V

31 7 4
                                        

Choć niespokojnie, przespałem resztę nocy. Były to może zaledwie cztery godziny ciągłego wiercenia się z głową położoną na kolanach mamy. Obudziłem się przed ósmą, zastając ją w pozycji półleżącej i niemalże od razu serce ścisnęło mi się z powodu wielkiego poczucia winy, które odczułem. Pomyślałem o tym, jak źle będzie musiała się czuć tego dnia. Nie uwierzyłbym, gdyby powiedziała, że wyspała się w taki sposób.

Podniosłem się powoli, ledwo otwierając podpuchnięte oczy. Piekły okropnie mocno.

— Mamo — wyszeptałem, potrząsając nią delikatnie. Ta zmarszczyła brwi, po czym otworzyła oczy, spoglądając na mnie ze zdezorientowaniem.

— Harry — powiedziała zaspana. — Co się dzieje?

— Połóż się, nie możesz tak spać. Będą cię bolały plecy — odpowiedziałem cicho, kiedy ona ziewnęła cicho.

— Która jest godzina?

Znów spojrzałem na zegarek.

— Jest przed ósmą. Śpij.

Przez chwilę patrzyła na mnie, jakby wahając się, czy naprawdę pójść się jeszcze przespać czy może powinna już wstać, by spędzać ze mną czas. Widziałem ten niepokój wymalowany na jej twarzy, ale nie potrzebowałem opieki. Zapewniłem ją, że sam wstanę i pójdę pod prysznic, a później przejdę się do piekarnii po jakieś bułki. Ostatnim czego potrzebowałem była świadomość, że doprowadzam własną matkę do takiego stanu, że przestaje sypiać.

Tak jak powiedziałem, tak zrobiłem. Ruszyłem do łazienki i nie czekałem zbyt długo, zanim wszedłem pod prysznic. Przez dłuższy czas nie ruszyłem ani palcem. Przymknąłem oczy i z głową spuszczoną w dół pozwalałem na to, by ciepła woda spływała po mojej chłodnej skórze. Cały się trząsłem. Zastanawiałem się nad tym, czy chodziło o chłód czy też najzwyczajniej w świecie wzięły mnie aż takie nerwy. Moje myśli natychmiast popłynęły własnym torem, nie mogłem ich powstrzymać w żaden sposób.

Ubrany w krótkie spodenki, stałem przed lustrem z ręcznikiem na głowie. Minęła dłuższa chwila, zanim go zdjąłem i sięgające mi już do ramion, mokre włosy opadły na moje ramiona. Lekko wzdrygnąłem się na uczucie zimnych kropelek wody na mojej rozgrzanej skórze, jednak od razu zabrałem się za wycieranie głowy. 'Chyba faktycznie powinienem wrócić do fryzury sprzed kilku lat', przeszło mi nagle przez myśl. Z drugiej strony wahałem się. Polubiłem tę fryzurę, mimo że Lauren zaczęła nazywać mnie Tarzanem. W odpowiedzi śmiałem się, mówiąc, że skoro tak to jest moją Jane, która pokochała dzikusa.

— Hazz? — usłyszałem nagle pod drzwiami łazienki. 'O wilku mowa'. — Mogę wejść? Niedługo powinniśmy wyjść, a ja chciałam zrobić jeszcze lekki makijaż.

W odpowiedzi po prostu otworzyłem drzwi, wpuszczając ją do środka. Ona natychmiast ruszyła w stronę lustra. Podniosła z szafki swoją kosmetyczkę. Była wypchana najróżniejszymi akcesoriami do robienia makijażu — które ciężko było mi ogarnąć — jednak ona i tak zawsze stawiała jedynie na lekkie podkreślenie oczu. Bardzo mi się to podobało. Ona mi się podobała. Nie potrzebowała żadnych kosmetyków do tego, aby być kimś pięknym. Czasami ciężko było mi w to uwierzyć. Myślałem, że ideały nie istnieją. A później poznałem ją.

Zaczęła używać swojej zalotki, o której opowiadała mi jakiś czas temu (żałowałem, że zapytałem), podczas gdy ja stałem za jej plecami, obserwując uważnie każdy jej ruch. Oparłem się bokiem o chłodną ścianę, a na moich ustach zagościł uśmiech. Zauważyła to w lustrze, ponieważ rzuciła mi pytające spojrzenie. Mimo to, na jej twarzy również pojawił się cień uśmiechu.

ghost of you • hs Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz