Zapach lawendy koił moje zmysły. Dobrze było wrócić do Instytutu. Czułam się tutaj bezpiecznie i było mi tutaj dobrze.
Rozsiadłam się wygodniej w wannie z ciepłą wodą. Patrzyłam na unoszącą się pianę. Dmuchnęłam w biały puszek, który przeleciał na drugi koniec.-Jak dobrze.-mruknęłam cicho zanurzając się po samą szyję-Warto było poczekać, aż wszyscy pójdą spać.-zamknęłam powieki.
Nie dane mi było jednak, nacieszyć się spokojem, bo ktoś wszedł do łazienki. Odwróciłam się nerwowo, zakrywając się rękami.
-Do cholery, łazienka zajęta, nie widać tabliczki?-warknęłam do nieproszonego gościa-Logan! Oszalałeś?!-byłam zła, widząc tego, który wlazł mi do pomieszczenia.
-Jesteś moją kobietą, nie wiem z czym masz problem, mała.-Logan zamknął drzwi i podszedł do mnie-Brakowało mi ciebie.-szepnął mi na ucho.
-Tak? Jakoś mi się wierzyć nie chce.-zmrużyłam oczy patrząc na mojego rozmówcę-Nie okazujesz tego. Od powrotu z Tybetu, miałam wrażenie, że mnie unikasz.-nadęłam policzki.
Logan złapał mnie za podbródek, a następnie odwrócił mi głowę w swoja stronę.
-Nie rób tak, bo wyglądasz jak chomik.-zmrużył oczy wpatrując się we mnie.
-Bardzo śmiesznie, panie mam kij w dupie. Byś się mną zajął, przytulił, a nie.-odwróciłam głowę w drugą stronę-Ktoś szperał mi w głowie, a ty się tym nawet nie przejąłeś.
-Jak już skończysz, to powiedz, wtedy wrócę.-Logan stał przy drzwiach.
-Ej no! Zostań!-zawołałam do niego-Ta, najlepiej, idź sobie...-podkuliłam nogi, po czym objęłam je rękami.-Najlepiej zostaw mnie...Hmm?-spojrzałam w dół.
Logan objął mnie i przytulił. Nie baczył, że jego koszulka będzie cała mokra. Tkwiliśmy tak w milczeniu, dopóki ten nie zdecydował się towarzyszyć mi w wannie. Zagrzał miejsca po drugiej stronie, jak tylko się rozebrał.
-Nie masz za dobrze?-oparłam nogę o jego ramię.
-Jest wręcz, idealnie.-posłał mi ten swój zadziorny uśmiech.
-Logan, jak myślisz czy mogą być inne tablice?-zamyśliłam się na chwilę.
-Nie wiem i póki co, nie obchodzi mnie to...-odsunął moją nogę, aby przesunąć się do mnie.-...bo mam inny obiekt zainteresowań.-kłapnął mi zębami przed nosem.
-Tak? A jaki niby?-objęłam jego szyję rękami.-A ładny chociaż?
-Nawet bardzo.- Logan oparł się czołem o moje.
-Sara, Logan proszę was. Jesteście w instytucie. Jeśli się nie opanujecie, to do końca życia będziecie uważać, że macie po sześć lat.-w naszych głowach rozbrzmiał głos profesora.
-Charles, ja rozumiem, że sam nie możesz, ale pozwól chociaż innym na...-zakryłam Loganowi usta dłonią.
-Już będziemy grzeczni, profesorze.-zmroziłam wzrokiem Logana-Trzeba było w myślach mu odpowiedzieć, ty durniu. Zaraz pół szkoły usłyszy, co tutaj robimy.
Polizał moją dłoń językiem.
-Co robisz, durnoto?-zabrałam dłoń.
-I co z tego, że usłyszą. Niech słyszą, niech wiedzą do kogo należysz.-Logan uśmiechnął się chytrze.

CZYTASZ
X Men Evolution: Fortuna Szczęścia
FanfictionPo pokonaniu Apokalipsy do Instytutu Xaviera przybywają nowi uczniowie, a także rezydenci chcący wspierać uzdolnionych. Pośród nich zjawiają się Sara oraz John Blackhawk, którzy są wnuczętami jednej z dawnych uczennic Instytutu. Xavier wita z...