11.

7 1 2
                                    

Elodie obudziła się sama po środku lasu z myślą, że skoro jej uczucia są kontrolowane to o samodzielnym myśleniu może już zapomnieć. Drzewa były pokryte śniegiem, w którym sama leżała. Miała na sobie tylko białą sukienkę, ale nie czuła zimna. Z trudem wstała i otrzepała się ze śniegu. Rozejrzała się w poszukiwaniu Ezry, ale na nic. Miała wrażenie, że wydarzyło się coś ważnego, ale nie miała pojęcia co. Pamiętała jedynie, że Ezra miał z tym wiele wspólnego.
Błądziła po lesie w poszukiwaniu jego końca przez wiele godzin, a przynajmniej tak jej się wydawało, bo z rzeczywistości niewiele już jej zostało.
W końcu w oddali dostrzegła męską sylwetkę. Zaczęła biec w jej stronę i ujrzała Ezrę, który patrzył na nią przez ramię, a gdy prawie dotknęła jego ramienia, rozpłynął się w powietrzu. 
Zdezorientowana obróciła się kilka razy dookoła, ale nigdzie nie było widać Ezry. Usłyszała szpitalne pikanie, zakręciło jej się w głowie i upadła na śnieg. Poczuła zimno, które z nóg wystrzeliło w górę i zmroziło wszystkie żyły. Otępiała zapadała się w śnieg, albo w chmury, albo w watę... Aż w końcu wpadła do wody. Przerażona zaczęła płynąć w górę, ale woda cofała ją głębiej. Spojrzała w dół i zobaczyła Ezrę. Snopy słońca przebijające się przez wodę oświetlały go idealnie. Ze skroni szatyna płynęła krew, oczy miał białe, a usta układały się w słowa niezrozumiałe dla Elodie.
Woda popchnęła ją w stronę Ezry, a gdy ta próbowała go złapać, zaczęła się dusić, a chłopak zniknął.
Krtań piekła Elodie niemiłosiernie, aż w końcu ból przeszedł na płuca. Przed Elodie pojawiły się miliony ostrych zębów.
Brak powietrza sprawił, że jej krzyk był niemy nawet w jej głowie, gdy ta była pożerana.
Nagle jednak z ciemności wyłoniło się białe światło, a gdy Elodie złapała je w pięść biel rozlała się po jej dłoni.
Szpitalne pikanie było tak głośne i wyraźne, że prawie rzeczywiste, ale również bolesne. Pisk przeszywał Elodie na wylot, aż ta wypuściła światło, które uciekło tak szybko, jak ucichł dźwięk.
Poczuła zimno pod stopami, a gdy otworzyła oczy - kiedy je zamknęła? - zobaczyła, że leży na podłodze w szpitalu. Podniosła się i zobaczyła dwa łóżka. Jedno puste, na drugim leżał chłopak. Miał zamknięte oczy, był biały jak ściana, przy której leżał, a ciemnobrązowe włosy miał rozrzucone niedbale na poduszce.
- Ezra. - wszeptała Elodie.
Pikanie powróciło, ale słyszała, że nie płynie z jej głowy, a z miejsca obok łóżka Ezry. Elodie dobrze wiedziała już czym dokładnie jest ten dźwięk, który zwalniał z każdą sekundą i z każdym krzykiem. Serce Ezry zatrzymywało się, ale tylko ona zwracała na to uwagę. Nikt nie słyszał jej wołań. Złapała za zimną dłoń Ezry, a pikanie przemieniło się w długi pisk.
Elodie znów poczuła, że się dusi, a gdy gwałtownie wciągnęła powietrze, leżała na piasku, a Ezra dryfował na morzu.

We dwojeWhere stories live. Discover now