Do Beacon Hills przybywa nowe stado, a razem z nim dziewczyna, która musi udawać, że nie ma serca.
"Nie pokazuj, że ci zależy" - złota zasada, której trzyma się, żeby nie zmienić się w potwora.
Co się stanie, kiedy na jej drodze staną osoby, które...
Słysząc dzwonek podrywam się z ławki i w ekspresowym tempie wychodzę z klasy. Widząc na korytarzu Nolana łapię go za kołnierz i ciągnę za sobą. Chłopak coś tam brzęczy, ale go ignoruję. Chwilę później wchodzę z nim do biblioteki i kieruję się do stolika, przy którym stoją Stiles, Scott, Lydia i Malia. Stilinski odsuwa krzesło, a ja popycham na nie zdezorientowanego Nolana.
- Zwariowaliście?!
Zakładam ręce do piersi i patrzę jak Malia przyciska do krzesła Hollowaya, który próbuje wstać.
- Pomożesz nam - mówi Scott stając przed chłopakiem. - Wiemy, że Brett często z tobą trenuje. Chcemy, żebyś się czegoś o nim dowiedział.
Chłopak patrzy na nas jak na wariatów.
- Oszaleliście. Nie będę waszym szpiegiem! Lubię Bretta i nie zamierzam stracić jego zaufania!
- Dobry wybór. - Wszyscy odwracamy się w stronę Rosalie, która nagle pojawiła się koło nas. Dziewczyna z uśmiechem i jakąś książką w dłoni podchodzi do Nolana. Kiedy staje koło niego kładzie mu rękę na klatce piersiowej i mówi: - Skrzywdź go w jakikolwiek sposób, a wyrwę ci serce.
Patrzę na rudowłosą z szeroko otwartymi oczami i nie wiem nawet, co myśleć. Dziewczyna z niewinnym uśmiechem na twarzy zabiera rękę z klatki piersiowej Nolana i odwraca się z zamiarem odejścia. Przechodząc przez drzwi mija się z Theo, który lustruje ją wzrokiem.
- Co z nią? - pyta. Widząc niezrozumienie na naszych twarzach dodaje: - Wygląda jak śmierć na chorągwi i wali od niej krwią.
- Może robiła za drapak dla kota - rzuca Stiles.
Nolan korzystając z tego, że przestaliśmy się nim interesować podrywa się z krzesła i wychodzi z biblioteki. Scott wzdycha jednocześnie przecierając twarz dłonią.
- Theo - zaczyna McCall - jedź do Dereka i razem zacznijcie szukać lokum, w którym się zadomowili.
- A Jackson i bliźniaki? - pyta Lydia.
- Bliźniaki mają za dużą urazę do Talbotów, dlatego szukają nowych informacji o nagualach.
Theo wzrusza ramionami i mówi:
- Już jadę. - Odwraca się i już ma ruszać, ale spogląda na mnie. Na jego twarzy pojawia się lekki uśmiech. - Do zobaczenia później, dzieciaku.
Czy tylko ja nie rozumiem jak działa Theo Raeken?
Theo.
Pod loftem Dereka docieram w mniej niż dziesięć minut. Jakoś nie śpieszy mi się nigdzie, więc czekam aż wielki, zły wilk sam wyjdzie z nory.
- Wyjaśnij mi, dlaczego Scott przysłał akurat Ciebie.
- Też chciałbym wiedzieć - odpowiadam odwracając się w stronę Dereka. - To gdzie najpierw?
Mężczyzna bez słowa rusza w tylko przez niego znanym kierunku, na co przewracam oczami. Głupi liczyłem na pogawędkę.
***
- Chodzimy tak od ponad trzech godzin! Dlaczego nie wzięliśmy auta?!
Derek zatrzymuje się gwałtownie, po czym odwraca się i rusza prosto na mnie. Zanim ogarniam, co się dzieje zostaję przyciśnięty do drzewa.
- Nie testuj mojej cierpliwości - syczy mi prosto w twarz.
- Jak narazie to ty testujesz moją!
Odpycham od siebie wilkołaka i używając drobnej sztuczki powalam go. Po chwili trzymam pazury przy szyi Hale'a.
- Zabijesz mnie? - pyta z uniesioną brwią. - Tak jak tamtych?
Nie dane jest mi odpowiedzieć, bo Derek zwinnie łapie mnie za moją dłoń i boleśnie ją wykręca jednocześnie wstając z leśnego runa. Parskam pod nosem i wyrywam się mężczyźnie. Odchodzę kawałek od niego i mówię:
- Podobno ludzie się zmieniają.
- Ludzie nie zabijają własnych sióstr.
- Ukochanych też - odparowuję.
Oczy Hale'a zaczynają lśnić błękitem, a ja żeby nie zostać w tyle również pokazuję mu moje. Obaj warczymy na siebie, ale nie atakujemy. Nagle słyszę brawa dochodzące z mojej prawej strony. Kiedy się odwracam widzę opierającego się o drzewo Emmanuela.
- Nie przeszkadzaj sobie, młody - mówi, kiedy zauważa, że na niego patrzę. - Chętnie zobaczę jak radzi sobie Pierwsza Chimera w walce z Hale'em.
- Znasz tego gościa? - pyta Derek.
- Ależ oczywiście, że mnie zna. Byłem drugą udaną chimerą stworzoną przez Doktorów.
- Czego tu szukasz, Emmanuel?
Mężczyzna patrzy na mnie przez chwilę, po czym nagle zaczyna się śmiać.
- Darkhar brzmi zdecydowanie lepiej. Między innymi, dlatego tak mnie teraz nazywają.
Chwilę mi zajmuje zanim przyswajam zdobyte informacje. Kiedy wszystko do mnie dociera od razu wysuwam pazury i warczę w stronę Emmanuela... Darkhara, czy jak on się tam teraz nazywa.
- McCute'ie nie dołączy do Twojego stada - mówię do niego. - Mocy Prawdziwego Alfy nie można przejąć. Dobrze wiesz obie te rzeczy. Więc powiedz, czego naprawdę chcesz?
Derek obserwuje nas nieco zmieszany, ale widzę, że w każdej chwili jest w stanie zaatakować. Darkhar tymczasem przechadza się od drzewa do drzewa cały czas patrząc na mnie. Nagle zatrzymuje się i z uśmiechem mówi:
- Wiesz, jak trudno jest ostatnio znaleźć Banshee?
- Myślisz, że Lydia do Ciebie dołączy? - pyta ironicznie Derek.
- Nie chcę jej w moim stadzie - prycha mężczyzna. - Chcę jej mocy. Ale ty Theo... Byłbyś świetnym...
- Nie - przerywam.
- Zła odpowiedź.
Oczy Darkhara zaczynają świecić czerwienią, a po chwili mężczyzna jest już praktycznie przy mnie. Z mojego gardła wydobywa się ryk, po czym atakuję. Oczywiście Hale też. I mimo że działamy razem zostajemy z łatwością powaleni. Zerkam na Dereka i na szczęście w jednej kwestii jesteśmy zgodni. Pora wiać.
Proszę o wyrozumiałość jeśli chodzi o błędy, bo mam nowy telefon i jeszcze nie przyzwyczaiłam się do niego.
Btw:
Wielkie podziękowania do wszystkich osób, które się przyczyniły do tych 50 K wyświetleń 🦄💖
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.