Rozdział 14

743 52 32
                                    

Siedziałem w pokoju Izzy jeszcze jakiś czas bawiąc się z Dylanem i rozmawiając ze swoją siostrą. Lily nie zbliżała się do mnie, cały czas chowając się za matką. Starałem się jeszcze pare razy przekonać ją żeby do mnie podeszła, ale bez skutku, bo ona wciąż chciała Magnusa. Więc się poddałem na dzisiaj.

Dylan zaufał mi praktycznie od razu i chętnie się ze mną bawił. Rozmawiałem z nim o zabawkach jakie ma i uważałem, że zabawa z nim wychodzi mi naprawdę dobrze. Chłopiec miał od groma energii, która wydobywała się nie wiadomo skąd, ale cieszyłem się, że jest taki wesoły i uśmiechnięty.

- Gdzie jest Jace? - zapytałem po paru godzinach, zdając sobie sprawę, że naszego brata nie ma już od kilku godzin.

- Poszedł do Clary - odpowiedziała Maryse pojawiając się właśnie w drzwiach pokoju Izzy. W ręce miała książkę, którą miała wtedy w bibliotece i najwyraźniej przyniosła ją dla dzieci. Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, który odwzajemniłem tak sam z siebie. - Przyniosłam nową bajkę dla Lily i Dylana.

- Babcia! - wykrzyknęły razem dzieci, podbiegając do niej.

Kobieta usiadła na łóżku, odkładając książkę na szafke. Później przyglądała nam się pare chwil, a w jej oczach mogłem dostrzec łzy.

- Wszyscy wyglądacie tak pięknie razem - odparła, ścierając łzy ściekające po jej policzkach.

Podeszłem do niej niespodziewanie i tak po prostu mocno ją przytuliłem. Robiłem to jakby instynktownie. Wiedziałem, że mnie nie odtrąci, bo mnie zaakceptowała. Jej uścisk był dość mocny i szczery. Czułem jej łzy na mojej koszuli, ale nie przejmowałem się tym. W końcu mogłem poczuć ciepło mojej matki, która nie wyzywa mnie, nie poniża, nie prawi kazań, ale mnie kocha.

Po chwili puściliśmy się, a ja stałem tak jeszcze chwilę koło niej. Nie wiedziałem czy mam coś powiedzieć, czy stać w milczeniu. Wybrałem tą drugą opcję.

- Mamo, skoro nie ma Magnusa to możesz mi pomóc wykąpać dzieci? - zapytała Izzy.

Zdziwiłem się czemu mnie o to nie poprosiła, przecież mogłem jej pomóc. Powiedziałaby mi tylko co i jak mam zrobić, a ja bym to wykonał. Postanowiłem jej jednak o to nie pytać. Może była na mnie zła w pewien sposób, bo nie było tu przeze mnie Magnusa? Ah... na samo wspomnienie jego smutnych oczu którymi na mnie patrzył zanim wszedł do portalu, przeszły mnie dreszcze.

- Synku, czy ty... zostaniesz u nas? - zapytała Maryse patrząc w moje oczy.

- Tak. Przynajmniej na jakiś czas, jeśli oczywiście nie masz nic przeciwko.

- Oczywiście, że nie mam. Idź do swojego pokoju, jeśli tylko chcesz.

Wziąłem torbę i przewiesiłem ją sobie przez ramię. Wychodząc stamtąd spojrzałem jeszcze na siostrę i jej dzieci, a potem wyszedłem.
Nogi same zaczęły mnie prowadzić po dobrze znanych mi korytarzach, wprost do mojego pokoju, w których miałem mnóstwo miłych wspomnień.

Gdy szedłem tak korytarzem, zauważyłem, że niektóre ściany zmieniły kolor na jaśniejszy. Było mnóstwo obrazów, albo podobnych malowideł jak w pokoju u dzieci. Niech zgadnę... malował je Magnus? Nadal nie mogę wyjść z szoku, że moja mama pozwala mu tu w ogóle przychodzić, a tym bardziej zajmować się dziećmi. Jej przemiana wyszła jej na dobre, stała się milsza i cieplejsza dla wszystkich.

Gdy doszedłem pod swoje drzwi, zobaczyłem na nich napisane swoje imię "Alexander". Gdy tu jeszcze mieszkałem, nie było tu tego. Ciekawe kto był taki mądry żeby zapisać na nich moje pełne imię. Przecież każdy wiedział, że go nienawidzę.

Bądź ze mną (Malec)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz