Rozdział 22.

1.8K 132 11
                                    

Kiedy zostałam wypuszczona z gabinetu dyrektora od razu opuściłam szkołę. Przez następne kilka godzin czekałam aż McCall wróci do swojego domu, do którego się włamałam... Szczegół.
Słysząc szczęk zamka w drzwiach zeszłam po schodach i usiadłam na trzecim stopniu od dołu czekając aż Scott wejdzie do środka.

- Nareszcie - rzucam, kiedy do środka wchodzi McCall razem ze Stiles'em. - Ile można czekać?

- Wiesz, że mój ojciec jest szeryfem? - pyta Stiles. Wzruszam od niechcenia ramionami w odpowiedzi na jego pytanie. - I mimo to włamujesz się do domu chłopaka, którego chciałby mieć za syna... Podziwiam za odwagę i głupotę.

Z uśmiechem na twarzy pokazuję chłopakowi środkowy palec.
Przenoszę wzrok na Scotta i pytam:

- Masz klucz?

Chłopak wyjmuje z kieszeni to cholerstwo. Już chce mu je zabrać, ale ten podnosi rękę do góry, przez co nie mogę dosięgnąć klucza.

- Po co ci on?

- Do rysowania - prycham. - Rusz mózgownicą, Scotty. Do czego służy klucz, jak nie do otwierania zamków?

- Od rzucania sarkastycznych komentarzy jestem tu ja - mówi Stiles, na co przewracam oczami.

Patrzę ponownie na Scotta. Chłopak chwilę wygląda jakby się zaciął, ale w końcu opuszcza dłoń.
Szybko łapię klucz, ale McCall nie puszcza. Jęczę sfrustrowana, po czym mówię:

- Znalazłam Brada i Camdena, a to - w tym momencie udaje mi się w końcu zabrać Scottowi klucz. - ...małe gówno ich uwolni.

- Chcesz powiedzieć, że Lucas miał tak ważny klucz? - pyta Stiles z niedowierzaniem na twarzy.

- Najciemniej pod latarnią - mówi Theo, który staje właśnie w drzwiach.

Chłopak bez żadnego wyjaśnienia (którego Scott i Stiles najwyraźniej oczekiwali) ruszył do kuchni.
Zaciskam klucz w dłoni i korzystając z chwilowego rozproszenia uwagi Alfy mijam go i wychodzę z jego domu. Słysząc, że ktoś za mną idzie bez zastanowienia mówię:

- Waruj Scott.

- Idziemy z tobą - odpowiada. - Chcesz czy nie jesteś teraz w moim stadzie.

Zatrzymuje się i z cwanyn uśmiechem na twarzy mówię:

- Okej, idziecie ze mną... Spróbujcie nadążyć.

Zanim Scott orientuje się, o co mi chodzi, zaczynam biec tak szybko, jak tylko mogę. Niech pokażą, jak bardzo im zależy, żeby mi pomóc.

Brett.

Odkąd Rosalie odeszła ja i Isaac nie możemy znaleźć sobie miejsca w naszym domu.
Snujemy się od pokoju do pokoju nie wiedząc, co ze sobą zrobić.
Tak jest i teraz.
Po godzinie siedzenia w "salonie" przenosimy się do pokoju zajmowanego przez Isaaca. W naszej wędrówce przeszkadza nam nagły ryk Darkhara, po którym ten zaczyna krzyczeć:

- Jak mogłeś go zgubić?!

Marszczymy z Isaaciem brwi nie wiedząc, o co chodzi. Już po chwili słychać głos przestraszonego Lucasa:

- Ja... Ja nie... To ona musiała mi go zabrać!

Patrzę na Isaaca, a ten kiwa głową. Oboje zgadzamy się, że mówi o Rosalie.
Ciekawe, co tym razem odpierdoliła...

- Wykiwała cię baba - prycha Astaroth, jednak prawie od razu dodaje: - Bez urazy, Lev.

Nagle Isaac wyjmuje telefon z kieszeni. Patrzy się przez chwilę na ekran, po czym pokazuje go mi.

Rose: Cam i Brad są bezpieczni... Prawie. Spotkajmy się pod szkołą. Weź Bretta i nie róbcie nic głupiego

Przewracam oczami czytając ostanie zdanie.
Isaac chowa telefon do kieszeni, po czym idziemy w stronę tylnego wyjścia. Z salonu cały czas słychać krzyki Darkhara i Lucasa, więc ucieczka powinna pójść gładko.
Nagle dociera do mnie zapach Levany, dlatego staję jak wryty, ale zbyt późno. Kobieta powala mnie na ziemię i atakuje Isaaca.
Szybko się podnoszę i już po chwili z moich ust wystają kły. Ryczę na Levanę, czym zwracam jej uwagę.

- Już jesteście martwi.

Nie zwracam uwagi na jej słowa i atakuje. Mimo moich starań to Levana lepiej walczy.
Isaac stara się mi pomóc, ale nawet we dwoje nie dajemy jej rady.

- Idź! - krzyczę do Lahey'a. - Zatrzymam ją!

Chłopak olewa mnie totalnie do momentu, w którym pazury Levany robią cztery głębokie cięcia na jego klatce piersiowej.

- Idź! - krzyczę jeszcze raz i tym razem Isaac mnie słucha.

- Zostaliśmy sami - mówi uśmiechnięta Levana oblizując z palcy krew Isaaca. Nagle na jej twarzy pojawia się przerażający uśmiech. - Może jednak to ty zostałeś sam.

Zanim orientuję się, co ona ma na myśli czuję uderzenie w kark, które powala mnie na ziemię.
Zanim tracę kontakt ze światem widzę uśmiechniętego Darkhara i już wiem, że mam przerypane na całej linii.

Polsat, Polsat, Polsat...
I najkrótszy rozdział w całej mojej karierze... Jestem sobą zawiedziona.

Następne rozdziały mogą pojawiać się w jeszcze większych odstępach czasowych niż do tej pory, a to wszystko przez nawał pracy.

Nie mam po prostu czasu na pisanie.

Tutaj możesz wyrazić swoją opinię na ten temat.

Ave

Opublikowano: 12:34 16 sierpnia 2018

Wrong Side |Teen Wolf| ☑️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz