Rozdział 8 🌺

52 6 0
                                    

Justin POV.

Moja czarna limuzyna zatrzymała się na obskórnym parkingu przed szkołą. Większość osób była już na miejscu. Wysiadłem z samochodu. Spojrzałem na zegarek, 20 minut po czasie. Nauczcieli jeszcze nie było, więc nie było tak źle. Kilka sekund później otoczył mnie wianuszek dziewczyn, który z każdym dniem się powiększał.

- Cześć - przywitała się Estella, w różowej, zbyt krótkiej, sukience.

- Estello, poczekaj, nie biegaj tak szybko, bo sobie coś zrobisz! - krzyknął zdyszany Dayan.

- Nie martw się, nic mi nie będzie - uśmiechnęła się promiennie do okularnika.

- Ale możesz sobie skręcić kostkę, albo co gorsza umrzeć - powiedział.

- Zabrałaś mamę na wycieczkę? - zapytałem z uśmiechem.

- Ha ha ha... nieśmieszne, ja się po prostu o nią martwię.

- Nie musisz się o mnie martwić, nie mam pięciu lat - poinformowała go Estella, zakładając sobie włosy za ucho.

- Właśnie, cioto - popchnął chłopaka Maxwell obejmując dziewczynę.

- Nie dotykaj jej, jest gorąco, spoci się! - krzyknął Dayan - Poza tym, ona może nie chcieć, żebyś ją dotykał!

- Nie mów mi, co mam robić! Zrób sobie dzieciaka to będziesz mógł mu matkować! Ups, zapomniałem, że ty na zawsze zostaniesz prawiczkiem - powiedział Maxwell. Nagle, przed nami pojawił się Ian, który, potykając się o własne nogi, przewrócił się na Estellę. Podniósł się lekko i ujął jej dłoń.

- Nadobna panienko! Przyjmij moje najszczersze przeprosiny! - powiedział cicho.

- Nic się nie stało - odpowiedziała Estella podnosząc się.

- Czyś ty oszalał?! Ona jest taka krucha i słaba, mogła się przewrócić i umrzeć! - krzyczał Dayan nie mogąc złapać tchu.

- Przecież nic jej się nie stało, weź się uspokój - wtrąciłem się.

- Uwaga, wszyscy! Proszę się zebrać i podejść do autokaru! - krzyknęła jedna z nauczycielek. Po chwili zaczęła sprawdzać obecność.

- Mamy jechać tym czymś? - zapytałem wskazując palcem na, najpewniej, stary i śmierdzący pojazd.

- A coś jaśnie panu nie pasuje? - powiedział Maxwell wchodząc do starego żęcha.

- Wyobraź sobie, że nie - odpowiedziałem idąc za nim - Może ty jesteś przyzwyczajony do tego typu warunków, ja jednak przywykłem do lepszych.

- Wyobraź sobie, że zawsze możesz zostać, albo wylecieć przez okno w trakcie jazdy, jak już nie będziesz mógł wytrzymać, nikt nie będzie płakał.

- Dayan może płakać. Wiesz, kawałki szkła z szyby mogłyby poranić Estelle - zaśmiałem się.

- Tym razem muszę się z Tobą zgodzić - też się zaśmiał - ale tylko ja mogę go obrażać, zapamiętaj to sobie.

Wkrótce siedzieliśmy na miejscach. Na tyłach autokaru. Siedziałem obok Dayana, który zajął miejsce obok Estelli. Po jej drugiej stronie usiadł Maxwell i Ian.

- Estelko, nie chcesz może czegoś do jedzenia? Mam kanapeczki, jeśli jesteś głodna - powiedział Dayan.

- Och, a z czym? - zapytała uśmiechnięta.

- Z szynką, serem, sałatą i pomidorem, takie jak lubisz najbardziej.

- W takim razie poproszę - odpowiedziała biorąc jedną z kanapek.

Rozdarta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz