VI

44 5 2
                                        

Niall.

— Niall — obudziłem się, słysząc swoje imię. Kate delikatnie szturchnęła moje ramię, przez co podniosłem głowę z poduszki. Ziewnąłem cicho, po czym spojrzałem na swoją dziewczynę. — Chciałeś, żebym obudziła cię przed ósmą. Jest siódma pięćdziesiąt.

— Tak, już wstaję — odparłem cicho, przecierając swoje oczy. Kate rzuciła mi lekki uśmiech, jednak widziałem, że na jej twarzy wymalowany był stres. Nic dziwnego, ten dzień nie zapowiadał się na najłatwiejszy w historii świata.

Tak jak powiedziałem, niedługo potem podniosłem się z łóżka i szybko pobiegłem pod prysznic. Miałem nadzieję, że to w jakiś magiczny sposób pomoże mi zmyć z siebie wszystkie te wątpliwości, które sprawiały, że budziłem się w nocy niemalże cały czas. Gdyby tylko życie było takie proste. Nie było, nie oszczędzało nas ani na moment. Wystarczyło mrugnąć. Potem otworzyłeś oczy i nie wiedziałeś już, czy znajdujesz się w tej samej rzeczywistości, co przed momentem czy też może wszystko jest jedynie snem. Życie to najbardziej nieprzewidywalny film, jakiego przyszło mi być częścią. W scenariuszu mojego życia najgorsza w ostatnim czasie była ta świadomość, że nie było nikogo, kto powiedziałby: stop, za dużo; pozwól im odetchnąć.

Nie dało się odetchnąć, a wszystko zaczęło się w dniu, w którym chcieliśmy zacząć pokoik dla nienarodzonego dziecka Stylesów. Na samą myśl o ekscytacji Harry'ego miałem ochotę rozpłakać się jak idiota. Był wtedy taki szczęśliwy, kiedy zadzwonił do mnie z prośbą o pomoc. Uważał, że jeśli zaczniemy to w trójkę, zdążymy idealnie przed powrotem Lauren do Londynu. Chciał zrobić jej niespodziankę. Zawsze o nią dbał, nie patrząc przy tym na to, czy ma do tego okazję. On po prostu nie widział świata poza swoją żoną i to było dla mnie coś pięknego. Szanowałem go za ten sposób bycia, którego brakowało wielu ludziom. Harry to człowiek, jakich świat potrzebuje. A jednak to właśnie z niego los postanowił sobie zakpić.

Kiedy dostał teleton od rodziców Lauren, nie zatrzymał się nawet po to, by powiedzieć co się stało. Wybiegł z mieszkania, pozostawiając w nim mnie i Kate kompletnie zmieszanych. Może zadzwonili do niego ze sklepu? Zapomniał o czymś, sam wiesz jaki jest Styles — starała się uspokoić mnie moja dziewczyna. Jednakże widziałem, że i ją zestresowała cała ta sytuacja.

Mimo to postanowiliśmy zacząć malować ściany w pokoiku. Skręciliśmy też mebelki, bawiąc się przy tym wspaniale.

— Myślisz, że kiedyś będziemy tak... no wiesz, dla naszego dziecka? — zapytała wtedy, a ja nie wahałem się ani przez moment. Marzyłem o tym. Marzyłem o własnej rodzinie. Od jakiegoś czasu planowaliśmy ślub z Kate, jednak nie chcieliśmy niczego wielkiego. Raczej cichą uroczystość, prawdopodobnie u mnie, w Mullingar.

Widziałem tę radość w jej oczach, kiedy układała zabawki na półce i przyklejała do ściany jakieś naklejki z Kubusiem Puchatkiem. Widziałem, z jaką delikatnością przyczepia do łóżeczka karuzelę i wyobrażałem sobie, jak kiedyś robi to dla naszej pociechy. Kiedyś na pewno.

Cała dobra atmosfera ulotniła się w chwili, w której zadzwonili do mnie rodzice Lauren. Na początku byłem zdziwiony. Nie miałem pojęcia, co się dzieje i dlaczego akurat ja. Jasne, znaliśmy się, jednak po co mieliby chcieć się ze mną skontaktować?

Zrozumiałem wszystko, kiedy dowiedziałem się o tym, co się stało. Musiałem usiąść, bo wiedziałem, że w innym wypadku runąłbym na ziemię. Kate zaniemówiła, by po chwili wybuchnąć płaczem. Lauren była jej okropnie bliska, wiedziałem o tym. Zresztą, my wszyscy ją uwielbialiśmy. Nie mogłem wyobrazić sobie tego, co czuł Harry. Tak czy inaczej, musiałem po niego pojechać. Bałem się tam wejść, zobaczyć go w takim stanie. Bałem się, że nie zniosę tego widoku i w końcu również się rozsypię. Ale przecież nie mogłem go zostawić, nie w takim momencie. Jakim przyjacielem byłbym, gdybym to zrobił?

Musiałem z nim długo dyskutować, zanim w końcu postanowił wyjść ze mną ze szpitala. Jeszcze nigdy nie widziałem go tak bezbronnego i słabego. Wyglądał jak zagubiony, mały chłopiec, któremu ktoś nagle postanowił zrujnować świat. Chciałem pojechać z nim do jego matki, ale nie zgodził się. Kazał mi wrócić do Londynu. Dlatego chciałem zabrać go do siebie i Kate, ale też protestował. Wrócił do siebie i chyba nawet nie zwrócił uwagi na to, że zostałem. Wpadł w histerię, zaczął demolować wszystko po kolei. A wszystko przez pokoik dla dziecka, który zobaczył.

Jeszcze tej samej nocy postanowiłem odwieźć go do Holmes Chapel.

~

Jechaliśmy w milczeniu. Dopiero w połowie zorientowałem się, że ani ja, ani Kate nie włączyliśmy nawet radia. Zupełnie tak, jakby dźwięk kropli deszczu uderzających o szybę samochodu miał być w zupełności wystarczający. Jak dla mnie nie miało to najmniejszego znaczenia. Jedyne na czym mi zależało to jak najszybsze dotarcie do Holmes Chapel. Chciałem już zobaczyć Harry'ego i pozbyć się tego kamienia, który ciążył na moim sercu.

Poprzedniego dnia udało mi się przez moment porozmawiać z jego starszą siostrą, Gemmą. Szczerze mówiąc, jej słowa nie uspokoiły mnie nawet w najmniejszym stopniu. Bałem się dzisiejszej rozmowy. Reakcji. Tego, w jaki sposób wszystko odbije się na moim najlepszym przyjacielu.

— Te myśli w końcu cię zjedzą — Kate położyła dłoń na moim ramieniu. Starałem się nie spinać, jednak czułem się tak, jakby wszystko miało zawalić mi się za chwilę na głowę. Boże, tak bardzo się bałem.

Na moment odwróciłem głowę w jej stronę, ale po chwili serce zabiło mi mocniej. Sumienie podpowiedziało, że powinienem skupić się na drodze. Po prostu miałem przed oczami Lauren. Jezu. Gdyby tylko tamten kierowca był bardziej uważny, tego wszystkiego by nie było.

— Po prostu cholernie się stresuję. Boję się, jak zareaguje na to wszystko. Wiem, że nawet jeśli chciałby się cieszyć, może go to zaboleć, a najgorsze jest to, że nawet nie oczekuję od niego żadnej innej reakcji — wyjaśniłem. Usłyszałem, jak Kate wzdycha cicho pod nosem. Położyłem swoją dłoń na jej kolanie, gładząc jej skórę. Nie spuściłem wzroku z drogi, nawet na moment. — Jest naszym przyjacielem. Nie możemy tego ukrywać.

— Lauren chciałaby jego szczęścia. Naszego. Zabolałoby ją, gdyby tylko wiedziała, jak bardzo się rozsypał — stwierdziła. Wiedzieliśmy, że to prawda. Ona zawsze troszczyła się o każdego i dbała, żeby na twarzach najbliższych zawsze widniał uśmiech. Samo wspomnienie sprawiało, że czułem ukłucie w sercu. — Najpierw porozmawiamy z Anne. Dopiero później powiemy Harry'emu. Delikatnie.

— Dokładnie tak — zgodziłem się, kładąc dłoń z powrotem na kierownicę. Zacisnąłem na niej palce tak mocno, że moje knykcie zrobiły się białe.

Po prostu wciąż cholernie się denerwowałem.

Bo jak, do cholery, przekazać mężczyźnie, któremu świat zawalił się na głowę w jednej chwili, że spodziewamy się dziecka?

ghost of you • hs Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz