27. Lekcja

1.6K 120 11
                                    

07.08.2017

Pola, lasy, niewielkie miasta z równie niedużą ilością mieszkańców. Widok zza szyby samochodu nie zmieniał się podobnie jak wyraz twarzy skupionego na jeździe Grzegorza. Pod maską, którą nie pogardziłby prawdziwy pokerzysta, chował ból, rozczarowanie i strach przed rozmową z Natalią. Wiedział, że prędzej czy później musi ona nastąpić, lecz gdyby tylko mógł, odkładałby ją w nieskończoność. Nienawidził siebie za naiwność i ufność wobec osoby siedzącej tuż obok niego. Spoglądał na Natalię kątem oka, próbując odczytać  z jej twarzy jakiekolwiek emocje, lecz podobnie jak on pozostawała nieugięta i do samego końca podróży pozostawała obojętna na jego spojrzenia.

Grzegorz zaparkował auto pod blokiem Natalii na Powiślu i pomógł jej wyciągnąć walizkę z bagażnika. Westchnął głośno, bo doskonale wiedział, że z momentem przekroczenia progu mieszkania Rudej wszystko się zacznie i nie będzie możliwości ucieczki.

- Rozgość się - powiedziała chłodno Malczewska i zabrała ciężkie bagaże do sypialni. Grzesiek usiadł na kanapie i wpatrując się tępo w ścianę, odliczał sekundy do tego, aż w końcu wybuchnie, płaczem albo krzykiem.

- Napijesz się czegoś? - zapytała dziewczyna z grzeczności lub z chęci uniknięcia rozmowy. Przeszła zwinnym krokiem do kuchni i choć nie uzyskała twierdzącej odpowiedzi na pytanie, nalała mężczyźnie szklankę soku pomarańczowego. Podała mu ją, licząc na jakikolwiek gest z jego strony. Zajęła miejsce na kanapie i na dźwięk wypowiadanych przez niego słów, jej ciało zadrżało.

- Możemy już przestać udawać, że nic się nie stało?

Po raz pierwszy od wczoraj popatrzyli na siebie dłużej niż sekundę. Natalia przełknęła ślinę, nerwowo bawiąc się materiałem ciemnych dżinsów. Za każdym razem, gdy próbowała coś powiedzieć, jej głos odmawiał posłuszeństwa i pomimo usilnych starań, z ust nie wydobywał się nawet cichy szept. 

- Dlaczego wczoraj do niego poszłaś? - zapytał Grzegorz w nadziei, że tym razem usłyszy odpowiedź. W kącikach oczu zaczęły zbierać mu się łzy, ale nie mógł pozwolić sobie na eksponowanie emocji. Jeszcze nie teraz.

- Wyznał mi miłość na scenie, Grzesiek - odparła łamiącym się głosem rudowłosa i spuściła wzrok. - Miałam to po prostu zostawić?

- Gdyby ci na mnie zależało, nie przejęłabyś się tym w najmniejszym stopniu - warknął mężczyzna, próbując zamienić smutek w złość. - Chyba, że tylko na to czekałaś. Aż gwiazda, a raczej raperzyna wyzna ci miłość wyjąc do mikrofonu jakąś pioseneczkę dla głupiutkich nastolatek.

- Rozumiem twoją złość, ale mógłbyś przestać go obrażać, nawet z szacunku do mnie - odpowiedziała rudowłosa równie zdenerwowana. - Jest i zawsze będzie ogromną częścią mojego życia.

- Myślałem, że też nią jestem - odparł, ściszając ton głosu.

- Jesteś - powiedziała szeptem i chwyciła jego rękę, lecz on odskoczył jak poparzony. - Znamy się już tyle lat, uwielbiam spędzać z tobą czas, jesteś wyjątkowy, ale...

- Ale nie tak wyjątkowy jak on - Grzegorz wypowiedział na głos zdanie, które przewijało się w myślach Natalii przez ostatnie tygodnie. Schował twarz w dłoniach i cicho wzdychając, próbował pozbierać również swoje myśli w jedno. Najchętniej wyszedłby z mieszkania już teraz, trzaskając głośno drzwiami i zostawiając zdezorientowaną Malczewską samotnie na kanapie, by następnie udać się do pierwszego - lepszego sklepu, kupić butelkę najczystszej wódki i iść przed siebie, nie zastanawiając się dokąd. Mijać ulice i skrzyżowania zupełnie obojętnie, nie przeglądać się witrynach sklepowych, zatracić się w hałasie miasta. Patrzeć na żałosnych przechodniów z nieszczerymi uśmiechami, które doklejają co rano przed lustrem, tylko po to, by uświadomić sobie bezcelowość każdego dnia. Wypijać alkohol łykami drażniącymi gardło. Przyćmić umysł. Spoglądać w niebo z nadzieją, że układ chmur, bądź chora wyobraźnia wskażą drogę, gdzie podążać dalej. Płakać. Wylewać i połykać łzy, których smak pali przełyk mocniej niż etanol. Palić jednego papierosa za drugim, chociaż nigdy nie lubił dymu. Biec, nie zastanawiając się nad tym, że może dla kogoś kiedykolwiek będzie tym wyjątkowym i wystarczającym.

Natalia niezauważalnie skinęła głową i wyszeptała:

- Choć nie wiem jakbym się starała, tak jest.

Po chwili ciszy przerywanej przez ciężki oddech Grzegorza nastał spokój. Przestali oszukiwać siebie nawzajem. Ona, że potrafi zapomnieć o tym, co łączyło ją z Kubą, a on, że jest w stanie wypełnić sobą pustkę jaką zastał w jej sercu po jego odejściu.

- Dziękuję - powiedział mężczyzna, patrząc Natalii prosto w oczy.

- Za co?

- Za całą tą znajomość - odparł, siląc się na uśmiech. - Może to zabrzmi naiwnie, ale przez chwilę byłem szczęśliwy.

Malczewska odwróciła wzrok, czując niewyobrażalny wstyd i nienawiść do samej siebie.

- Nieważne - odrzekł. - Zapomnij o tym wszystkim. Od jutra wrócimy do pracy, a ty w końcu przestaniesz narzekać, że ciągle cię rozpraszam.

- Tak prawdę mówiąc, nawet to lubiłam.

- Ja lubiłem cię całować, ale widzisz, nie zawsze możemy mieć to, czego chcemy - zaśmiał się gorzko Grzegorz i wstał z kanapy, wzrokiem szukając wyjścia.

- Zostań - nalegała Malczewska, choć tak naprawdę najchętniej zaszyłaby się w kąt swojej sypialni i spędziła następne godziny na bezczynnym gapieniu się w sufit.

- Nie tym razem, Ruda - zrobił kilka niepewnych kroków w stronę drzwi, nie odwracając wzroku od dziewczyny. - Mimo wszystko, życzę ci jak najlepiej. Byłaś dla mnie lekcją, cholernie trudną i niezrozumiałą, ale fascynującą. Egzamin oblałem, ale nasze studiowanie nauczyło mnie, że zawsze jest drugi termin. Chyba pójdę go poszukać.

Natalia uśmiechnęła się i również wstała z miejsca, by odprowadzić mężczyznę do wyjścia. Stawiała kroki ostrożnie tak, jakby przez nieuwagę miała dotknąć żarzącej się lawy. Jej starania okazały się bezsensowne, ponieważ miała ją pod stopami przez cały czas. Stąpała przez kilka tygodni po niepewnym gruncie, by w końcu rozstąpił się jej pod nogami ukazując gorącą ciecz.

- Niech tylko dba o ciebie i nie wypuszcza cię z rąk - powiedział cicho, przytrzymując klamkę od drzwi. - Nie chciałbym być w jego skórze, kiedy po raz kolejny cię zawiedzie.

Dziewczyna zmarszczyła brwi, przypominając sobie rozmowę przeprowadzoną z Kubą nad brzegiem morza. Jego wzrok, zagubienie, przeprosiny i czuły pocałunek. Na myśl o wszystkich wypowiedzianych i niewypowiedzianych słowach poczuła przyjemne ciepło w klatce piersiowej. Choć naiwnie, wiedziała, że nie zwiedzie. Nie tym razem.

- Do zobaczenia jutro - Grzegorz nacisnął klamkę i powiedział na odchodne - spróbuj się jutro spóźnić do pracy, to uwierz mi, że będziesz miała znacznie większe problemy niż słuchanie zapłakanego Grabowskiego.

- Przyjęłam do wiadomości! - zaśmiała się i pozwoliła mu wyjść, odprowadzając go wzrokiem do windy. - Do jutra.

Zamknęła drzwi i opadła bezwładnie na podłogę. Sama do końca nie wiedziała, ile czasu zajęło jej, żeby się z niej podnieść, ale na pewno wystarczająco dużo, by światła miasta zdążyły rozświetlić ciemność wokół niej.


----

Cześć! Wracam po prawie miesięcznej nieobecności. Miałam ogromne problemy z pisaniem, a nie chciałam wrzucać czegoś na siłę. Mam nadzieję, że jeszcze kilka osób to czyta i dotrwa ze mną do końca tej historii :)


DEFTO || quebonafideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz