Rozdział 19

644 51 58
                                    

Przeleżałem w łóżku do obiadu myśląc nad tym wszystkim. Im dłużej nad tym myślałem tym bardziej chciałem się jakoś zmienić. Może faktycznie postaram sobie kogoś znaleźć i zagadać? Nie wyobrażam sobie tego... Ja? Zwykły Nocny Łowca, podchodzący do kogoś i rozmawianie z nim tak po prostu? Nie. To nie wyjdzie.

Spojrzałem na godzinę w telefonie. Była 14:23. Cholera trochę jestem spóźniony na obiad. Wstałem szybko z łóżka i wyszedłem z pokoju kierując się do jadalni. Po drodze spotkałem Izzy, która szła z Lily i Dylanem i o ile z dziewczynką nie miała problemu żeby iść, tak jej brat przyczepił się do nogi Isabelle i nie chciał iść. Gdy mnie zobaczył ucieszył się i ją puścił.

- Wujek Alec! - krzyknął na mój widok i podbiegł wyciągając ręce w moją stronę.

- Cześć - przywitałem się z nim. Chłopczyk się przytulił do mnie, a ja oddałem uścisk.

- Alec chodźmy, bo już jesteśmy spóźnieni na obiad - powiedziała siostra i zaczęliśmy iść.

- Wujek Magnus będzie? - zapytał mnie Dylan.

- Co? Oczywiście, że nie - zaśmiałem się. Zobaczyłem, że Izzy podśmiewuje się pod nosem, ale nie wiedziałem z jakiego to powodu.

Doszliśmy do jadalni w której mieścił się ogromny stół przy którym siedzieli Nocni Łowcy. Wszyscy jedli już to na co mieli ochotę. Rozejrzałem się wokół szukając wolnego miejsca, były dwa wolne koło Maryse. Izzy poszła gdzieś z Lily, a ja wciąż z Dylanem na moich rękach podszedłem do mamy.

- Witaj Alec - przywitała się ze mną, przerywając rozmowę z jakimś mężczyzna.

- Dzień dobry mamo - odpowiedziałem jej i obdarzyłem ją uśmiechem. - Chciałbym z tobą porozmawiać - miałem pogadać z nią o nocnych wartach i kto jest odpowiedzialny za to wszystko. Może i nie miałem już kontroli ani władzy w instytucie, ale mimo to martwiłem się i czułem się odpowiedzialny.

- O czym? - zapytała patrząc na mnie z szerokim uśmiechem. Chyba była zadowolona, że z nią rozmawiam. Zawsze gdy przeszkadzałem jej w rozmowie, miała mnie w nosie i olewała to co do niej mówię. Teraz było inaczej.

- Porozmawiamy po obiedzie - mama wróciła do rozmowy, a ja zamierzałem nakarmić Dylana. Jednak zanim cokolwiek zdążyłem zrobić, znikąd pojawiła się Izzy, która mi go zabrała.

- Dziękuję Alec, że go tu przyniosłeś - powiedziała i odeszła z nim na drugi koniec stołu. I z kim ja będę teraz rozmawiał skoro nie mam przy sobie nawet Dylana? Koło mnie było miejsce wolne. Maryse rozmawiała z jakimś czarnoskórym, starszym mężczyzną. Rozejrzałem się po stole, było tu mnóstwo ludzi, których widziałem pierwszy raz na oczy. Jace i Clary siedzieli koło Izzy i jej dzieci. Nie było tam miejsca żebym mógł się do nich przysiąść, cholera... no nic zostanę tu sam.

Nagle krzesło koło mnie zostało odsunięte przez kogoś. Był to jakiś chłopak. Miał brązowe włosy, które były roztrzepane zupełnie jak moje. Na twarzy miał kilku dniowy zarost, który go jakby odmłodził. Miał na sobie czerwoną, rażącą w oczy koszulę, która całkowicie do niego nie pasowała. I to mówią, że ja się nie umiem ubierać... Ale on to była katastrofa...

- Zajęte? - zapytał patrząc na mnie.

- Nie - odpowiedziałem nie patrząc mu w oczy i jedząc ziemniaka. Chłopak usiadł koło mnie i uśmiechnął się.

- Jestem Phil - przedstawił się wyciagając do mnie rękę. - Wiem, że jesteś Alec...

Ścisnąłem lekko jego ciepłą dłoń. Nie miałem teraz ochoty na poznawanie nowych osób. Szczególnie przy obiedzie. Puściłem jego rękę i jadłem dalej.

Bądź ze mną (Malec)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz