Prolog

14 1 0
                                    

       Czternaście lat wcześnie                    - Mamusiu, mogę dostać różową gumę do żucia? Proszę? - Uniosłam paczkę Bubble Tape i pomachałam jej szybko przed oczami, zanim opakowanie zniknęło w mojej małej rączce.  Bubble Tape była najlepszą gumą na świecie; każdy dzieciak to wiedział. Mamusia nie odpowiedziała. Nuciła, a mały uśmiech owijał jej wargi, gdy podawała paczki jedzenia z naszego wózka, pani ekspedientce.    Zwróciłam uwagę z powrotem na gumę do żucia, a następnie schowałam ją w skrzyżowanych ramionach, przyglądając się innym opcjom. Linia kasy, z regałem pełnym jaskrawych cukierków, była moją ulubioną częścią zakupów spożywczych.     - Mamo! - powiedziałam, głośniej tym razem, zdeterminowana by zdobyć jej uwagę.     - Mmm, słucham, kochanie? - wymamrotała.     - Proszę, mogę wziąć różową gumę? Wszystkie dziewczyny w mojej klasie jedzą ją przed lunchem.     - Jasne, Bee. Tutaj, podaj to miłej pani, byśmy mogły za nią zapłacić, okay?    Wyciągnęłam swoją rękę nad głową, by podać pani gumę; nawet stając na czubkach palców, ciężko było mi zobaczyć jej twarz. Pochyliła się do przodu, by wyszarpać pojemnik z moich rąk i uśmiechnęła się do mnie. Jej zęby były pokryte różowymi śladami pomadki, a twarz miała pomarszczoną jak jabłko, ale wyglądała na miłą.     - Ile masz lat? - zapytała.     - Będę miała siedem za kilka miesięcy - odpowiedziałam. - Jestem w pierwszej klasie.  - Och! Jak świetnie! - zaćwierkała. - Musisz być dumna - dodała w stronę mamy.    - Och, tak, oczywiście - mama uśmiechnęła się, zabierając ostatnie torby.  Kiedy zapłaciła, poszłam w dół, w kierunku naszego pełnego koszyka, zerkając do przezroczystej torby na zakupy, by dostrzec znajome opakowanie gumy.     - Chodź, Brooklyn - powiedziała Mamusia, jadąc koszykiem po parkingu. Złapała mnie drugą ręką i przyciągnęła bliżej, ponieważ przechodziłyśmy przez automatyczne drzwi i ruszyłyśmy na zewnątrz, do naszego samochodu. Wsunęłam swoją rękę w jej, ściskając mocno. Uśmiechnęła się do mnie, łagodnie machając naszymi splecionymi dłońmi, tam i z powrotem.    Powietrze było gęste i nasiąknięte sierpniową wilgocią, a moja różowa koszulka Hello Kitty wydawała się stopiona ze skórą, gdy szłyśmy przez parking. Kółka naszego wózka nie działały prawidłowo - zapiszczały głośno, na znak protestu, gdy mamusia zmagała się z nawrotem na prostej drodze.    Zachichotałam przy jej wysiłkach.     Jej palce pozostały zaciśnięte na moich, do czasu, gdy nie doszłyśmy do SUV'a. Zostawiając wózek przed nim, zgarnęła mnie w swoje ramiona, łaskocząc moje boki bez przerwy. Wrzasnęłam i zwinęłam się w jej uchwycie, uwielbiając ukazywaną mi uwagę.     - Więc uważasz, że to ładnie śmiać się z mamusi, gdy siłuje się z wózkiem, tak? - zaśmiała się. - Teraz nie jest tak śmiesznie, prawda, Bee?     - Przepraszam! - zapiszczałam bez tchu, a łaskotanie - tortury dobiegły końca.  Mamusia zaniosła mnie na tylne siedzenie i posadziła w foteliku dziecięcym.     - Uf! Robisz się za ciężka, by ciągle się tobą opiekować - poskarżyła się. - W krótce nie będziesz musiała używać fotelika. Robisz się taka duża - wcisnęła mój pas do zamka, szarpnęła, sprawdzając, czy był bezpiecznie zapięty i złożyła szybki pocałunek na moim czole. - Muszę szybko włożyć torby do bagażnika, później możemy kupić jakieś lody w drodze do domu, Bumblebee - powiedziała, używając mojego ulubionego przezwiska.     - Tak! – wykrzyknęłam. Mój umysł już wyobrażał sobie czekoladowy deser lodowy, zakończony górą bitej śmietany i cukierków tęczowych.     - Okey, zaraz wrócę, kochana - uśmiechnęła się, mierzwiąc moje ciemne włosy. Krzątała się wokół koszyka, słyszałam jak wkładała zakupy do SUV'a.   Nagle, przypominając sobie o mojej gumie, przekręciłam się na swoim siedzeniu, wychylając się do otwartego bagażnika.    - Mamo, mogę moją gumę? - zawołałam, luzując ciasny pas i odciągając go z dala od mojej szyi, bym mogła oddychać swobodnie.     Gdy nie odpowiedziała, rozpięłam klamrę, przekręciłam się w pełni na moim foteliku i spojrzałam na przestrzeń przez bagażnik, aby zobaczyć, gdzie stanęła. Przestała odkładać na miejsce torby i stanęła nieruchomo w miejscu, za to z rękami w powietrzu. To wydawało się dziwne bez jej pogodnego nucenia. Wyglądała na wystraszoną - Mamusia nigdy nie była wystraszona, nawet gdy powiedziałam jej, że w mojej szafie wnękowej są potwory.     Coś było nie tak.    Otworzyłam usta, aby coś powiedzieć, ale wtedy zobaczyłam mężczyznę. Stał kilka kroków od mamy, wózek z jedzeniem wypełniał przestrzeń między nimi.     - Daj mi kluczyki - cedził do Mamusi, jego głos został stłumiony przez czarny kaptur, przykrywający mu usta. Jego oczy były jedyną częścią ciała, nie zakrytą przez maskę. Spiorunowałam go wzrokiem ponuro.     Zabrzmiał tak, jak jeden z draniów w moich filmach rysunkowych, które oglądałam sobotniego poranka. Nie lubiłam go i mogę powiedzieć, że mamusia też go nie lubiła. Trzymając kurczowo czarny worek marynarski w jednej ręce, przesuwał się tam i z powrotem, przestępując z jednej nogi na drugą. Jego oczy przeskakiwały w stronę sklepu monopolowego za nim, gdzie Mamusia czasami kupowała butelki wina do obiadu. Mi nie wolno było go pić; powiedziała, że to napój dla dorosłych.     Oczy Mamusi zamigotały ponad tylnymi siedzeniami i wyciągnęła klucz z bagażnika, widząc moje spojrzenie. Jej głowa poruszyła się tam i z powrotem niemal niezauważalnie i wiedziałam, że próbuje przekazać mi, bym się nie ruszała i była cicho. Chciałam zapytać, co się dzieje i kim jest ten zły człowiek, ale nie zrobiłam tego, ponieważ wyprzedził mnie.    - Jesteś, do cholery, głucha? Powiedziałem, daj mi klucze! Czy wyglądam, jak pieprzony 'parkingowy', pani? - mężczyzna krzyczał, podchodząc bliżej do mamy i wyglądał groźniej niż wcześniej. Oczy Mamusi oderwały się od moich, wyprostowała swoje ramiona i stanęła naprzeciw mężczyźnie.     - Nie - powiedziała, jej głos był smutny.    Dlaczego była taka smutna?    - Twój wybór - powiedział, unoszą rękę w jej stronę i celując pistoletem w twarz Mamusi. Zanim mogłam wydać dźwięk, wystrzelił jedną kulę w jej czoło i patrzył, jak upada na ziemię. - Głupia suka - wymamrotał pod nosem.    Usiadłam na miejscu, niezdolna do odwrócenia wzroku od Mamusi, krwawiącej na parkingu. Szerokimi oczami obserwowałam, jak mężczyzna wyrywał kluczyki z jej dłoni i trzasnął bagażnikiem.    Kręcił się przy SUV'ie, a później wskoczył na siedzenie kierowcy, na miejsce Mamusi, i szybko uruchomił silnik. Dodał gazu i wyjechał z parkingu, nie oglądając się za siebie, na poplamiony krwią asfalt. Obróciłam się wolno z powrotem na moim foteliku, drżąc ze strachu i niedowierzania. Zauważyłam, że mężczyzna rzucił broń na prawą stronę miejsca pasażera, gdzie leżał worek marynarski wypełniony pogniecionymi pieniędzmi.   Łzy zamgliły mi wzrok i wypłynęły wolno, spływając wzdłuż mojej twarzy. Przypomniałam sobie, jak Mamunia potrząsnęła głową. Dam sobie radę, będę cicho.     Dla niej.     Mężczyzna ani razu nie obejrzał się za siebie, ignorując małą dziewczynkę, której świat właśnie się skończył i płakała na tylnym siedzeniu.     

GrawitacjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz