Iris grzebała w szafie, a ja siedziałem w łóżku, ściskając telefon w dłoni. Wpatrywałem się w dziewczynę, przez którą ciuchy leżące na podłodze powoli układały się w ogromny stos.
- Nie mogę znaleźć tej bluzki – mruknęła, przewracając z kolei w komodzie. – Tej, co kupiłeś mi podczas wycieczki w Berlinie.
- Ale jakiej? – spytałem. – Kilka razy w roku jesteśmy w stolicy.
- Hard Rock Cafe. Biała.
- Możesz wziąć moją czarną przecież. Nie ma problemu. Najwyżej się w niej utopisz, ale ważne, że będzie widać twoją twarz.
- Głupek – zaśmiała się pod nosem.
- Iris... - próbowałem znów wszcząć temat, o którym chciałem porozmawiać parę minut wcześniej.
- Tak?
- Ja naprawdę powinienem zadzwonić do rodziny – oznajmiłem. – Muszę im powiedzieć. Może zmieniam teraz opinie jak kobieta, ale nie mogę trzymać wszystkiego w tajemnicy. Wyobraź sobie miny rodziców, gdybyśmy do nich przyjechali na obiad, a ja wyszedłbym z auta sam, podszedłbym ku nim i uściskał. Matka zeszłaby na zawał.
Dziewczyna nie odpowiedziała. Wiedziałem, że czuła się źle, iż jednak chcę porozmawiać z rodzicami. Nie lubiła przebywać w ich towarzystwie. Ojca jeszcze znosiła. Czasami sypnął żartem, można było z nim pogadać o sprawach poważnych i luźniejszych. Ale matki nie cierpiała. Rozumiem dlaczego. Moja mama jest zbyt troskliwa. Najlepiej zatrzymałaby swe dzieci przy sobie, nie pozwoliła im wyfrunąć z rodzinnego gniazda, zabroniła spotykać się z partnerami. Nie pojmowała, że dorośliśmy i chcemy założyć własne rodziny. Zawsze wtrącała swoje trzy grosze. Nieważne, że nie była pytana o zdanie. Za każdym razem musiała dodać coś od siebie. Krytykowała wszystko, co zrobiła Iris. Nie potrafiła jej zaakceptować. Nie mogła pogodzić się z tym, że jej synuś dojrzał i chce rozpocząć własne rodzinne życie.
- Nie mam nic przeciwko – powiedziała zduszonym głosem po chwili milczenia. – Rób, co uważasz za słuszne. Jeśli chodzi o Christiana i Selinę, to jak najbardziej powinieneś im powiedzieć. Rozmawiałeś z nimi wcześniej i wiedzą, co może się z tobą stać. Ale rodzice nie. Musiałbyś wytłumaczyć im wszystko po kolei.
- Jeśli do nich zadzwonię, to myślisz, że ta rozmowa przebiegnie szybciej, niż gdybym miał ich zapraszać do domu? – postanowiłem skorzystać z rad Iris.
- Nie wiem – westchnęła. – Równie dobrze twoja matka chciałaby od razu przyjechać i sprawdzić, jak się trzymasz. Ale może by tak nie zrobiła. O, mam! – krzyknęła, wydobywając z kąta szafy pogniecioną bluzkę. Ruszyła po stojące po drugiej stronie żelazko i deskę do prasowania. – Nie dowiesz się, jeśli nie spróbujesz.
- Czyli zadzwonić?
- Dzwoń.
Wziąłem głęboki oddech i wybrałem numer matki. Odebrała niemal natychmiast.
- Richard, synku! – usłyszałem w słuchawce jej przerażony, ale zarazem radosny głos. – Dlaczego dzwonisz? Coś się stało? Potrzebujesz pomocy? Chcesz się do nas przeprowadzić? Iris źle się tobą opiekuje?
Automatycznie zacisnąłem dłonie w pięści, kiedy dotarło do mnie pytanie, w którym znajdowało się imię blondynki. Przygryzłem dolną wargę i opanowałem emocje. Nie należało wybuchać gniewem. Spokojnie.
- Nic mi nie jest – odparłem. – Wszystko w porządku. Iris zajmuje się mną lepiej, niż te pielęgniarki w szpitalu. Naprawdę podziwiam ją za to... I ty też powinnaś. – Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, usłyszawszy moje słowa.