14.

8 1 3
                                    

Przynajmniej mogła chodzić. To bolało i było nieprzyjemne, ale mogła.
Tak bardzo bała się samotności, ale teraz gdy tylko mogła prosiła o to, by wszyscy opuścili ich salę. Siadała wtedy na łóżku Ezry, ściskała jego dłoń i udawała, że znów są sami. Wiedziała, że gdyby się obudził powiedziałby, że wyglada fatalnie. Uśmiechała się na tę myśl, ale zaraz po tym przychodziły kolejne, straszne myśli.
Wiedziała, co się im stało, a jednak była pewna, że to wszystko nie był tylko „sen", że Ezra będzie pamiętał. Co noc słyszała złowrogi szept, mówiący: „Wróć, wróć, wróć". I nie należał on do Ezry.
Któregoś razu, gdy tak siedziała na jego łóżku, chłopak poruszył palcami. Elodie była wniebowzięta, ale też pełna obaw.
Minęły dwa tygodnie. Dwa tygodnie sprzecznych emocji, walczenia z męczącą rzeczywistością, spławiania przyjaciół i ignorowania, starających się przemówić do niej bliskich. Dylana nie zobaczyła, ani razu odkąd zniknął przy tej cholernej paprotce.
Wstała ze swojego łóżka, popiła wodą tabletki przeciwbólowe i ruszyła do drzwi gotowa się przejść. Irytowały ją ograniczenia i niemal widoczna rutyna. Świat zdawał się pulsować bez przerwy w tym samym rytmie. 
Gdy już miała otwierać drzwi zobaczyła przez okno pędzących lekarzy i pielęgniarki. Szybko cofnęła się z powrotem na swoje łóżko. Położyła się akurat, gdy wparowali do środka, całkiem ją ignorując.
Znajomy lekarz ruszył w stronę półki z lekami. Wsunął kluczyk do zamka w szklanych drzwiczkach i otworzył szafkę. Wyciągnął jakiś płyn, ale cofnął rękę, gdy zagadnęła go pielęgniarka. Elodie poczuła nieprzyjemny dreszcz. To już się wydarzyło. Wstała, ona była tą białą, przerażoną zjawą.
Lekarz wyciągnął złą fiolkę i wyciągnął rękę w stronę pielęgniarki ze strzykawką w dłoni. Myśli Elodie krążyły wokół tego, czy aby napewno powinien tu pracować.
Jednak nie minęła chwila, gdy musiała się ogarnąć. Nie chciała usłyszeć tego długiego pisku. Chciała usłyszeć głos Ezry. Nawet jeśli nic nie pamiętał.
- Nie! - krzyknęła, wyrzucając prawą rękę przed siebie i oblewając się rumieńcem. - To nie t-ta fiol-lka. - dodała, jąkając się. Może była obłąkana i nie miała racji?
Lekarz z wysoko uniesionymi brwiami spojrzał na etykietkę. Rzucił pielęgniarce złowrogie spojrzenie, jak gdyby to była jej wina. Sięgnął po płyn, który wziął na początku, wepchnął go pielęgniarce w dłoń i podszedł do łóżka Ezry.
Pielęgniarka dokładnie obejrzała opakowanie i uśmiechnęła się do Elodie z wdzięcznością.
Ręce jej się trzęsły, a Elodie nawet nie chciała wiedzieć, jak poważna była ta pomyłka.
Położyła się, utkwiła wzrok w suficie, jedną ręka sięgając po książkę, leżącą na etażerce. Chciała by rzeczywistość ją opuściła, gdy wszyscy ci ludzie wynosili Ezrę z sali.

We dwojeWhere stories live. Discover now