/8\

536 60 9
                                    

Minęło parę dni. Zaprzyjaźniłam się z Danielem, ale nadal nie byliśmy jakoś...zbyt zżyci. Loki nie wyrobił sobie o nim zdania. Steve podobno wpadł na trop Banersa i zniknął. Tony natomiast coraz bardziej staczał się w otchłań alkoholizmu. Najczęściej spał oparty o barek z kieliszkiem w ręku. Wiem że Bucky zabił jego rodziców, nie wiem jak sobie poradzi kiedy Steve się tu z nim pojawi. Poszłam do salonu gdzie jak zwykle leżał Tony. Wzięłam głęboki oddech i schyliłam się do niego. Wyjęłam szklane naczynie z jego dłoni, podniosłam go i usadowiłam na kanapie. Dotknęłam jego czoła, szepcząc przy tym zaklęcie otrzeźwiające. Stark momentalnie wytrzeźwiał i spojrzał na mnie pustymi oczami. 

- Czego? - warknął.

- Dobrze wiesz że alkohol nic nie rozwiąże. 

- I?

- Stark, cholera dorośnij! Nie jesteś sam! Masz mnie, Lokiego, Nat, no błagam! - kucnęłam i położyłam ręce na jego kolanach. - Tony...nie mogę patrzeć jak się staczasz...James cię potrzebuje, ja zresztą też... - powiedziałam, a z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Miliarder długo milczał, aż w końcu położył dłoń na mojej głowie i zmierzwił mi włosy.

- Masz rację... - szepnął. Usiadłam obok niego. - Powinienem brać z ciebie przykład. - spojrzałam na niego pytająco. - Ile ty przeżyłaś? Zabójstwo rodziców, Hydra, Avengers, kosmos i nie załamałaś się...ale...co ty byś zrobiła na moim miejscu? - spytała patrząc mi prosto w oczy. 

- Ja? Nie wybaczyłabym, ale Hydrze, nie Barnesowi. Wiem jak to jest być w Hydrze i jestem pewna w 100% że wyrzuty sumienia ciążące na Buckym są wystarczające. Był wykorzystywany i wiem że nie był by w stanie zrobić tego wszystkiego z własnej woli. - Tony długo milczał, w końcu spytał...

- Jak możesz być tego taka pewna?

- Nie jestem, ale ufam Rogersowi.

- A jeśli się myli?

- A co jeśli nie? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. - Wiem że będzie ci ciężko, ale... - mówiąc to położyłam rękę na jego ramieniu. - wybacz Bucky'emu. To nie on zabił twoich rodziców, zrobiła to Hydra, którą zniszczyliśmy już dwa razy. - ostatnie słowa powiedziałam z lekkim śmiechem. Oboje wstaliśmy i nagle...Tony mnie przytulił i schował twarz w moich włosach.

- Dziękuje... - szepnął. Odwzajemniłam uścisk.

- Mówiłam ci już. Nie jesteś sam na tym świecie. Jeśli cię to choć trochę pocieszy... - zaczęłam kiedy oddaliliśmy się. - Zawszę traktowałam cię jak ojca, którego nigdy nie miałam. Nie pozwolę ci się załamać. - w oczach miliardera zobaczyłam łzy które jednak szybko wytarł i znów zmierzwił mi włosy. Uśmiechnęłam się do niego. Nagle zakręciło mi się w głowie i usiadłam na kanapę.

- Wszystko dobrze? - spytał zmartwiony Tony.

- Tak tylko... - nie dokończyłam, zemdlałam.

----~*~----  

Źle się czułam. Czułam ogromne mdłości, miałam zawroty głowy, dużo spałam i parę razy zemdlałam. Tony wezwał lekarza który bardzo dokładnie mnie zbadał i wypytywał o różne rzeczy, kiedy skończył zawołał Starka i Lokiego. 

- I co jej jest? - spytał rogacz.

- Coś, poważnego? - dopytywał miliarder.

- Obawiam się że tak... - zaczął lekarz, a mi ugięły się kolana. - Jest pani w ciąży. - ...co? CO?

- Ale...jak to? - spytałam jąkając się.

- Jest pani w 1 miesiącu ciąży. Zaraz ustalimy datę kolejnej wizyty. - powiedział doktor, a ja zamarłam...przecież ja nie mogę być w ciąży! Myślałam że w Hydrze mnie wysterylizowali! Ja...nie wiem co mam zrobić...kiedy doktor wyszedł dość długo milczeliśmy.

- Będę dziadkiem... - jako pierwszy odezwał się Tony łapiąc się za głowę. - Będę dziadkiem... - powtarzał chodząc po salonie. Schowałam twarz w dłonie.

- Ja...będę ojcem? - powiedział Loki siadając obok mnie. Stark dostał jakiejś dziwnej radochy i zadzwonił do wszystkich Avengers (do Sammy'ego i Steva o dziwo też). Patrzyłam na niego zaskoczona. On naprawdę się z tego cieszy?

- Nie cieszycie się? - spytał Tony, patrząc na nas. Nagle Loki jakby otrzeźwiał i mocno mnie przytulił. 

- Ja bardzo! - powiedział. Spojrzał mi  w oczy. - Demi ja...nie mogę w to uwierzyć! - wstał i podniósł mnie po czym obrócił mnie parę razy. - Będę ojcem! - krzyknął radośnie, po czym odstawił mnie na ziemie, ale kiedy zobaczył moją minę uśmiech znikł mu z twarzy. - Demi, co się stało? - spytał kładąc ręce na moich policzkach. 

- Ja... - zaczęłam. - Nie wiem...nie sądziłam że...że to w ogóle możliwe...ja...jestem w szoku. - powiedziałam szczerze łapiąc się za głowę. Rogacz przytulił mnie. 

- Spokojnie Demi...masz mnie. Nie zostawię cię...nigdy. - szepnął.

----~*~----  

W wierzy zrobiło się tłoczno. Wszyscy mi gratulowali, pocieszali i deklarowali że zawsze mi pomogą i że zawszę będę mogła na nich liczyć. Czułam się już lepiej. Cieszyłam się że mam na kim polegać. Poza tym Jane zapowiedziała że wszystkiego mnie nauczy, a Modi skakał z radości ciesząc się że będzie mieć kuzyna. Tulił się do mnie zadawał różne pytania na przykład jak będzie miał na imię, albo jakiej będzie płci. Kiedy wszyscy już wyszli wróciłam do pokoju. Nie byłam pewna czy się cieszyć czy płakać. Nigdy nie myślałam o założeniu rodziny, nawet kiedy zakochałam się w Lokim nie spodziewałam się że...będę miała z nim dziecko. Do pokoju wszedł rogacz. Usiadł obok mnie i mocno mnie przytulił. 

- Nadal nie jesteś tego wszystkiego pewna, co? - spytał kładąc brodę na czubku mojej głowy.

- Po prostu...jest to dla mnie nowa sytuacja...ja...nie wiem co dalej robić... - powiedziałam, a z moich oczu zaczęły lecieć łzy.

- Demi... - zaczął kładąc palce na mojej brodzie i podniósł go zmuszając mnie bym na niego spojrzała. - Kocham cię i zawszę będę. To że teraz będzie nas troje.... - mówiąc to położył rękę na moim brzuchu. - nic nie zmienia. Nadal jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. - wytarł łzy z mojej twarzy i pocałował mnie namiętnie. 

- Dziękuję...Loki...

Zabawy z Nożami 2 - Powrót po latachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz