07.07.2009
Odgarnęła całkowicie mokre, rude włosy do tyłu, aby mieć lepszy pogląd na otaczającą ją zieleń. Warunki pogodowe zupełnie nie pozwalały na powrót do domu, do którego ścieżka prowadziła przez ciemny, gęsty las. Wpuściła do płuc odrobinę świeżego powietrza, jakby miało jej to pomóc w płynniejszym oddychaniu, które było zachwiane przez nieoczekiwany sprint. Po kilku minutach pieszej wędrówki, podczas której co chwilę na jej usta cisnęły się niecenzuralne słowa, zobaczyła upragnione miejsce.
Rzeczka, bo inaczej nie można było nazwać niewielkiego strumyka, znajdowała się w punkcie, o którym prawie żaden mieszkaniec miasta nie wiedział. Prawie, ponieważ było to częste miejsce schadzek dwójki przyjaciół.
Nim się obejrzała, jej współtowarzysz podróży pozbył się obuwia i z szerokim uśmiechem zamoczył stopy w wodzie.
- Oszalałeś? Jest lodowata - mruknęła Natalia, kręcąc zniesmaczona nosem.
- Może zamiast tak stać i udawać damę dołączyłabyś do mnie - zaśmiał się chłopak zapraszając ją gestem dłoni.
Pomimo tych słów, Natalia nawet na moment nie drgnęła. Nie musiała długo czekać na reakcję - w ciągu kilku sekund silne ramiona wrzuciły ją wprost do wody o temperaturze niewiele cieplejszej niż przeciętna zamrażarka.
-Kuba! - wrzasnęła wniebogłosy - Jestem cała mokra! Co ja matce powiem?
- Nie powiesz nic - odparł tajemniczo brunet spoglądając na nią z wypisanym sukcesem na twarzy - Zostajemy tutaj. W plecaku mam namiot.
- Naprawdę chcesz rozbić się w środku lasu na całkowicie mokrej glebie? - dziewczyna pokręciła głową, próbując wydostać się na ląd. Nie sądziła, że jej przyjaciel byłby zdolny do czegoś tak głupiego.
- Ej, Natalka - spoglądał na nią tak długo, aż ich oczy się spotkały - mam dziś pieprzone osiemnaste urodziny. Ile jeszcze razy w życiu będę mógł wypowiedzieć to zdanie?
- Zakładając, że nie masz żadnych nadprzyrodzonych zdolności podróżowania w czasie, to tylko raz - odparła, starając się zachować pełną powagę w głosie.
- No właśnie. Pozwól mi, żebym o nich nie zapomniał i nie żałował, że spędzam je z taką marudą - po tych słowach Natalia wbiła mu pięść w żebra. Teatralnie zwinął się z bólu - Rozumiem, że twoje milczenie oznacza zgodę. W takim razie rozbijam namiot.
Nie minęło nawet pół godziny, a siedzieli już opatuleni przemokniętymi bluzami, sącząc ich ulubione, tanie piwo, które dla młodszej dziewczyny wciąż było nielegalne. Odkąd pamięta, zawsze razem próbowali nowych rzeczy, a że ich przyjaźń trwała dobre dziesięć lat, udało im się spróbować ich całkiem dużo.
Kuba wyciągnął z kieszeni stary telefon, który dostał po starszym bracie i w momencie z głośników rozbrzmiał bit z piosenki ich ulubionego zagranicznego rapera. Chłopak nucił refren coraz głośniej i głośniej, aż można było odnieść wrażenie, że zagłusza swoim głosem wykonawcę. Natalii zupełnie to nie przeszkadzało, wręcz lubiła zatracał się w muzyce i zapominał nawet, że ona siedzi obok.
Gdzieś pomiędzy refrenem, a trzecią zwrotką niepostrzeżenie wyjął z kieszeni malutki szeleszczący woreczek, który mógł oznaczać tylko jedno. Natalia głośno przełknęła ślinę, a jej kąciki ust uniosły się do góry. Trzymał coś, co lubili najbardziej.
- No i takie świętowanie to ja rozumiem - powiedziała, a jej głos odbił się echem od pobliskich drzew.
Kuba starannie i z precyzją zwinął ciemnozielony narkotyk pomieszany z tytoniem w rulonik i mocno się zaciągając, odpalił skręta pierwszy. Dziewczyna patrzyła zafascynowana, jak chmura dymu powoli ulatnia się z jego ust, rozpraszając się w powietrzu. Pociągnęła nosem i wyczuła charakterystyczny, słodkawy zapach, przez co sama miała ochotę jak najszybciej spróbować tego, co przed sekundą miał w płucach jej sąsiad.
CZYTASZ
DEFTO || quebonafide
Fanfiction24 letnia Natalia, właścicielka jednej z warszawskich restauracji, codziennie musi mierzyć się z przeszłością. Gdy pewnego dnia staje twarzą w twarz z raperem, przyjacielem z dzieciństwa już nic nie będzie takie samo.