PERCY
Była 7.00 rano. Obudziłem się, odrazu wziąłem słuchawki pószczając moją ulubioną piosenkę (FOB Phoenix), przebrałem się i wyszedłem pobiegać po parku, jak co rano.
Po treningu wróciłem do domu i zastałem tam swoją mamę robiącą naleśniki.
- Część- przywitałem się - co tak wcześnie wstałaś?
- Nie mogłam spać. Idź się przygotować i przyjdź na śniadanie.
Poszedłem na górę do swojego pokoju. Całe szczęście że po wojnie mama kupiła mały domek. Wziąłem prysznic i gdy tylko spojrzałem na telefon, on zadzwonił. Była to Annabeth. Od kilku miesięcy jest moją dziewczyną, ale narazie nasi rodzice i bogowie nie wiedzą o nas. Na szczęście, bo gdyby Atena się dowiedział było by po nas. O tatę się nie boję, on to raczej dobrze przyjmie.
Odebrałem i odrazu usłyszałem ten cudowny głos.
- Część glonomożdżku.
-Cześć. Jak tam?
-A dobrze. Chciałam cię zapytać kiedy jedziesz na obóz?
- Dziś o 15.00, a co?
- Jeszcze ci nie mówiłam, ale rodzice kupili mi małe mieszkanko na obrzeżach Manhattanu i nie mam jak się dostać na obóz. Podwiózł byś mnie?
- Z wielką chęcią. A tak odrazu czemu mi nic nie mówiłaś o mieszkaniu?
- To miała być niespodzianka. Spotkajmy się w parku.
-No dobra musze iść na śniadanie. To cześć mądralo.
Szczęśliwy zbiegłem na dół gdzie już przy stole siedział Paul z mamą.
- Co tak długo?- spytała mnie lekko zdziwiona mama
- Annabeth dzwoniła.- mówiąc to usiadłem i zacząłem jeść swoje niebieskie naleśniki.
Mama się uważnie mi przyjrzała. Chyba podejrzewała, że coś jest między mną, a Ann, ale nic nie powiedziała. Około 15.00 spakowany skoczyłem na swój motor który dostałem na 17 urodziny od Posejdona i pojechałem w miejsce gdzie miałem spotykać się z Annabeth. Już czekała tam na mnie.
ANNABETH
Czekałam już na Percy'ego w umówionym miejscu. Sądziłam że przyjedzie samochodem, a ten wziął motor. Chwila skąd on ma motor?!
- Cześć- powiedział zdejmując kask.
-Hej od kiedy ty jeździsz tym- i wskazałam na maszynę
- Od urodzin.
- Czemu nic nie mówiłeś?!
- To miała był niespodzianka- próbował naśladować mój głos
- Percy?! Cześć!! - obejrzałam się za siebie skąd dochodził ten głos. Była to Rachel. Mój największy wróg wśród ludzi (bo przecież z potworami jej nie liczyłam).
- Hej Rachel. Jedziesz na obóz? - spytał jako pierwszy Percy. ,,MÓJ PERCY" powtarzałam sobie w głowie. Myślałam że od kiedy została wyrocznią to dostała w pakiecie zakaz spotykania się z chłopakami, ale niestety się myliłam.
- Jadę ale dopiero jutro. O hej Annabell.- dopiero teraz mnie zauważyła.
-Cześć. ANNABETH, a nie Annabell- poprawiłam ją choć i tak wiedziałam że specjalnie przekręciła moje imię. Ona też za mną nie przepadała.
- Niestety, ale musimy już jechać to pa.- parsknęłam wkładając kask na głowę i posyłając Percy'emu spojrzenie typu ,,JEDZIEMY BO INACZEJ POŻAŁUJESZ"
- Do do jutra- jeszcze zdołał powiedzieć i pojechaliśmy do obozu.
@@@@@@@@@
Witam, witam
Może i trochę za krótki (dałam tą piosenkę bo jest jedną z moich ulubionych).
Proszę o komentarze, bym wiedziała co o tym sądzicie.
PS sory za błędy.
CZYTASZ
Percabeth
Short StoryWiele jest tego typu historii i nie tylko na tej stronie, ale i tak mnie nie powstrzymacie od napisania swojej wersji.😊 Zapraszam do czytania wszystkich fanów Percy'ego Jacksona i Annabeth Chase. Wszystko będzie raczej pisane z perspektywy głównych...