06.08.2017
Grzegorz choć stał w rozweselonym, nieco pijanym tłumie, czuł się całkowicie samotny. Jeszcze przed sekundą trzymał mocno w objęciach miłość, która roztrzęsiona, ze łzami w oczach postanowiła odejść. Nie próbował jej nawet zatrzymać. Skinął głową i wypuścił Natalię z rąk, patrząc jak znika pośród uśmiechniętych, zaabsorbowanych występem głów. Nie musiała mówić dokąd zmierza, doskonale wiedział, w czyim kierunku stawiała niepewnie kroki. Na kogo już za moment spojrzy w taki sposób, jak chciałby, żeby spoglądała na niego. Westchnął głośno, mając świadomość, że również ten dźwięk zakłóciła muzyka i rozmowa ludzi wokół. Może już za chwilę pozostanie w jego myślach jedynie jako wspomnienie uśmiechniętej rudowłosej dziewczyny, która kryła w sobie znacznie więcej emocji, niż mógł wyczytać na pierwszy rzut oka. Po raz pierwszy w swoim życiu poczuł, że nie może wygrać. Nie tym razem. Musiał odpuścić, rozluźnić uścisk dłoni. Chociażby dla jej dobra.
Kuba odsunął się, pozwalając Natalii swobodnie wstać. Oboje nie mieli pojęcia, która jest godzina, ani jak dużo czasu spędzili siedząc w ciszy. Przerażeni wizją kolejnego pożegnania, zapisywali w głowie ukradkowe spojrzenia, jednocześnie chowając dumę głęboko do kieszeni. Tą samą, która nie pozwoliła Malczewskiej na ujawnienie jej prawdziwych uczuć, a kazała przybrać maskę, która została ściągnięta jednym dotykiem Grabowskiego. Ciepło jego skóry pozbawiło ją warstw, które usilnie nakładała na siebie każdego dnia, tylko po to, by nie zezwolić mu na dotarcie w głąb. Tam, gdzie wewnątrz niej wciąż żyła zakochana nastolatka, która na samą myśl o nim reagowała rumieńcem. Zakrywała ją przez kamienny wyraz twarzy, obojętne spojrzenie i słowa, które tamtej dziewczynce nawet nie przeszłyby przez usta. A on, sukcesywnie, dotykiem dłoni ściągał te warstwy zostawiając ją całkowicie nagą i bezbronną.
- Powinnaś wracać, ktoś chyba na ciebie czeka - powiedział prawie szeptem Kuba, patrząc jak sylwetka Rudej ginie w mroku opustoszałej plaży.
- Ktoś czeka - powtórzyła bezmyślnie Natalia. Zamknęła oczy próbując wyobrazić sobie uśmiechniętego Grześka, który widzi jej powrót. Myślała o tym, że znowu znajdzie się w jego ramionach, z bezpieczeństwem i stabilizacją, których przecież potrzebowała. Jednak zamiast odpływać na szerokie wody wyobraźni, wolała patrzeć prosto w zielone tęczówki znajdujące się w zasięgu jej wzroku. Wszystko, czego potrzebowałaby kobieta w jej wieku, wszystko, co mógł zaoferować jej Grzegorz, wydawało się nie mieć wartości porównywalnej do obecności Kuby. Nawet tej tymczasowej, pod rozgwieżdżonym niebem w akompaniamencie szumu fal.
Zrobiła nieśmiały krok w jego stronę, odrzucając maskę dumy i chowając ją w chłodny piasek.
- Przepraszam za to, co powiedziałam wcześniej - odparła bez zająknięcia, dotykając przypadkowo zewnętrznej strony dłoni Grabowskiego. - Nie chcę, żebyś zniknął z mojego życia. Tak byłoby najłatwiej. Poukładać sobie wszystko na nowo, ruszyć do przodu, zapomnieć. Może ja po prostu lubię wszystko utrudniać?
Kuba odnalazł dotykiem rękę Natalii i splótł ich palce w delikatnym uścisku. Ruda nie opierała się, tylko wtuliła głowę w jego tors, czując nierównomierny oddech Grabowskiego.
- To nie ty wszystko utrudniasz Natalka - szepnął, muskając ustami czubek jej głowy. - Gdyby nie ty pewnie byłbym teraz afterparty, stał samotnie przy barze i nieudolnie flirtując z barmanką, zatapiał smutki w alkoholu.
- Teraz możesz nieudolnie poflirtować ze mną - powiedziała dziewczyna zanim ugryzła się w język. Kuba zaśmiał się i przyciągnął ją bliżej do siebie, a ona, chcąc ukryć purpurowy kolor policzków, zasłoniła twarz włosami.
CZYTASZ
DEFTO || quebonafide
Fanfiction24 letnia Natalia, właścicielka jednej z warszawskich restauracji, codziennie musi mierzyć się z przeszłością. Gdy pewnego dnia staje twarzą w twarz z raperem, przyjacielem z dzieciństwa już nic nie będzie takie samo.