-13-

28 3 0
                                    


Jiminnie...

 Od godziny Yoongi leżał na podłodze jak jakieś zwłoki w dekompozycji. Nadal gnijąc w korytarzu, udało mu się odczytać godzinę na zegarze powieszonym w salonie.

 Nie wiedział dlaczego, ale odkąd Jimin opuścił pomieszczenie, jego imię kręciło się w głowie blondyna. Miał wrażenie, że próbuje go zawołać, ale coś go blokowało. Brak sił? Tak, zapewne to było to, nie miał siły. Lecz oprócz tego, że był bezsilny, to po prostu nie chciał tego zrobić. Nigdy nie prosił o pomoc, a akceptował tylko tą od Namjoona. Teraz Namjoon już nie istnieje. To wszystko go przerastało, chciał poczuć obecność Jimina. W końcu miał tylko go.

Kurwa. Co z tobą nie tak Yoongi? Ogarnij się do cholery!

 A jednak był sam w tej największej słabości, z którą spotkał się pierwszy raz. Siedział skulony z głową opartą o drzwi wejściowe. Udało mu się zamknąć oczy tylko przez dwadzieścia minut. Jego wszystkie rany na nowo zaczęły go boleć, a potłuczone żebra dawały o sobie znać.

 Jedyne co miał teraz w głowie to osoba Parka Jimina. Chciał krzyknąć jego imię tak głośno aby cały budynek usłyszał jego wołanie o pomoc, ale jego głos był zbyt wątły nawet żeby po prostu powiedzieć coś normalnie. Jego oczy robiły się bardziej wilgotne za każdym razem kiedy realizował swoją sytuację i za każdym razem kiedy wspominał tą bolesną noc. Lecz żadna łza nie spłynęła po jego policzku. I żadna nie spłynie.

 Nie lubił czuć się jak jakiś słaby pies, pozostawiony przez swojego pana na pastwę losu. Jedyne co mu zostało to poszukanie jakichś środków ratunkowych. Oczywiście miał na myśli apteczkę.

 Sam musiał sobie poradzić. Nabrał już trochę sił odkąd leżał pod drzwiami od półtorej godziny.

 Udało mu się złapać klamkę od drzwi i wstać na kolana, a następnie powoli na nogi. Jego ciało drżało pod wpływem takiego ciężaru, ale musiał sobie jakoś radzić. W końcu było to ciało Min Yoongiego. Oparł się z całej siły o ścianę. Jego wzrok pogarszał się. Udało mu się dotrzeć do salonu, co uważał za dobry początek. Pokój był oświetlany przez blask księżyca. Po tym co się stało, blondyn nie chciał patrzeć w stronę okna. Nie mógł podziwiać Daegu, które o mały włos nie stało się jego cmentarzem tej zimnej nocy. Jego ciało toczyło walkę z jego umysłem pomiędzy 'nie', a 'zamknij sie i idź dalej'.

 Trzy kroki, które wykonał wyczerpały całe jego siły, które nazbierał w korytarzu. A następne zapowiadały się śmiertelne. Ale musiał jakoś sobie poradzić. Jimin zapewne już spał.

Nie mogę uwierzyć, że na mnie czekał. Chory jest.

 Yoongi poruszał się bardzo powoli z dwoma rękami opartymi o ścianę. Nie wiem czy to można było nazwać 'poruszaniem sie'... Pierwszy krok postawiony, drugi z trudem, a trze-

 Ciało blondyna leżało bez ruchu na podłodze. Jego prawy policzek przyklejony był do podłogi, a światło księżyca oświetlało jego poranioną twarz. Daegu pod blaskiem księżyca, Daegu pod smugami deszczu, Daegu w mrocznym klimacie. W klimacie Yoongiego. Westchnął.

Kurwa mać

Głos blondyna rozbrzmiał jak echo po całym mieszkaniu.

~*~

 Jimin leżał w swoim łóżku z ramionami skrzyżowanymi za głową. Przyglądał się księżycowi, który znajdował się za jego prawym oknem. Nie mógł zasnąć. Jego umysł nadal był zapełniony niemiłą przygodą starszego i jego stanem.

SOULMATE  ↦  yoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz