8

904 27 2
                                    




PERCY

- Gdzie ja jestem - to pierwsze słowa które wypowiedziałem.

Leżałem na czymś dość miękkim może trawie, albo jakimś mchu. Usłyszałem ćwierkot ptaków i wiatr szeleszczący liśćmi. Tak najpewniej jestem w lesie. Powoli otworzyłem oczy jednak momentalnie je znowu zamknąłem, ponieważ słońce świeciło prosto w moją twarz. Usłyszałem szelest. Dochodził gdzieś z pobliża. Włożyłem więc rękę do kieszeni szukając Orkana, na szczęście był. Ten ktoś lub coś się zbliżało postanowiłem więc poczekać aż podejdzie i pomyśli że nadal jestem nieprzytomny. Czekałem jeszcze chwilę. Ktoś podszedł i uklęknął koło mnie. Już miałem atakować ale

- Hej, żyjesz? - spytała

Głos pochodził raczej od młodej dziewczyny. Tak moja dedukcja jest cudowna. Zaczęła mną trząść, lecz ja dalej trzymałem się mojego planu. No nie licząc już momentu w którym zabijam tą osobę, przynajmniej na razie.

- Hej? - spytała

Nagle poczułem jak mój policzek mnie piecze. Dostałem od niej z liścia!! No tak, a przez to że nie jestem jednak tak dobrym aktorem momentalnie usiadłem trzymając się za twarz. Posłałem jej pełne złości spojrzenie.

- Co to miało być!!??

- Tak jak myślałam udawałeś.- uśmiechnęła się

Przyjrzałem się jej i Łał.... no trzeba przyznać że była piękna, ale nie piękniejsza od mojej dziewczyny. Chwileczkę czyli ona wiedziała że udaję!

- Skąd wiedziałaś?! Chwila, nie, po pierwsze kim ty jesteś?! Po drugie, gdzie ja jestem?! Po trzecie jak się tu znalazłem?! I na razie odpowiedz mi na te pytania...... Więc?

Nieznajoma popatrzyła na mnie i przygryzła wargę.

- Zacznę odrazu że jestem Rose i..... sama niewiem gdzie jestem. Jak się tu znalazłeś to pytanie nie do mnie.

- Jak to nie wiesz?!

- Tak samo jak ty!

No to dużo się dowiedziałem. Rozejrzałem się i tyle co zobaczymy to drzewo, drzewo i drzewo.

- Jak długo tu jesteś? - to pierwsze pytanie jakie mi przyszło do głowy.

- No tak około tygodnia. Na skraju tego lasu zrobiłam mały obóz, jeśli nie chcesz tu zostać do końca swojego życia to chodź - wstała i ruszyła przed siebie.

Byłem trochę zdziwiony, no bo przecież dopiero co mnie spotkała i już mi zaufała. A może to potwór i mnie zwodzi, a potem z zaskoczenia zabiję?! No jednak nie zostało mi nic innego jak iść za nią. Szedłem cały czas w gotowości. Ona jakby czytając mi w myślach zatrzymała się i powiedziała

- Spokojnie nie jestem potworem.

- Skąd mam mieć tą pewność? - spytałem

Wyjęła na to swój miecz, nawet go nie zauważyłem!!! Wyciągnęła rękę i zacięła się nim lekko. Z rany zaczęła kapać krew, co oznaczało że nie jest tym za co ją uważałem, bo była by już kupką pyłu.Dziewczyna na to wzięła mały batonik i ugryzła go. Rana na ręce się zasklepiła. Acha czyli to była ambrozja.

- Jesteś herosem? - spytałem chociaż to było oczywiste

- Geniusz z ciebie - przewróciła oczami - Jeszcze mi się nie przedstawiłeś - powiedziała dalej idąc

- A no tak. Percy Jackson.

Szliśmy tak jeszcze z 5 min w ciszy. Drzewa już nie rosły tak gęsto, więc rozumiem że jesteśmy już blisko. Jak na zawołanie zobaczyłem mały obóz składający się z ogniska, szałasu i jakiegoś badyla na którym wisiał królik. Ohyda!! Widok martwego zwierzęcia mimo to że zabijam nie było przyjemne. Zabijam tylko potwory, a one się rozpływają w jakiś złoty pył, jeszce brakuję żeby dzwoneczek wtedy przylatywał. Jednak widok rozwalonego ciała królika nie był zbyt przyjazny. Gdy już tam dotarliśmy, dziewczyna zdjęła miecz i usiadła na ziemi zabierając wcześniej królika i mały nóż. Poszedłem w jej ślady i usiadłem koło niej. Miała ona jasne brązowe włosy, (a nawet można powiedzieć że ciemny blond) zaplątane w długiego warkocza i grzywkę zaczesaną na prawą stronę. Ubrana była w czarną skurzaną kurtkę i niebieskie spodnie. Nastała krępująca cisza.

- Kto jest twoim boskim rodzicem? - spytałem

- Hermes, a twoim?

- Posejdon.

Spodziewałem się że teraz będzie bardzo zdziwiona itd. Ona jednak...

- Yhym

- Jak się tu dostałaś?

- Panowie tym razem mają pierwszeństwo - powiedziała

No dobrze.

- Więc byłem z moją przyjaciółką i nagle zaatakował nas cyklop, i oberwało mi się. - sam nie wiem dlaczego nazwałem Ann przyjaciółką, chodź na 100% nie była dla mnie tylko przyjaciółką tylko kimś więcej - dziewczyną.

- Ok

- A ty? - spytałem gdy nic potem nie powiedziała

- No dobrze. Byłam na misji i gdy już z niej wracałam zaatakował mnie i moich towarzyszy cyklop. Oberwałam, a potem znalazłam się tu.

Cyklop? Czyżby to był ten sam? Nie coś ty na pewno to był inny. Gdy skończyła z królikiem, który nie miał teraz skóry nabiła go znowu na pal (co znowu było nie przyjemnym widokiem) i powiesiła nad wygasłym ogniskiem.

- Idę po drewno na opał. Nie zniszcz mi tu wszystkiego. - zniknęła potem w lesie.

Postanowiłem że rozejrzę się po oboziku. Jak już opisywałem mało było tu rzeczy, przynajmniej tak mi się wydawało gdy zobaczyłem to miejsce po raz pierwszy. Nie zauważyłem wcześniej że za namiotem leżał na trawię łuk i kołczan. Przyznam nie byłem dobry w strzelaniu z łuku. Nie chcąc nic rozwalić usiadłem na poprzednim miejscu, czekając na dziewczynę.

Po około pół godzinie wróciła z drewnem.

- Pomóc? - spytałem gdy zaczynała je układać

- Nie. Poradzę sobie. - odpowiedziała.

Jak już wszystko zostało ułożone wstała i zaczęła czegoś szukać. Najpewniej zapałem lub jak to tam....krzesiwa. Poczułem że mam coś w kieszeni, więc postanowiłem to sprawdzić. Była to zapalniczka?!! Przecież jej tu wcześniej nie było!

- Masz. - podałem dziewczynie, ta natomiast posłała mi zdziwione spojrzenie, ale ostatecznie podziękowała.

Rose usiadła potem koło mnie i patrzyła na ognisko. Chwilę porozmawialiśmy. Dowiedziałem się że dziewczyna ma 18 lat tak samo jak ja i mimo to że jest córką Hermesa, wygląda bardziej na córkę Aresa.

Zaczęło się ściemniać.

- Ja już będę się kładła. - powiedziała - mam nadzieję że mogę ci zaufać i powierzyć pierwszą wachtę?

- Tak, będę nas bronił. - wypiąłem dumnie pierś

Wybuchnęliśmy śmiechem na mój gest.

- Dobrze obudz mnie za 4 godziny to się zmienimy. Dobranoc Percy.

- Dobranoc Rose.

Zasnęła zostawiając mnie samego ze swymi myślami. Zacząłem zastanawiać się co z Annabeth, czy się martwi o mnie? Co z mamą?  Rozmyślałem tak jeszcze te 4 godziny, potem zmieniliśmy się i to ja odpłynąłem do krainy Morfeusza.

@@@@@@@@@@@@@@@@@@

Witam,
Kolejny rozdział! Postanowiłam że każdy mój rozdział będzie miał około 1000 słów.

Adios 😉

AK (nie, nie chodzi mi o Armię Krajową)



PercabethOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz