11 | again

299 41 9
                                    

Obudziły mnie szepty. Otworzyłem jedno oko i zobaczyłem stojące przy drzwiach Iris oraz Selinę. Ta pierwsza tłumaczyła coś zawzięcie brunetce. Uśmiechnąłem się. Selina zawsze mówiła, że Iris jest dla niej jak rodzona siostra, której nigdy nie miała. Teraz słuchała jej ze skupieniem, aby później wypełnić zadane przez nią obowiązki. 

- Witam piękne panie – mruknąłem, przeciągnąwszy się. Obie dziewczyny odwróciły się w mą stronę. – O czym tak plotkujecie?

- Hej, brat – przywitała się z uśmiechem Selina. 

- Richard, jadę po kule, zapisać cię do dietetyczki i załatwić inne sprawy – powiedziała Iris. – Zostaje z tobą Sel, żebyś nie zrobił niczego głupiego. Rehabilitant przyjdzie za trzy godziny, powinnam do tego czasu wrócić. Proszę cię, nie ruszaj się z łóżka. Ewentualnie wózek, gdybyś musiał skorzystać z toalety, ale wołaj wtedy Selinę. Nie chcę, żeby coś ci się stało, rozumiesz? – Kiwnąłem głową. – Dobrze. Trzymaj się – podeszła do mnie, ucałowała w policzek i wyszła.

- Śniadanie? – spytała siostra. Moje burczenie w brzuchu samo odpowiedziało. – Zaraz coś ci zrobię i przyniosę. 

Zostałem sam. Poczułem mrowienie w nogach. Zasyczałem. Nienawidziłem tego uczucia, a jeszcze kilka miesięcy temu towarzyszyło mi całymi dniami. Miałem nadzieję, że o niczym to nie świadczy. Usiadłem na brzegu łóżka i spuściłem nogi na podłogę. Zacząłem nimi ruszać, aby pozbyć się mrówek. W międzyczasie spojrzałem przez okno. Na dworze było szaro, niebo pochmurne. W każdej chwili mogły pojawić się opady.

Mrowienie ustało, ale musiałem skorzystać z toalety. Nie chciałem przeszkadzać Selinie, więc sam usiadłem na wózek, który stał obok łoża i wyjechałem na korytarz. Ruszyłem do łazienki. Tam zaliczyłem kilka przesiadek. 

Podczas powrotu do sypialni poczułem nieprzyjemny świąd. Coś się przypalało. Podjechałem do schodów i pociągnąłem nosem. Selina smażyła, ale ja doskonale wiedziałem, jak ona gotuje. Kiedy czegoś nie zepsuła, urządzaliśmy święto. Kuchnia to jej pięta Achillesa.

- Selina? – zawołałem i nadstawiłem uszy. Nie uzyskałem odpowiedzi. – Selina?! – krzyknąłem głośniej.

- Wszystko w porządku! – usłyszałem jej drżący głos. – Pełna kontrola, nic się nie dzieje. Nie martw się, Richard!

- Na pewno?

- Na pewno!

Pokręciłem głową. Znałem moją siostrę. Wiedziałem, że zaraz przyleci z płaczem, błagając o pomoc albo włączy swoim kucharzeniem alarm przeciwpożarowy. Nie mogłem tego tak zostawić. W nogach znów pojawiło się mrowienie, które z każdą sekundą stawało się większe. Zlekceważyłem je. Wstałem i spojrzałem na schody. Miałem wrażenie, jakby ich przybyło. Wziąłem głęboki oddech. Patrząc cały czas na stopnie, dotykałem ścian, szukając poręczy, ale ich nie znalazłem. Zapomniałem, że przy schodach na piętro nie ma za co się złapać. 

Krople potu wystąpiły mi na czoło. Serce przyspieszyło. Ręce trzęsły się. Nogi przepełniało nieprzyjemne uczucie chodzących mrówek. Panika. Stres. Niepokój. Rozpacz. Żal. Strach.

Zacisnąłem oczy i zagryzłem górną wargę. Musiałem się uspokoić. Czułem, jak wokół mnie pojawia się coraz więcej dymu. Selina nie przestawała kucharzyć. Jej gotowanie mogło zaraz wywołać niepotrzebny skutek. W najgorszym wypadku pożar. 

- Selina, do jasnej cholery, skończ! – krzyknąłem ostro.

Zaczekałem chwilę, ale nie usłyszałem odpowiedzi. Postanowiłem wkroczyć do akcji. Trzymałem się ścian. Wyciągnąłem nogę, aby postawić ją na schodku niżej. Udało się, jednak nie cieszyłem się, że zrobiłem kolejny krok ku pełnosprawności. Liczyło się opanowanie Seliny, aby nie puściła mi chałupy z dymem. 

Ponowiłem czyn, lecz kiedy stawiałem pierwszą nogę na schodku, ból przeniknął całą kończynę. Z mojego gardła wydobył się rozdzierający krzyk. Jak na zawołanie druga noga również zabolała. Do oczu napłynęły mi łzy, które od razu poleciały po policzkach i skapnęły na posadzkę. Nie mogłem się utrzymać. Osunąłem się i poturlałem po schodach w dół. Wylądowałem na podłodze, uderzając z impetem o przeciwległą ścianę. Poczułem się jak podczas upadku w Planicy. Podobny przebieg.

Byłem cały mokry od potu i łez. Postanowiłem unieść głowę, ale nadaremno. Całe ciało przesiąkało bólem. Poruszyłem palcami u stóp. Krzyknąłem przeraźliwie. Nie mogłem znieść tego cierpienia. 

- Jezus Maria, Richard! – usłyszałem Selinę. Uklękła przy mnie. Próbowała mnie dotknąć, ale nie mogła, bo wiedziała, że zadałaby mi jeszcze większy ból. – Mój Boże, coś ty zrobił! To wszystko przeze mnie. Miałam zamiar przyrządzić ci naprawdę dobre śniadanie. Nie chciałam, żebyś się denerwował. Cholera jasna. Możesz się ruszyć? – Zaprzeczyłem, zaciskając oczy. – Jezu. Dzwonię na pogotowie.

Leżałem sztywno, gapiąc się w sufit. Po skroniach spływały mi łzy. Tylko to byłem w stanie zrobić. Płakać. To wszystko bolało bardziej niż podczas wypadku w Planicy. Dlaczego? Bo już byłem w śpiączce. Już przeszedłem operacje. Już wyszedłem ze szpitala. Z łóżka przeniosłem się na wózek. Codzienne rehabilitacje. Stałem. Prawie chodziłem, do jasnej cholery. A teraz miałem rozpoczynać to od nowa. Cała praca poszła na marne. Nie tylko moja praca. Praca Iris, lekarza, rehabilitanta. Przez to, że chciałem pomóc siostrze w przygotowaniu posiłku, bo jej nie wychodziło. 

- Richard, karetka zaraz będzie – wyszeptała Selina ze łzami w oczach, siadając obok mnie. Położyła dłoń na mojej głowie. – Boże, dlaczego? Już opanowywałam to żarcie. Włożyłam patelnię pod wodę i wyrzuciłam tę jajecznicę. Nie wiedziałam, że to doprowadzi do czegoś takiego. Richi, słyszysz? Nie musiałeś się o mnie bać. Dałabym radę. Potrafię zachować się w takiej sytuacji, rozumiesz? Mam szesnaście lat. A teraz nie wiadomo, co z tobą będzie. Wszystko, co osiągnąłeś do tej pory, jest zniszczone. Przeze mnie. Zachciało mi się gotować. Nie miałam pojęcia, że aż tak zareagujesz – dalej prowadziła swój monolog. – Nie chciałam, tak bardzo mi przykro. Wybaczysz mi?

Nie odpowiedziałem. Nie mogłem. Bałem się, że mówienie przysporzy mi jeszcze więcej bólu. Ale Selina nie jest winna temu wydarzeniu, tylko ja. Byłem uparty jak osioł. Chciałem być potrzebny. W końcu komuś pomóc. Poniosło mnie. To, że chodziłem, nie oznaczało, że mogę od razu schodzić po schodach. A ja o tym nie pomyślałem. Zlekceważyłem również mrowienie. Ustawało na chwilę, ale zaraz znów się pojawiało. Nie powinienem był w ogóle wstawać z łóżka. Miałem wołać Selinę, gdybym czegoś chciał. A mi woda sodowa uderzyła do głowy. Gówniana chęć bycia samodzielnym. Wszystko potoczyło się za szybko. 

Za szybko.

***

Jak każde dziecko pierwszy raz byłem w szpitalu jako noworodek. Oczywiście od razu po urodzeniu. Ale zdarzały się też później takie sytuacje, które zmuszały do pojawienia się w tym budynku. 

Przechadzając się korytarzami szpitala, widziałem wiele osób. Starych, młodych. Ciężko chorych, zdrowych. Szczupłych, otyłych. Pamiętam, kiedy jako małe dziecko szczególnie przyciągnęły moją uwagę trzy osoby.

Pierwszą była młoda kobieta. Strasznie blada, nie miała brwi, żadnych włosów na rękach, nogach. Przeraziłem się, gdy z głowy zdjęła chustkę i zobaczyłem jej łysą głowę. Diagnoza? Rak. Nie wiem, czy udało jej się wygrać z chorobą. 

Druga to mężczyzna. Zupełnie zdrowy. Chodził podenerwowany w tę i z powrotem po korytarzu przed oddziałem ginekologicznym. Dlaczego? Zapewne jego żona rodziła, a on czekał na nią i nowo narodzone dziecko.

Trzecia osoba wywarła na mnie wiele emocji. To była dziewczyna, nastolatka. Szła razem z rodzicami, matka podtrzymywała ją pod ramię. Miała przeraźliwie chude ręce i nogi. Kości policzkowe strasznie wystawały. Na jej plecach zauważyłem włosy, które wypadały. Blada cera. Ledwo się trzymała. Czego to objawy? Prawdopodobnie anoreksji, może bulimii. 

Są różne choroby. Straszne, ale też łagodne. I każdy człowiek przez którąś z nich przechodził.

~~~~~

Tak. Stało się. Znów. Popłakałam się, pisząc to. Przepraszam, musiałam. a. 

next to me | r.freitagOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz