-Jest święcie przekonany, że jestem śmiertelnie chora.- oparłam palce o leżące na metalowym stole papiery-John pięknie zagrał swoją rolę i podmienił próbki mojej krwi.- moje niebieskie oczy przeniosły się na dokumenty-Nic nie wie. Nawet Hank. Ta niespodziewana ciąża tylko pomogła ukryć niestabilność mojej mocy.- przeniosłam spojrzenie nieco w dół.
-Jesteś pewna, że nie chcesz mu nic powiedzieć? W końcu to...ojciec twojego dziecka.- John siedział przy biurku i przeglądał papiery.
Zerknął tylko przelotnie na mnie.
-Nie ma potrzeby. Będzie tylko wrzodem na tyłku. Wystarczy, że już jest za nadto opiekuńczy.- uderzyłam brata w ramię-W sumie, ty też.
-Dziwisz mi się? Twoja moc ucieka spod kontroli. Nie chcę, żeby to przejęło nad tobą kontrolę.- John spojrzał na mnie z nutą zmartwienia.
-Potem porozmawiacie. - Furry odwrócił się w naszą stronę.- Przejdźmy zatem do rzeczy. Co powiedziałaś w Instytucie?
-Nic. Po prostu, wieczorem jak mówiłeś wymknęłam się z Instytutu. - odparłam wzruszając przy tym ramionami.
-Logan będzie cię szukać. - Furry zmarszczył brwi.
-Panie Furry!- drwi do pomieszczenia otworzył się.
Pojawił się w nich żołnierz, który na widok przywódcy zasalutował.
-Donoszę, że sala treningowa została przygotowana dla panny Sary.- jego brązowe oczy lustrowały każdego z nas po kolei.
Poprawił czapkę, spod której wystawały ciemnego koloru włosy.
-Saro, już czas.- Furry spojrzał na mnie.
-Yhym.- skinęłam głową i udałam się za przybyłym.
Drzwi za nami zamknęły się.
-Jesteś pewien, że chcesz jej na to pozwolić, przecież wiesz, że naszym ojcem jest...-John odwrócił się za siebie, aby spojrzeć na kamienną tablicę, podobną do tej skradzionej w Tybecie.
-Nie ma żadnych wątpliwości.- Furry wsadził wykałaczkę między zęby.- Jestem pewien, że sobie poradzi. Własnie dlatego, że jest jego córką. Poza tym, tobie się udało, więc czemu jej ma się nie udać?
Obaj patrzyli na tablicę. Ta leżała na materialne niedaleko nich.
Nagle jasne światło zamieniło się na czerwone migoczące rytmicznie. Syrena alarmowa załączyła się. John oraz Furry spojrzeli po sobie.
Do pomieszczenia wbiegł przerażony żołnierz. Ten sam, który przyszedł kilka minut temu po mnie.
-Panie Furry! Moce Sary wymknęły się spod kontroli!- w jego oczach było widać przerażenie.
Trzymał się za lewy bark, który krwawił.
-Co takiego?!-John poderwał się z siedziska- Mówiłem ci, że tak będzie!- spojrzał na Furriego, do którego podszedł i złapał za poły ubrania-Powiedź, że nie zrobiłeś tego, co chciałeś zrobić?!
Furry nic nie powiedział, tylko chytrze się uśmiechnął.
-Nie...Nie!- John puścił mężczyznę, po czym wybiegł z pomieszczenia.
CZYTASZ
X Men Evolution: Fortuna Szczęścia
FanfictionPo pokonaniu Apokalipsy do Instytutu Xaviera przybywają nowi uczniowie, a także rezydenci chcący wspierać uzdolnionych. Pośród nich zjawiają się Sara oraz John Blackhawk, którzy są wnuczętami jednej z dawnych uczennic Instytutu. Xavier wita z...