5.

14 1 2
                                    

Rano - jak można było się spodziewać - rodzice Elodie nie zjawili się w domu. Dylan z resztą też. Dziewczyna była tym faktem nieco przerażona, ale wiedziała, że to z winy tego
c z e g o ś, więc nie myślała o tym.
Zeszła na dół, gdzie czekał na nią Ezra - dostał on bowiem niechętne pozwolenie na spanie na kanapie w salonie. O ile owy sen nie był tylko złudzeniem.
- Miałam nadzieje, że to coś i ciebie zabierze. - zażartowała podchodząc bliżej.
Ezra nawet przez chwilę nie poczuł się urażony, chociaż nie wziął jej słów za żart.
Im dłużej udawało im się nie mówić i mniej myśleć o t y m c z t m ś, tym mniej rzeczy było dziwnych. Świat nie wirował, a oni ani razu nie znaleźli się jeszcze w białej, pustej przestrzeni.
- Mam nadzieje, że lubisz naleśniki. - rzuciła Elodie idąc do kuchni.
- Nadzieja matką głupich! - krzyknął za nią Ezra. 
Elodie roześmiała się i zabrała się do robienia naleśników. Kilka minut minęło, zanim Ezra zjawił się w kuchni.
- Żartowałem, uwielbiam naleśniki. - oparł się o framugę. - Ale nie zatrujesz ich, prawda?
- Zobaczę. - odparła brunetka.
Ezra usiadł na blacie obok i przypatrywał się patelni. Nadal uważał, że to wszystko jest pochrzanione, ale starał się nie przeznaczać na to stu procent swojej uwagi. Jedyne co im zostało to spełnić marzenia. Tutaj, gdzie liczyli się tylko oni, lecz żadne z nich nie chciało zdać sobie z tego sprawy.
Po zjedzeniu naleśników, Elodie udała się do swojego pokoju, aby założyć strój kąpielowy.
Wygrzebała z szafy czarny dół sięgający ponad biodra i szeroką górę. Miała odkryty jedynie pępek i skrawek pleców.
Zarzuciła na to zieloną bluzkę z rękawem trzy czwarte i rozciągnięte legginsy, po czym zeszła na dół.
Ezra czekał przy drzwiach.
- Nie wyglądasz zachwycająco, ale jakoś przeboleję. - rzucił otwierając drzwi.
- Miło to słyszeć. - odparła Elodie wsuwając na stopy klapki.
- W tym masz zamiar wchodzić na klif?
- Owszem. - odparła, po czym wyszła. Ezra dotrzymał jej kroku.
Jak można było się spodziewać na dworze było pusto, ale żadne z nich nie dało zwrócić na to swojej uwagi.
Wspięli się na klif, znajdujący się przy plaży i usiedli na krawędzi.
- Będziesz skakać w ubraniu? - spytał Ezra.
- Ważyłoby tonę. - odpowiedziała Elodie.
Zdjęła z siebie bluzkę, legginsy i zrzuciła ze stóp klapki, po czym wrzuciła wszystkie te rzeczy do wody.
- Oszalałaś, co nie?
- Jeśli nazywasz tak "robienie co chcę", to tak, oszalałam.
Ezra po chwili- jednak - również wrzucił ubrania do wody, zostając w samych czarnych kąpielówkach. Na jego klatce piersiowej i plecach rozciągało się kilka długich blizn. Pod żebrami wytatuowaną miał różę owiniętą cierniami.
- Co... ci się stało? - spytała Elodie przysuwając bliżej.
- Nic wielkiego.
- Nic wielkiego?! Takie blizny nie biorą się znikąd!
- Jeszcze rano chciałaś żebym zniknął, a teraz nagle interesują cię takie rzeczy?
- Ja... Żartowałam. Przepraszam. - brunetka spuściła wzrok.
- Nie masz za co. Nie tak łatwo jest mnie zranić.
- Dlaczego nie możesz mi po prostu powiedzieć? - wiatr rozwiał włosy dziewczyny.
- W zasadzie to bym mógł.
- W takim razie powiedz.
- Ale obchodzi cię to, bo zżera cię ciekawość? Czy może dlatego, że się o mnie martwisz? - schylił się, aby ich twarze znalazły się na tym samym poziomie. 
- Czemu miałabym się martwić? Znam cię od wczoraj.
- Świat poza nami zniknął. - przypomniał.
- Co to zmienia?
- Nie wiem.
- Nic nie wiesz.
- Otóż to.
- Jestem ciekawa. Powiesz?
- Ojciec chciał mnie zadźgać. Ale to długa historia. Może ci ją opowiem, ale nie teraz. Skaczemy? - Elodie zdziwiła się tym, jak łatwo o tym mówił.
- Czekaj... Ale... Co? - wyjąkała.
- Przestań o tym myśleć. Zajmujemy się spełnianiem marzeń?
- Oczywiście.
Elodie zdziwiła się, że są t u sami. Była to okropnie przerażająca wizja. A pomimo tego działał prąd. Sam z siebie. To co się tu działo nie było normalne.
- Kto pierwszy? - spytała.
- Nie wiem.
- Nic nie wiesz.
- Otóż to.
- Powtarzamy się.
- Wiem.
- Ha! Jednak coś wiesz!
- Za każdym "nie wiem" kryje się odrobina wiedzy.
Elodie w odpowiedzi uśmiechnęła się szczerze i zdusiła w sobie chęć uściskania go. Zaczepiła palce na krawędziach i spojrzała w dół, na błyszczącą, turkusową wodę.
- Popchnąć cię mam?
- Psujesz chwilę. - wycedziła brunetka przez zęby.
- Dobrze, dobrze, już nic nie mówię, o pani. - Ezra prawie się roześmiał.
Elodie zaś cofnęła się, złapała go za nadgarstek i wykorzystując jego nieuwagę pociągnęła w stronę przepaści. Pchnęła go, przez co ten wylądował w wodzie.
- Masz przesrane! - wrzasnął z dołu.
Elodie prychnęła, po czym również wskoczyła do wody. Oboje zaśmiewali się do łez, była to jedna z najdziwniejszych rzeczy, jakie wydarzyły się tego dnia.
Gdy zdali sobie z tego sprawę, od razu zamilkli.
Wypłynęli na brzeg i położyli się na piasku.
- Nieźle. - rzuciła Elodie.
- Ta.
- Chyba jeszcze nie słyszałam żebyś się tak śmiał.
- Napewno nie słyszałaś.
- Napewno nie słyszałam. - parsknęła. - Co mamy zamiar robić?
- Nie wiem.
- Ezra!
- No dobrze, już dobrze!
- W takim razie...
- Skoro jesteśmy sami, możemy pójść do sklepów i po prostu wziąć sobie rzeczy. Nie mów, że nigdy o tym nie marzyłaś.
- Nie powiem.
- Wiedziałem.
- Kolejna rzecz, którą jednak wiesz. Co jeszcze?
- Wiem też, że coraz mniej rzeczy mnie irytuje, poza tym, że śpię na kanapie.
- Nikt nie kazał ci u mnie zostawać.
- Nie czułabyś się jeszcze dziwniej będąc
c a ł k i e m sama?
- Czułabym.
- Dlatego właśnie jestem.
- Miło.
Obrócili się do siebie, cali mokrzy i oblepieni piaskiem.
- Wyglądasz jeszcze gorzej. - powiedział Ezra.
- To też miło słyszeć.
Minęło parę minut, zanim Elodie spytała:
- Dlaczego akurat my?
- Nie wiem.
- Napewno?
- Nie wiem.
- N a p e w n o?
- No, nie wiem!
- Aha. - mruknęła z niezadowoleniem brunetka.
Wzięła w garść piasek i zmierzwiła włosy Ezry.
Granatowooki wstał, starając się strzepać piach. Po chwili jednak pochylił się, wsunął jedną rękę pod kolana Elodie, drugą pod jej plecy, po czym pobiegł z nią w stronę wody.
- Ezra! Puszczaj! Hej! - piszczała brunetka, mimowolnie się śmiejąc.
Kilka chwil później, Ezra wrzucił ją do wody.
- Dajesz mi coraz więcej powodów do znienawidzenie cię. - powiedziała, po wynurzeniu się.
- Napewno dałabyś radę to zrobić? - szatyn spojrzał jej w oczy.
- Nie wiem.
- Rozumiem.
- Wiem.
- A jednak.
- Za każdym "nie wiem" kryje się odrobina wiedzy.
- Święta prawda. - granatowooki uśmiechnął się ukazując dołeczki w policzkach, a Elodie serce niepokojąco zatrzepotało w piersi.

We dwojeWhere stories live. Discover now