I

101 11 4
                                        

Chyba nie mogłem tęsknić mocniej, niż w tamtym momencie. Budziłem się i zasypiałem z myślą o tym, że Lauren nie ma obok. Budziłem się i zasypiałem, odliczając dni do tego, w którym w końcu do mnie wróci. Chyba już nigdy nie pozwolę jej wyjechać samej.

Siedziałem przy wielkim oknie w naszym salonie. Gdyby Lauren zobaczyła mnie tak na parapecie, z pewnością zaczęłaby krzyczeć. Byłem co do tego święcie przekonany, nienawidziła, kiedy tak robiłem. Szczerze mówiąc, odczuwałem lekkie poczucie winy w związku z tym, że korzystając z jej nieobecności robiłem rzeczy, które wcale jej się nie podobały. Jednakże pogoda za oknem wprost prosiła się o to, by usiąść i zacząć ją obserwować. Deszcz z niesamowitym dźwiękiem uderzał w szybę, by po chwili spłynąć po niej w dół. W pewien sposób uspokajało mnie to. Sprawiało, że miałem ochotę przymknąć oczy i na moment wyłączyć się z tego wszystkiego. Skupić się na swoich myślach, planach, marzeniach. A to tylko deszcz.

Oparłem policzek o chłodną szybę, wzdychając cicho. Głos Lauren niemalże od razu rozległ się w mojej głowie: Harry, dopiero umyłam te okna! Na samą myśl o tym, uśmiechnąłem się lekko pod nosem, kręcąc przy tym głową. Wyobraziłem sobie jak macham ręką, na co ona podchodzi, żeby szturchnąć mnie w ramię. Jak zwykle skończyłoby się na tym, że zamknąłbym ją w swoim uścisku i trzymał tak, dopóki nie przestanie irytować się każdą małą rzeczą. Kochana perfekcjonistka.

Mogłem tak myśleć o tym, co by zrobiła lub robi już w nieskończoność. Prawdopodobnie robiłbym to, gdyby nie dźwięk widomości, która właśnie przyszła.

O wilku mowa.

Lauren: Jak bardzo zły będziesz, jeśli powiem, że mama bardzo się stęskniła?

Westchnąłem głośno. Mama Lauren, jak to mama Lauren — uwielbiała, kiedy córka była obok niej. Gdyby tylko mogła, zatrzymałaby ją w Holmes Chapel już na zawsze. Mnie natomiast zamknęłaby w pomieszczeniu bez okien i klamek za karę. Za to, że zamieszkałem z jej jedyną, kochaną córeczką w Londynie. Co prawda, Alyssa Watterson uwielbiała mnie. Ale byłem w stu procentach przekonany, że żywiła do mnie urazę za to, że namówiłem Lauren, abyśmy zaraz po ślubie przenieśli się do Londynu. Przecież nie wypominała mi tego przy każdej możliwej okazji tak po prostu, bez jakiegokolwiek powodu.

Ja: Ile jeszcze chcesz zostać?

Lauren: Jeden dzień. I wracamy do ciebie. Obiecuję.

Moje serce natychmiast zabiło mocniej. Wracamy.

Ja: Trzymam cię za słowo. Inaczej dopilnuję, żeby Styles junior nie dał ci spokoju do końca rozwiązania ciąży. Kocham was i tęsknię, wiesz?

Lauren: Zobaczymy, co powiesz za pół roku, kiedy maleństwo nie będzie dawało nam spokoju w nocy. Kocham cię, Harry. Ale obiecuję ci, że za dwa dni wracam i już nigdzie się nie wybieram.

Ja: Nigdzie cię nie wypuszczę. Dlatego tak, masz rację. Zostań, niech mamusia się tobą nacieszy.

Lauren: Mam nadzieję, że słyszysz jak wywracam oczami. Aż mnie zabolało.

Ja: Och, wiesz, że tylko się z tobą droczę. Uważaj na siebie i na nasze maleństwo. Chcesz, żebym przyjechał po ciebie za dwa dni?

Lauren: Mówiłam już, że nie. Bez sensu, żebyśmy wracali dwoma samochodami. Tak czy inaczej, jeszcze porozmawiamy potem. Kocham Cię.

Odłożyłem telefon, kręcąc lekko głową. Tak czy inaczej, rozumiałem. Rozumiałem, że chciałaby spędzić więcej czasu z rodziną. Żałowałem, że sam musiałem skupić się na swojej pracy, przez co nie mogłem być częścią tego wyjazdu. Przed wami jeszcze pół roku tego cudownego czasu, Styles. Nie zmarnuj tego. Nie zamierzałem.

Kiedy dowiedzieliśmy się o tym, że urodzi się nam dziecko, oboje rozpłakaliśmy się ze szczęścia. Do końca życia nie zapomnę dnia, w którym okazało się, że na świat przyjdzie nasze maleństwo. Nie mogłem przestać o tym myśleć, wciąż o tym mówiłem, podczas gdy Lauren śmiała się, że jeszcze nigdy nie widziała, by to ojciec przejmował się aż tak mocno. Ona była inna — starała się zachować spokój, zachowywać się tak, jakby nie działo się nic wielkiego. Zdawałem sobie jednak sprawę z tego, że wszystko po to, by ukryć to jak zestresowana jest. Znałem ją zbyt dobrze, by dać sobie wmówić, że jest inaczej. Z tym, że nie zamierzałem jej tego mówić. Nie chciałem, by denerwowała się bardziej.

Tak czy inaczej, nie mogło być lepiej. Minął rok, odkąd wzięliśmy ślub. Przeprowadziliśmy się do Londynu, w którym od zawsze pragnęliśmy mieszkać. Spodziewaliśmy się dziecka.

Ja, Lauren i nasze maleństwo. Nie potrafiłem przestać się uśmiechać.

— Ona cię zabije, kiedy się dowie, że robisz to za jej plecami — mruknęła Kate, zamykając drzwi za swoim facetem, który o mały włos nie potknął się o dywan przez kartony, które niósł.

Byłem wdzięczny Niallowi, że postanowił mi pomóc. Nie znaliśmy się specjalnie długo, bo zaledwie trzy lata. Mimo to nie potrafiłem zaprzeczyć, że był dla mnie jak brat, na którego zawsze mogłem liczyć.

— Nie słuchaj jej. Wiesz, że zawsze stanie po stronie Lauren, nawet jeśli sama cholernie się ekscytuje — powiedział blondyn, niemalże rzucając kartony na ziemię. Miałem ochotę krzyknąć, aby uważał, lecz on natychmiast uniósł dłonie w geście, który miał dać mi do zrozumienia, że Horan miał wszystko pod kontrolą. Westchnąłem, po czym znów przyjrzałem się Kate.

Najlepsza przyjaciółka mojej żony zerkała raz na mnie, raz na Nialla. Tak, jakby zastanawiała się nad tym, co powinna powiedzieć w tej sytuacji. Zapewne zastanawiała się nad tym, czy nie powinna zadzwonić do Lauren i powiedzieć jej o tym, że coś święci się w jej mieszkaniu. Widziałem to po tym sposobie, w jaki jej szare tęczówki skupiają się z jednego punktu na drugim. Widziałem to po sposobie, w jaki jej smukłe palce odgarniały ciemne włosy do tyłu. Tak poza tym, znałem ją idealnie. Jej relacja z Lauren opierała się na stuprocentowej szczerości. Dziewczyny mówiły sobie niemalże o wszystkim, co czasami irytowało nie tylko mnie, ale i Nialla. Byliśmy trochę jak rodzina, która nie ma przed sobą żadnych tajemnic. Inaczej się nie dało.

Spojrzałem na puszki z farbą oraz kartony, w których znajdowały się części mebli. Wszystko zostało zamówione wcześniej, razem z Lauren. Ponieważ jeszcze nie znaliśmy płci naszego dziecka, postanowiliśmy urządzić pokoik tak, by był idealny zarówno dla chłopca, jak i dla dziewczynki. Meble miały przyjść nieco później, dlatego byłem zaskoczony, kiedy otrzymałem telefon ze sklepu, że mogę je odebrać. W mojej głowie niemalże od razu narodził się pomysł o tym, że skoro moja żona ma wrócić dopiero za dwa dni, ja mógłbym spokojnie zrobić to wszystko z Niallem.

— Ona i tak nie lubi takich rzeczy. Ta niespodzianka poprawi jej humor, Kate — przekonywałem dziewczynę, przez co ta skupiła się na mnie.

— Coś jest nie tak?

— Hm?

— Powiedziałeś, że to poprawi jej humor. Czyli coś jest na rzeczy.

— Znowu będzie jej źle po powrocie od rodziców. Sama wiesz, jaka jest. Jeszcze kiedy mama mówi jej te wszystkie rzeczy o tym, że lepiej by było, gdybyśmy zostali.

Czarnowłosa westchnęła, po czym skinęła głową. Przed tym jak wzięliśmy ślub z Lauren, Kate niejednokrotnie pocieszała Watterson. Dlatego idealnie wiedziała.

— Dobra, ale...

Jej słowa zostały przerwane przez mój telefon, który właśnie zadzwonił. Widząc na wyświetlaczu imię mojej ukochanej, przeprosiłem przyjaciół i wyszedłem do kuchni.

— Widzę, że nie tylko ja tęsknię — powiedziałem do telefonu, kiedy już wcisnąłem zieloną słuchawkę.

— Harry — nie usłyszałem mojej ukochanej. Zamiast tego, był to drżący głos jej matki. Moje serce zabiło mocniej, jednak nie zdążyłem nawet otworzyć ust. — Musisz przyjechać.

Gdyby ktoś poprosił, nie potrafiłbym przypomnieć sobie tego, co było dalej. Po prostu wsiadłem do samochodu, zostawiając zdezorientowanych przyjaciół samych.

ghost of you • hs Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz