Rozdział 8.

2.7K 151 29
                                    

Sprawdź czy przeczytałeś/łaś poprzedni rozdział!

- Wywalą Was - stwierdza Isaac. Przed chwilą odpowiedziałam mu, co działo się na biologii, ale jedyne, co zapamiętał to fakt, że jest to biologia zaawansowana. - Jedyna biologia na jakiej się znasz to anatomia człowieka.

- Ciekawe dzięki komu. - Przenoszę znudzone spojrzenie na Brett'a, który z uśmiechem je jabłko. - Nie przeszkadzajcie sobie. Udawajcie, że mnie nie ma.

Nie zrozumcie mnie źle. Kocham Brett'a jak brata. I właśnie dlatego mam go dość.
Kiedy myślę, że gorzej już być nie może zauważam idącego w stronę naszego stolika Lucasa. Mruczę pod nosem kilka przekleństw, a kiedy blondyn staje koło mnie staram się zachować spokój.

- Dlaczego odrzuciłaś propozycję rudej? - pyta od razu.

- Żyję w wolnym kraju, mogę robić co mi się podoba.

Chłopak wydaje się być z siebie bardzo zadowolony, kiedy z rękami założonymi na piersi mówi:

- Camden i Bradley też.

Na wspomnienie o naszych braciach mi i Isaacowi od razu skacze ciśnienie. Dosłownie.
Patrzę na Lucasa ze szczerą chęcią mordu i chyba zaczyna wyłazić ze mnie jaguar, bo z mojego gardła wydobywa się zduszony ryk. Odprowadzam chłopaka wzrokiem, bo zaczął iść w stronę wyjścia.

- Rosa, ojos - szepcze Brett, na co automatycznie spuszczam wzrok.

Zaciskam nerwowo powieki, a kiedy je otwieram widzę, że moje paznokcie zmieniły się w pazury.
Zaciskam dłonie w pięści i ze spuszczonym wzrokiem podrywam się z miejsca i w ekspresowym tempie wychodzę ze stołówki.
Do łazienki wpadam niczym huragan i z ulgą przyjmuję fakt, że jestem w niej sama.
Patrzę w moje odbicie w lustrze i biorę gwałtowny oddech. Moje oczy świecą tak intensywnie jak nigdy. Szybko pochylam się nad umywalką i polewam twarz zimną wodą.

- Nie panujesz nad przemianą.

Zerkam w lusterko i oddycham z ulgą widząc w nim Malię.
Mimo że moje oczy nadal świecą odwracam się przodem do niej i mówię:

- Lucas każdego potrafi wyprowadzić z równowagi. Zwykle nie zwracam na niego uwagi, ale czasami faktycznie przestaję panować nad sobą.

Dziewczyna uważnie mnie obserwuje. Ignoruję na chwilę jej obecność i zaczynam pod nosem śpiewać. Uspokaja mnie to na tyle, że nie mija nawet minuta, jak czuję, że moje oczy wracają do normalności.

- Muzyka?

Kiwam powoli głową.
Korzystając z sytuacji decyduję się na zadanie Malii pytania:

- Dlaczego mnie goniłaś?

Dziewczyna marszczy brwi, co wygląda zabawnie, dlatego z trudem powstrzymuje śmiech.

- Jesteście tutaj obcymi. Jestem kojotem i bronię swojego terytorium.

Do moich uszu dociera dźwięk dzwonka, przez co lekko się wzdrygam.
Kiedy przestaje mi dzwonić w głowie skupiam całą swoją uwagę na Malii. Dziewczyna mimo końca przerwy nie wygląda jakby śpieszyła się na lekcję.
Biorę głęboki wdech i staram się zachować spokój, kiedy mówię:

- Nie jesteśmy wrogami.

- Udowodnij. - Nagle do moich uszu dociera dźwięk bicia serca. I co ciekawe nie jest to serce Malii, bo dochodzi zza drzwi łazienki. - Widziałam twoje oczy.

- Chcesz wiedzieć, czym jestem? - Brązowowłosa kiwa głową, a w tym samym czasie owo bicie serca staje się szybsze. Z racji, że to kim jestem nie jest tajemnicą mówię: - Fachowo nazywają mnie nagualem. Coś jak jagurołak, ale z drobną różnicą.

Malia już otwiera usta, ale przerywa jej telefon, który zaczyna uporczywie wibrować w jej kieszeni.
W czasie, kiedy dziewczyna zajmuje się swoim telefonem wyciągam z kieszeni pognieciony plan lekcji, według którego powinnam być teraz na matematyce.

- Będę mieć Was na oku.

Zanim orientuję się, co się dzieje Malia wychodzi z łazienki.
Razem z krokami dziewczyny oddala się również bicie serca super szpiega.
Wzdycham mając nadzieję, że moje serce nie zaczęło szybciej bić, kiedy skłamałam o intencjach mojego stada. Jeśli zawalę to ucierpię nie tylko ja, ale i Bradley...

***

Obserwuję Brett'a, który od dobrych kilku minut śmieje się ze mnie.

- Możesz się wreszcie zamknąć? - pytam retorycznie.

- Skarbie, cuda zdarzają się tylko w bajkach - mówi Isaac, który też jest rozbawiony. - I na matematyce.

Już tłumaczę. Otóż po konfrontacji z Malią postanowiłam iść na matematykę. Spóźniona dobre dziesięć minut weszłam do klasy i ku mojej uciesze nauczycielka nawet słowem tego nie skomentowała. Wszytko byłoby dobrze gdyby Raeken siedział cicho i przez całą resztę lekcji nie wbijał mi cyrkla w plecy! W końcu wybuchłam, a babka wlepiła nam karę.

- Zdajesz sobie sprawę - zaczynam patrząc uważnie na Lahey'a - że przez godzinę będę sam na sam z Raekenem w bibliotece?

W ułamku sekundy z twarzy loczka znika całe rozbawienie. Puff i nie ma!

- Idę z tobą.

- Też bym poszedł, ale umówiłem się z Nolanem.

Unoszę brwi zaskoczona słowami Brett'a. Ten wzrusza tylko ramionami i zaczyna nucić pod nosem piosenkę o miłości, której tytułu nie pamiętam.
Przewracam oczami i opieram głowę na ramieniu Isaaca. Ręka chłopaka od razu ląduje w moich włosach, którymi zaczyna się "bawić".

- Nie chcę znowu tego przeżywać - szepczę, po czym wtulam twarz w klatkę piersiową Lahey'a.

Nawet nie muszę używać mojego wyczulonego słuchu, żeby usłyszeć jak serce chłopaka przyśpiesza.
Ręka Isaaca przestaje bawić się moimi włosami. Po chwili słyszę przy uchu szept:

- Musisz... Dla Bradley'a.

- Chcesz się spotkać z Camdenem? - Słysząc ciche potwierdzenie lekko się krzywię. - Myślisz, że pozwoli mi zobaczyć się z Bradem?

Odsuwam się od chłopaka, żeby móc spojrzeć w jego oczy.
Nie padają żadne słowa, ale oboje wiemy, że szansa na spotkanie z Bradem jest równa zeru bezwzględnemu.
Tak jak i moje szanse na normalne życie...

Nie do końca wiem jak wprowadzić do fabuły Camdena i Bradley'a, dlatego wybaczcie za ten rozdział.

Za długą przerwę też wybaczcie 💜

Opublikowano: 15:09 23 maja 2018

Wrong Side |Teen Wolf| ☑️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz