Rozdział 8

22 1 0
                                    

Po tej cudownej nocy minionej ze Slendy'm bardzo wyczuwałam smyranie po tyłku. Gdy się pomału zaczęłam przebudzać to Slendy się znacznie do mnie przybliżał i wtulał mnie do siebie to było takie zajebiste, aż ktoś wbił się do pokoju.

Offenderman:
Bracie czemu nie wstajesz wszyscy czekamy na was, a czemu mnie nie zawołałeś bracie, że z nią to bym pomógł.

Slenderman:
Ty idioto wychodź na tych miast i czekaj przy drzwiach.

Offenderman:
No dobra.

Teraz nikt nie zepsuje naszej chwili. Gdy się nasze twarze się zbliżyły i się dotknęły to była bardzo przyjemne,że zbliżył się jeszcze bardziej i nasze usta się dotknęły. Całowaliśmy się tak namiętnie, że nie myśleliśmy co się dzieje.

Offenderman:
Ile jeszcze mamy czekać!!

Stefania:
Musimy iść do nich. A pewnie coś się tam na dole dzieje.

Slenderman:
Dobrze. Idź się umyć i zejdź na dół dobrze.

Stefania:
Okej. A ty zejdziesz.

Slenderman:
Tak. Tylko poczekam, aż wyjdziesz, bo pójdziemy razem.

Stefania:
Skąd to wiesz. No tak zapomniałam czytasz w myślach.

Jak weszłam do łazienki to się przemyłam i umyłam głowę, a wysuszyłam się w 5 minut. Uczesała się w warkocza jednego ubrałam się w  czarny T-shirt z czachą rurki długie do kostek oraz glany. To był mój wygląd na codzień. I to mi się podobało.

Stefania:
Jestem już.

Slenderman:
Pięknie wyglądasz Vamps.

Stefania:
Dziękuję, czy możemy iść na dół.

Slenderman:
Oczywiście.

Gdy tylko wyszliśmy z pokoju to tuż obok był Offendy i zaczął mnie smerać. Jak spojrzałam w jego kierunku to Slendy macką go trzepną aby Togo nie robił. Jak zeszliśmy na dół to widziałam, jak Ben gania z Jeff'em. Ciekawe co się wydarzyło, bo to wyglądało śmiesznie.

Stefania:
Hahahaha.

Toby:
Ale ubaw, co nie Vamps.

Stefania:
No. A w ogóle co się stało?

Toby:
Ben malował ściemy na kolor czarno -biały, a Jeff  wylał jedną z farb na niego i to się stało. A teraz Ben chce Jeff'a dorwać i chce polać tak samo.

Stefania:
Ale super. A dla kogo robią pokuj, co?

Toby:
Dla ciebie i twojej bliźniaczki.

Stefania:
Ale fajnie.

To jest najlepszy dzień, jak patrzyłam na Ben'a który gania Jeff'a to chciało mi się śmiać. Ale to minęło.

Slenderman:
Ktoś jest w lesie. Vamps! Ben! Jeff! Ruszajcie do lasu i zabijcie przechodniów i to już. Nikt nie może tu się dostać.

Ben:
Tak jest.

Jak tylko wyszliśmy to ruszyliśmy. Ja się przemieniła w nietoperza i poleciałam bo miałam łatwiej było dolecieć na miejsce. Czkając tylko na nich to siedziałam na pniu i myślałam o Slendyerman'ie.

Jeff:
Ale szybka jesteś Vampi

Stefania:
No, jak jestem Vampi to przemienić się mogę w nietoperza.

Jeff:
No tak. Ale Ben się guzdrze, gdzie on jest do jasnej cholery.

Ben:
Ej! Pogrzało ciebie Jeff. Ja tu jestem.

Stefania:
Ale jak ty to zrobiłeś. Już się domyślam.

Jeff:
Dobra to idziemy na nich od tyłu. Zabawmy się nimi po prostu.

No i się doczekałam tej zemsty to były te dziewczyny, które się na de mną znęcały teraz je za to zabiję. Pożałują tego, że się urodziły. Gosia i Lusi oraz Dr. Andrea jest z nimi No proszę. To po jednym dla każdego.

Jeff:
Znasz ich Vamps?

Stefania:
Tak. Po prawej jest Lusi po lewej Gosię, a tam jest Dyrektorka.

Ben:
Oj pożałują, że ciebie tak brzydko traktowały.

Stefania:
Dobra Jeff ty idziesz na Lusi ty Ben na kobietą, a ja na tą Gosię.

Kiwnęliśmy głowami i ruszyliśmy na wyznaczone prze ze mnie osoby. Ja zajmę się tą, która chamsko się do mnie zachowywała od początku zanim pojawiła się Lusi i się z nią jeszcze zaprzyjaźniła. Teraz ją zabiję za wszystko co mi zrobiła. Nikt mnie nie powstrzyma zastrzelę ją, a potem się wgryzę aby się napić krwi.

Gosia:
To wszystko twoja wina Lusi.

Lusi:
To nie moja wina, że jestem szczera.

Stefania:
Hahahahahahaha.

Gosia:
Słyszałaś ten śmiech Lusi?

Lusi:
Tak. Boje się nocą chodzić po lesie. Proszę pani czemu musimy chodzić po lesie nocą. Tu nikogo nie ma.

Dr. Andrea:
Nie kłam Lusi. Wiem, że tu ktoś jest.

Stefania:
Hahahahahahahahahahaha.

Gosia:
Boję się już. Czemu tak jest zimno.

Lusi:
Gosia spójrz tam ktoś jest.

Gosia :
Co nikogo tam nie ma idiotko. Masz złudzenia.

Dr. Andrea:
To nie możliwe to oni istnieją.

Szepnęłam do chłopaków, aby atakowali te osoby, które pokazałam im na początku.

Stefania:
Ruszajcie- szeptem powiedziałam .

Biegli, jak szaleńcy zaatakowali bardzo szybko te osoby, a ja zostawiłam sobie najlepszą.

Gosia:
Lusi proszę pani jesteście tutaj.

Słyszałam, jak płacze, a nawet nic nie czuję do niej podchodzę jeszcze bliżej.

Gosia:
To ty. Ja ciebie przepraszam na tam to w sierocińcu. Proszę wróć. Nie będę ciebie już zaczepiać.

Strzeliłam jednym pociskiem, aż padła na ziemię trafiłam prosto w serce. Po czym do niej podeszłam przykucnęła i się wbiłam, aby wypić z niej krew. Z pozostałych tak samo niech cierpią. To koniec z Gosią, Lusi i tą całą Dyrektorką. Zostawiliśmy je w takich pozycjach i ruszyliśmy do rezydencji.

Jeff:
Teraz lepiej Vampi.

Stefania:
Tak i to jest wspaniałe. Chociaż napiłam się krwi i tego potrzebowałam.

Ben:
No i super.

Doszliśmy do rezydencji weszliśmy do środka i zobaczyłam, że jest ciemno. Co to miało być, czy to są jakieś żarty.

Slenderman:
To nie są żarty.

Stefania:
To co się dzieje?

Wszyscy wyskoczyli i nie spodziewanie się zamieniłam w nietoperza. Co to za wiwaty, bo nie rozumiem tego okrzyku.

Slenderman:
Dosyć! Co jest Vamps?

Stefania:
Z jakiej to okazji.

Slenderman:
Yyyy... Dzisiaj są Twoje 120 urodziny, ale brakuje twojej Bliźniaczki więc mamy dla ciebie prezenty.

Stefania:
Dziękuję bardzo. Nie wiedziałam.

BliźniaczkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz