7

1K 37 10
                                    


ANNABETH

Spałam sobie spokojnie, aż tu naglę zostałam brutalnie zepchnięta z łóżka przez co uderzyłam się ręką w szafkę nocną.

-Aałł

Nie otwierając oczu leżałam jeszcze na ziemi.

- No wstawaj nie będę długo na ciebie czekać.

Usłyszałam ten znajomy mi głos i odrazu wstałam.

- Piper?! Miałaś przyjechać dopiero za tydzień! - krzyczę zdziwiona i przyglądam się jej.

No dobra nie za długo się jej przyglądam bo wygląda tak samo jak ostatnio się widziałyśmy. Piper kilka dni temu pojechała do obozu Jupitera i miała wrócić dopiero za tydzień z Jasonem.

- Nie cieszysz się? No dobrze to ja sobie pójdę - kieruję się w stronę drzwi z udawanym smutkiem i dalej ,,rozpacza".

Ze śmiechem staję przed nią, łapiąc ją za ramiona nie za mocno, ale tak by się nie wyrwała gdyby próbowała. Ciągnę ją później na swoje łóżko. A właśnie dopiero sobie uświadomiłam że jesteśmy tu same, ale lepiej dla innych bo nie będą musieli słychać naszych wisków i śmiechów.

- No to teraz się nie ,,obrażaj'', i opowiadaj czemu budzisz mnie tak, a nie raczysz normalnie i dlaczego przyjechałaś tak szybko - nakazałam jej spowiedź

- A więc na pierwsze chciałam zobaczyć twoją minę i  przy okazji zrobiłam ci zdjęcie - pokazała mi je na telefonie, próbowałam jej go odebrać bo wyszłam na nim jak idiotka - nie tak szybko. A teraz druga sprawa nooooooooooooo sxfcxcsvtsfd hsdvsfdsg vsjydg - powiedziała tak szybko że nic nie zrozumiałam.

- A teraz proszę o powtórzenie, bo nie rozumiem tego twojego bełkotu - jej bełkot miał taki skutek że jeszcze bardziej chciałam się dowiedzieć o co chodzi.

-Yyyyy noo zerfvh z Jdsojunegym - powiedziała trochę wyraźniej ale nadal nie zrozumiałam nic

- Na wszystkich bogów mów wyraźniej!! - rozkazałam

- zerwałam z Jasonem - powiedziała cicho.

No teraz to mnie zbiła z tropu. ŻŻEEE CCCOOO!!. Zawsze sądziłam że oni jednak przerwaną wszystko. No przecież sama Hera wymyśliła ich związek.

- Acha. Ale czemu?

- No w sensie chodzi mi o to że jak wróciłam do Nowego Rzymu to on zaczął tak się tam angażować do ich spraw że prawie się nie widzieliśmy. No i pewnego dnia znalazłam go w ogrodzie i wreszcie na spokojnie pogadaliśmy. On nawet nie wiedział dlaczego się tak oburzam i postanowiłam sprawdzić czy mu na mnie zależy. Wieczorem zostawiłam w jego pokoju karteczkę z informacją o tym że odchodzę i idę do Obozu. I to tyle. Jak już widzisz tu jestem.

Przytuliłam ją bo wiedziałam że jej ciężko, a moje przypuszczenia potwierdziły jej szklane oczy a później płynące z nich łzy.

- Już będzie dobrze. - jak na zawołanie przypomniałam sobie o wczorajszym dniu.

PERCY!!!!!! Wstałam szybko.

- Percy - tylko tyle jej powiedziałam.

Wybiegłam jak burza co przy moim kolorze oczu pasuje i pokierowałam się do szpitala. Już po drodze spotkałam się z niezrozumiałymi lub smutnymi spojrzeniami lecz za bardzo się tym nie przejmowałam ponieważ no miałam ważniejszą sprawę. Tylko jak ja mogłam o nim zapomnieć!!?? Jak?! Błagam oby nic mu nie było. Gdy wparowałam przez drzwi wszyscy którzy tam byli spojrzeli na mnie nawet była tam nawet Clariss grupowa domku Aresa. Gdy zobaczyłam Willa podbiegłam do niego i oczywiste co zrobiłam. Co? Ależ oczywiście zaczęłam zasypywać go pytaniami i powili panikować.

- Co z Percy'm? Gdzie on jest?! Nic mu nie jest?! Czemu jest tu tyle osób?! Czemu mnie nikt wcześniej nie obudził?! Co się dzieje?!

Mogła bym tak jeszcze długo ale ktoś mi zakrył usta, nawet mnie nie obchodziło kto. Byłam tej osobie nawet wdzięczna, bo popada bym jeszcze w paranoję i była by kolejna osoba do szpitala. Ale wracając Will wreszcie się odezwał. Zaczął od tego że jego stan jest w miarę stabilny i zatamowano krwawienie. Podczas tego jak mówił dołączyła do nas jeszcze Piper i zapytała Clariss o co chodzi. Kiedy Will przestał już zapewniać mnie że nic glonomóżdżkowi nie jest poprosiłm o to bym mogła do niego pójść, lecz zatrzymał mnie jeszcze na chwilę. Teraz miał bardzo smutną minę i widać było że nie wie jak powiedzieć mi to coś co ma mi powiedzieć, a ja coraz bardziej się obawiałam.

- Annabeth. Jest jeszcze coś. Percy jest ... w śpiączce. Nie wiemy na jak długo, ale mamy nadzieję że szybko się wybudzi.

Dalej już nie słuchałam. Mój świat się zawalił. To wszystko przeze mnie, gdybym nie pozwoliła bym mu mnie obronić, lub nie rzucała tego sztyletu wtedy nic by mu się nie stało. Oczywiście jest prawdopodobieństwo że za nie długo się wybudzi i będzie wszystko porządku. Jest jednak i możliwość że nie obudzi się przez najbliższy rok, dwa albo trzy lub nawet więcej. Jego stan może się pogorszyć i zginąć. Teraz w mojej głowie były już same czarne scenariusze. Dlaczego. Dlaczego on za każdym razem. Nie ma na świecie wystarczająco dużo innych herosów?! Pierwszo Kronos, później Gaja, a teraz to!! Nie mam pojęcia ile czasu tak stałam. Do świata rzeczywistego przywrócił mnie czyjś dotyk.

- Wszystko w porządku? - spytał Will

Ja naprawdę nie ogarniam takich ludzi. Nie no jest genialnie, mój ukochany w każdym momencie może umrzeć, albo nigdy się nie wybudzić. To wszystko moja wina, ale nie spoko coś ty czym tu się martwić. Jeszcze tańczmy do tego.

- Tak - odpowiedziałam standardowo. Bo błagam ile razy wy mówiliście że wszystko w porządku choć nie jest - mogę go zobaczyć?

- Tak jest w sali nr 33. Pójdę z tobą.

- Chce iść do niego sama. Dzięki ale poradzę sobie.

Tak jak powiedziałam tak i zrobiłam. Weszłam do dużej niebieskiej sali. Przez okno wpadały promienie słoneczne które spadały na podłogę. Po prawej stronię od wejścia stało niewielkich rozmiarów łóżko z białą pościelą. Jego czarne włosy opadały na poduszkę. Był tak blady że ledwo go można było zauważyć na tle poduszki. Do ręki miał przyczepioną kroplówkę z nektarem. Zauważyłam krzesło, więc usiadłam na nim koło łóżka. Splotłam nasze palce, drugą zaś rękę wplątałam w glonomóżdżkowe włosy.

- Przepraszam. To przeze mnie tu jesteś. To moja wina. Kocham cię. Wróć do mnie.

Długo tam jeszcze sama siedziałam. Nikt nie zgadnie co robiłam przez ten czas. Oprócz tego że dalej przepraszałam i się obwiniałam to zaczęłam płakać co jakiś czas z nadmiaru emocji. Do sali weszła Piper z Clariss, Chrisem. Córka Afrodyty przytuliła mnie i pocieszała. To samo robił Chris i Clariss choć jej to gorzej wychodziło. Nagle Percy zaczął się poruszać przez sen. No przecież herosi mają bardzo realne sny i najczęściej nie jest to planeta żelków w roli głównej, a do tego on teraz jest ciągle w śnie.

- NNNIIIIIEEEEEE!!!! - krzyczał i się rzucał. Córka Aresa i jej chłopak unieruchomili go, ja zaczęłam po prostu płakać. Nie mogę patrzeć na to jak cierpi.

@@@@@@@@@

Witam,

Na początek błagam wszystkich by mnie nie zabili za rozdzielenie Piper i Jasona. Piszcie w komentarzach czy chcecie by byli razem czy z kimś innym. Większa ilość głosów wygrywa.

Nie obiecuje że kolejny rozdział będzie szybko. Mam obecnie małe komplikacje w moim życiu prywatnym. To tyle.

Adios (czy jakoś tak)

AK

PercabethOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz