5

1.1K 41 8
                                    


Percy


Clariss kierowała się już w stronę wyjścia z domku, więc z nadzieją że więcej razy mnie nie będzie próbowała obudzić rzuciłem się znowu na lóżko. To był wielki błąd, ponieważ córka Aresa miała jeszcze patelnie w ręku, a w jej rękach nawet ona jest potężną bronią. Z daleka rzuciła patelnią. Udało mi się uchronić głowę, ale za to dostałem w brzuch. Całe szczęście nic nie jadłem, bo bym wszystko zwymiotował.
- A TO ZA CO?! - krzyknąłem na nią
- Wstawaj - tylko tyle powiedziała i tym razem wyszła.
Nie chciałem już ryzykować, więc tak jak mi kazano wstałem. Niestety wstałem za szybko i po opadłem na podłogę. Po chwili wstałem i zauważyłem że przy drzwiach stoi Ann. Z trudem powstrzymywała śmiech. No nie dziwie się jej. Gdybym to ja zobaczył siebie leżącego, wręcz można powiedzieć całującego się z podłogą, pewnie zwijałbym się ze śmiechu.
- No nie już mnie zdradzasz z podłogą - powiedziała i tym razem zaczęła się śmiać.
- Ha ha ha, bardzo śmieszne - podszedłem do niej, ale ona tylko pokazała żebym się przebrał.
Wykonałem te polecenie, i myślałem o swoim śnie. Miałem nadzieję że nikt nie będzie chciał znowu mnie zabić lub moich bliskich. Śniadanie już było więc miałem do wyboru, głodować lub przebłagać Chejrona by puścił mnie do miasta. Wybrałem tą drugą opcje. Wziąłem ze sobą Annabeth choć musiałem po raz kolejny błagać go by puścił i ją. Ruszyliśmy więc do miasta na moim motorze. Przez połowę drogi mówiła mi jak bardzo motory są niebezpieczne, ale jechaliśmy dość szybko bym nie wszystko słyszał. Zatrzymaliśmy się przy jednej z naleśnikarni gdzie udało mi się coś nareszcie zjeść. A
- To co wracamy? - zapytała mnie gdy wyszliśmy
- No coś ty! Co powiesz na kino? Zapłacę. - zrobiłem minę słodkiego szczeniaczka
- Dobrze.
- Jest!
Ruszyliśmy w stronę kina.
- Na jaki film idziemy?
- Na horror? Na komedie? Wybieraj.
- Komedia. Nie zamierzam przez cały film się do ciebie przytulać ze strachu.
- Szkoda - Na co dostałem od niej lekko w głowę.
Wiecie fajnie jest tak czasem przestać być tym słynnym Perseuszem, i oderwać się od tamtego świata. Na seansie prawie się popłakaliśmy, (PRAWIE) ze śmiechu. Jak to jednak w życiu herosa jest musiał nas zaatakować jakiś potwór. Na nasze (znowu) nieszczęście musiał to być lew Nemejski (mam nadzieje że dobrze to napisałam). Annabeth wyjęła swój sztylet, a ja Orkan. Zaatakowaliśmy potwora i jak zawsze wygraliśmy. Rzuciłem mu moją śmiercionośną broń do pyska w tym samym momencie odkorkowałem go i było po zwierzaczku. Jak za każdym razem dostajemy souveniry (no chodzi mi o pamiątki, no dobra trochę spolszczyłam te słowo dodając -y - dla tych fanów poprawnej pisowni może być souvenir). Jako dżentelmen oddałem go Ann, nie pogardziła prezentem, był to paszcz kuloodporny. Zaczęło się ściemniać.
- Powinniśmy już wracać glonomóżdżku.- powiedziała do mnie gdy spacerowaliśmy.
- Dobrze to jedźmy
Ha ha ha wiem jestem świetny nie powiedziałem jej gdzie jedziemy. Tak wiem powinienem być jednym z dzieci Ateny (żarcik).

@@@@@@@@

Sory, sory że nie napisałam wcześniej i dłużej, ale jestem na wyjeździe i nie zawsze mam neta.
Pozdro od bogów z Grecji.
(nie obiecuje że kolejny rozdział będzie szybko)
Jak zawsze proszę o komentarze.

PercabethOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz