulsowanie i głos w głowie mi tego zabronił.

Bądź ze mną (Malec)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz